Postapo niejedno ma imię – zamiast kolejnej spustoszonej i radioaktywnej pustyni, Rick Remender na poły z Gregiem Tocchinim zabrali czytelników w wodne odmęty, uzyskując naprawdę dobrą historię. A wraz z drugim tomem ochota na zanurzenie się w ten piękny i smutny świat jedynie narasta.
Stel Caine wciąż żyje, lecz nie ma już w niej śladu dawnego entuzjazmu i pozytywnego myślenia, którymi zarażała niemal wszystkich wokół. Przygnębiona po stracie bliskich w końcu ma okazję dopiąć swego i odnaleźć suchy ląd, możliwy do zamieszkania przez upadającą ludzkość. Niespodziewanie wspomoże ją pirat Roln, zaś gdzieś nieopodal czyha już Ministerstwo Myśli z miasta Voldin, gdzie przejawy marzeń o lepszym życiu spotykają się z surowymi represjami.
Po lekturze dwóch tomów zbiorczych "Głębi" pokuszę się o stwierdzenie, że to wręcz świetny kandydat do ekranizacji z odpowiednim, to jest wielomilionowym budżetem. Całokształt został wręcz skrojony pod wymogi narzucone przez dzisiejszych odbiorców. Ludzkość na skraju przepaści, wstrząsająca historia rodziny, bohaterka, która mimo przeciwności brnie do przodu, kilkoro drugoplanowych aktorów mających spory wpływ na wrażenia z lektury – to tylko ogólny zarys elementów składających się na sukces "Głębi". Cykl został bowiem doprawiony przepięknymi i rozmytymi ilustracjami – które atakują oczy feerią barw – wstrząsającymi zwrotami akcji czy ewolucją niektórych postaci w trakcie lektury. Wszystko to, o czym napisałem wyżej, znakomicie sprawdza się w komiksie, a z racji efektowności i swoistej kompleksowości historia aż doprasza się przeniesienia na wielki ekran, jak to miało miejsce chociażby w przypadku "Valeriana i miasta tysiąca planet". Nie tylko wrażenia wizualne, lecz także wyrazistość bohaterów powinna przyciągnąć potencjalnych odbiorców do zapoznania się z dziełem Remendera i Tocchiniego. I co ważne, wszystkie te zalety tyczą się zarówno pierwszego tomu, jak i jego rozwinięcia.
Warto zauważyć, że "Zanim spali nas świt" koncentruje się na węższym gronie bohaterów i poza Stelą Caine raptem dwóch, może trzech dostaje więcej miejsca, choć i pomniejsze występy drugoplanowych postaci potrafią wzbudzić żywsze emocje. Ograniczenie liczby charakterów przełożyło się na spadek dynamiki fabuły, przynajmniej w przypadku kilkunastu początkowych stron albumu. Później Stela i spółka nabierają animuszu, dzieje się całkiem sporo, a co istotne – końcowe wydarzenia budzą spory apetyt na kolejny tom.
Greg Tocchini niezmiennie zachwyca. Jego rysunki przypominają szkice, lecz w połączeniu z kolorowaniem plansz różnymi odcieniami tego samego koloru dostajemy rezultat w postaci onirycznego i różnobarwnego świata, tak różnego od przygnębiającej atmosfery tamtejszej egzystencji.
"Głębia" to jedna z tych serii, które od pierwszej chwili wchodzą na wysoki poziom i utrzymają go wraz z rozwojem fabuły. Nie brak tu żywej akcji, dobrze skrojonych bohaterów i nutki optymizmu w ponurym, choć pięknym świecie.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz