Wszystkich, których na każde odstępstwo serialu od wydarzeń zawartych w pierwowzorze książkowym, zgrzytają głośno zębami niczym Stannis Baratheon, ta informacja wprawi w czystą apopleksję. Takich zagrań w nadchodzącym sezonie będzie o wiele więcej...

Pal sześć, jeżeli miałoby to miejsce w przypadku rozpisywania poszczególnych scen. Przykładowo, dana postać zareagowała inaczej niż na kartach powieści lub brała udział w sytuacjach, w których normalnie w ogóle nie uczestniczyła, lecz koniec końców oś fabularna zmierzała w kierunku dobrze znanych ścieżek utartych przez literaturę. Było to zrozumiałe, ponieważ w przeciwieństwie do papieru, taśma filmowa ma swoje ograniczenia i przyjmuje zdecydowanie mniej.
Problem jednak w tym, że sam George R. R. Martin ostatnio otwarcie przyznał, iż w piątym sezonie zaczną umierać osoby, które w książce wciąż cieszą się życiem i raczą dobrym winem lub przynajmniej starają się przetrwać w tym nieprzyjemnym świecie.
Na odchodnym dodał, że twórcy telewizyjnego show wywołają łzy rozpaczy u wielu fanów, ponieważ zamierzają być zdecydowanie bardziej okrutni oraz krwawi od niego, a to już spore osiągnięcie. Podobno otrzymali pełne błogosławieństwo autora na dokonanie prawdziwej rzezi.
Zgadza się, nikt nie jest bezpieczny. Także bohaterowie, którzy grają pierwsze skrzypce w intrygach Żelaznego Tronu. Stannis, Davos, Jaime, Jon, Cersei, Sansa, Boltonowie... Każdy z nich równie dobrze może trafić w ramiona Kostuchy już w zbliżających się miesiącach. Faktu nie zmienia nawet to, że praktycznie wszyscy główni aktorzy mają podpisane kontrakty z HBO aż do 2017 roku. Tym bardziej, że duet Benioff-Weiss wielokrotnie zapowiadał, iż zdecydowanie większy nacisk zostanie położony na retrospekcje.
Dodajmy, że to kolejny potencjalny cierń wbity w pierś miłośników prozy. Twórcy serialu od dawna zapowiadają, iż obecny sezon wyprzedzi wydarzenia książkowe i rzuci światło na dalszą część wybranych wątków. Adaptacja zacznie spoilerować podstawę? Tego dawno nie grali, jeżeli w ogóle...
Źródło: www.filmweb.pl
Komentarze
Przez tego cynicznego, starego pryka, mam złamane serce. :<
Dlaczego takie informacje pojawiają się w mediach? Może się to wydać dziwne, ale producencie korzystają z mediów społecznościowych w okresie produckji, zbierają opinie użytkownik i nierzadko pod ich wpływem podejmują decyzje.
Tak generalnie co do adaptacji, one muszą się różnic od książek, ponieważ inaczej opowiada się historie przed kamerą. A co do Sandersona - heh, to jest prawdobodobnie jeden z najlepszych obecnie pisarzy fantasy.
Cytat
"Mam tak samo jak Ty..."
Jak dla mnie Martin powinien zastosować manewr Glukhovsky'ego i otworzyć te uniwersum na innych, wyselekcjonowanych przez siebie, autorów. Bardzo chętnie poczytałbym o młodości Barristana Selmy'ego lub buntach Blackfyre'ów, w oczekiwaniu na kolejną część sagi. Podsycałoby to moje zainteresowanie tym światem i z pewnością uciszyło demony niecierpliwości
Cytat
Widzisz, ja mam odwrotnie. Nie lubię takich zmian czy braków. Działa to w obie strony. Na przykład w komiksach i książkach "The Walkind Dead" Rick lata z uciętym łapskiem, a o kimś takim jak Daryl nie ma w ogóle mowy, co powoduje moje soczyste "defaq?!?!". Podobnie z "Gwiezdnym Pyłem", gdzie obejrzałem najpierw film (bardzo mi się spodobał), a jak sięgnąłem po książkę to się rozczarowałem, bo moi ulubieni bohaterowie, którzy odgrywali istotną rolę na ekranie, na papierze pojawiali się tylko na kilku stronach i byli typowym "zapychaczem". Jak oglądam "Grę o tron" to wkurza mnie, że na przykład robią ze Stannisa jakąś marionetkę Melissandre, a w książkach jest zupełnie na odwrót.
Podobnie sprawa może się mieć z Martinem, który w ostatnich tomach sagi opisuje fabułe w 6-7 wątkach jednocześnie. Efekt jest tego taki, że czytelnik co 40 stron skacze do zupełnie nowego miejsca i innych postaci. Jest to dosyć frustrujące, szczególnie kiedy jednych bohaterów lubi się bardziej od innych i trzeba przebrnąć 200-300 stron, by poczytać o ich dalszych losach. Trudno również nie wspomnieć o zagubieniu, jaki ten rozmach może u czytelniku spowodować. Nie dziwi mnie więc, że twórcy planują przedśmiertne zgony, by skonsolidować historie - zmienić 7 wątków na 3-4, co będzie o wiele łatwiejsze do śledzenia dla odbiorcy i pewnie pomoże lepiej przedstawić historię. Czy wyjdzie to z pożytkiem dla serialu? Zobaczymy...
Dodaj komentarz