Courun w swojej recenzji "Vikings: Wolves of Midgard" postanowił wysnuć śmiałą tezę, że w chwili obecnej na próżno szukać lepszego przedstawiciela gatunku skąpanego w nordyckich klimatach niż wspomniana gra. No i proszę bardzo, minęło zaledwie kilka tygodni, a na horyzoncie już pojawił się tytuł, który w sprawiedliwej potyczce bez problemu pokonuje dzieło Games Farm i okrywa się należną chwałą. Nie da się ukryć, że dzięki sukcesowi serialu "Wikingowie" twórcy z coraz większym pożądaniem zaczną kierować swój wzrok na mroźną północ. Jeżeli jednak ich projekty będą tworzone z potrzeby serca jak "Expeditions: Viking", to możemy spać spokojnie, że brodaci grabieżcy nie skończą wyeksploatowani jak żywe trupy. To co? Gotowi pójść w ślady legendarnego Ragnara Lodbroka?
Tytuł przenosi nas do czasów, gdy wojownicy z północy dopiero zaczęli odkrywać bogactwo angielskich wybrzeży i pisać swoją krwawą legendę. Wchodzimy w skórę jednego z dziedziców pomniejszego, lecz dumnego duńskiego klanu. Niestety, nasz ojciec skupiał się bardziej na zdobywaniu chwały i żywocie hulaki, a sprawy związane z rozwojem ziemi oraz problemami ludu nie zaprzątały mu głowy. W efekcie czego, kiedy stary wyciąga kopyta w czasie jednej z ryzykownych wypraw na Zachód, cały bajzel spada na naszą głowę. Skarbiec jest pusty, pozycja klanu w królestwie marna i każdy z naszych sąsiadów tylko oblizuje usta na myśl o naszych ziemiach. Jedyną nadzieją jest podążenie za szaloną wizją rodziciela, obranie kursu na tajemniczą wyspę i znalezienie tam – w zależności od naszych upodobań – skarbów, sojuszników lub partnerów handlowych.
Dzieło studia Logic Artist czerpie garściami ze szlagierów wygrywanych przez najznamienitszych przedstawicieli klasycznych komputerowych gier fabularnych. Pierwsze minuty przywodzą na myśl przyjemne skojarzenia z serią "Neverwinter Nights" oraz "Dragon Age: Początek", więc wyposzczeni fani gatunku, zmęczeni tytułami cRPG-podobnymi z dominującym posmakiem przygodowej gry akcji, poczują się jak w domu. Jak tworzenie postaci, to tylko takie, nad którym możesz posiedzieć długie godziny. Opcji customizacyjnych jest naprawdę sporo, natomiast umiejętności i dalszych potencjalnych dróg rozwoju tyle, że podjęcie decyzji, na co położyć nacisk, nie należy do najłatwiejszych. Jak zadania, to takie, które skupiają się na dialogach (w grze o wikingach, kto by pomyślał!) oraz intrygach i umożliwiają różne sposoby dojścia do celu. Jak walka, to tylko taka z błogosławieństwem taktycznego podejścia i wykorzystania terenu na swoją korzyść (na wyższych poziomach trudności przeciwnicy potrafią dać w kość). Jak zarządzanie drużyną, to z zadaniami poświęconymi naszym druhom, utarczkami słownymi pomiędzy nimi, jak również z romansami. Ba! Nawet pasjonaci z zacięciem ekonomicznym i lubujący się w rozwijaniu twierdz znajdą tu coś dla siebie, bo przywrócenie blasku siedziby rodowej jest tu wręcz obligatoryjne. Biorąc to wszystko w całość, prezentuje się to tak godnie jak kolekcja łupów ze splądrowanej katedry.
Szkoda więc, że twórcy nie potrafili pociągnąć dość kontrowersyjnego klimatu lub nie mieli dostatecznej dozy jaj, aby to uczynić. Jeżeli liczyliście na szok kulturowy, grabienie bogobojnych chrześcijan oraz cały bezbożny cyrk z tym związany, to raczej srogo się zawiedziecie. Owszem, raz na jakiś czas przyjdzie nam złupić jakieś miejsce kultu, zabić bez pardonu jakiegoś zakonnika czy też mieć w rzyci anglosaskie konwenanse, ale generalnie intryga szybko skieruje nas na tory politycznej gry o stołki, podcierania nosów czy robienia za kurierów. Oczywiście, całość jest tak świetnie napisana, że latanie z jednego punktu do drugiego nie boli aż tak mocno (a twórcy nierzadko wodzą za nos gracza – choćby w przypadku nieśmiertelnej misji z wytępieniem szczurów w posesji handlarza), a jak na porządnego przedstawiciela gatunku przystało możemy rozwiązać praktycznie każdy dylemat na kilka sposobów i niesie on za sobą różnorakie konsekwencje. Poczynając od frakcji, które mogą nas za pewne działania kochać lub nienawidzić, a skończywszy na towarzyszach, gdzie każde słowo, które wypowiemy może wpłynąć na ich morale (ślepa wiara w nordyckie mity i kultywowanie wiary przodków spodoba się pobożnym, ale już nie sceptykom stąpającym twardo po ziemi). Boli tylko, że niewiele z tego wynika. Wyrżnięcie strażników miasteczka i ucieczka z anglosaskiego pierdla oznacza jeno tyle, że niektórzy nie będą chcieli z nami rozmawiać lub handlować, ale po mieście możemy spacerować już śmiało. Podobnie z członkami hirdy, którzy otrzymają kary za kiepski nastrój, lecz nie wygarną nam wprost, że robimy źle, nie odłączą się od nas lub też raczej nie zrobią jakiegoś innego świństwa.
Jak jednak przystało na wiernych poddanych Odyna, jeżeli wszystkie inne metody zawiodą lub nie przynoszą dostatecznych profitów, do gry wchodzi klasyczna dyplomacja przy pomocy zaostrzonego toporka. Walka w "Expeditions: Viking" jest dopracowana praktycznie do perfekcji i stanowi prawdziwy miód na serce dla miłośników systemu turowego. Klasyczne podejście ze wszystkim dobrodziejstwami współczesności, które docenią miłośnicy strategicznego podejścia. Swoisty miks "Fallout: Tactics" z "Divinity: Grzech Pierworodny", a to przecież crème de la crème. Wykorzystywanie przeszkód terenowych na swoją korzyść, wybranie metody walki (i podobnie jak było z mitami – cwaniakom spodoba się zastawianie zasadzek, ale honorowi towarzysze będą niezadowoleni), korzystanie z wszelakiej maści pułapek czy intrygujących ziołowych specyfików, które kompensują trochę brak magii (hej, to nie fantasy!). Twórcy pomyśleli o wszystkim. Ba! Nawet możemy rozkazać naszym towarzyszom, aby tylko ogłuszali wroga, a nie go zabijali, co w kilku zadaniach otwiera nam nową drogę do upragnionego celu. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to fakt, iż w późniejszym etapie rozgrywki, gdy mierzymy się często z kilkunastoma wrogami na sporym polu bitwy, potyczka potrafi się bardzo mocno przeciągnąć. Czasem aż prosiłoby się, aby przyśpieszyć ruchy nieprzyjaciół.
W życiu każdej drużyny przychodzi moment, gdy trzeba odpocząć w sielskim miejscu od wojaczki oraz podróżowania z jednego krańca mapy na drugi czy wyleczyć rany. Twórcy "Expeditions: Viking" nie lubią jednak iść na skróty i zamiast przaśnego zapłacenia za nocleg właścicielowi gospody lub też rozbicia obozowiska w głuszy, które owocuje ciemnym ekranem i napisem "wypoczywałeś 8 godzin", postawili na skomplikowany system koczowisk. Podczas naszych wędrówek znajdziemy na mapie świata punkty, w których będziemy mogli rozbić obóz. Z niektórych miejsc trzeba będzie najpierw wykurzyć dzikich lokatorów, inne są opustoszałe, lecz w okolicy brakuje zwierzyny bądź też są podatne na niespodziewany atak. Następnie musimy wyznaczyć członkom naszej drużyny zadania – kiedy jeden bohater będzie odpoczywał, drugi może trzymać wartę, trzeci pójść na polowanie, czwarty gotować żarcie, natomiast piąty leczyć poważniejsze rany u druhów. Wikingowie to bardzo praktyczni ludzie, więc jeżeli olejemy te czynności, to może wszyscy będą wypoczęci, ale zaczną głodować lub będą chodzić z dziurą w portkach. Przejdą nam również koło nosa ciekawe znaleziska, że już nie wspomnę o tym, że w środku drzemki zaatakuje nas stado wygłodniałych wilków. Realizm pełną gębą. Nawet trzeba po sobie sprzątać, aby za jakiś czas w obozowisku nie pojawili się kolejni dzicy lokatorzy.
Szkoda tylko, iż znakomite wrażenia i klimat ulatują w momencie niedoskonałości warstwy technicznej. To, że gra potrafi wyrzucić raz na jakiś czas na pulpit, potrafiłbym przeżyć. Jednak kiedy tytuł nie uruchamia skryptów koniecznych do zakończenia danego zadania lub też rozpoczęcia walki, co prowadziło do resetu (a czasem i taka zagrywka nie pomagała...), moja cierpliwość była wystawiana na granicę wytrzymałości.
Oprawa audio-wizualna może się podobać, natomiast twórcy wykonali kawał porządnej, rzemieślniczej roboty. Może nie jest to poziom wysokobudżetowych gier typu "AAA+", ale każdy świadomy konsument, który sięgnie po tytuł, nie powinien być tym faktem zdziwiony, bo nie o to tutaj przecież chodzi. W tym przypadku to tylko składniki, a nie danie główne, a co jak co, ale Logic Artist wykorzystało bardzo smakowite przyprawy. Lokacje mają swój urok i aż chce się je eksplorować. Potyczki prezentują się znakomicie oraz widowiskowo. Postaciom, którymi kierujemy lub napotykamy, niewiele można zarzucić. Z kolei ścieżka muzyczna doskonale uzupełnia klimat danych miejsc i wpasowuje się w otaczający nas folklor.
Choć "Expeditions: Viking" nie jest grą bez wad, to trzeba przyznać, że stanowi nie lada kąsek dla fanów klasycznych komputerowych gier fabularnych. Jeżeli nie przeszkadza Wam klika zgranych kart, które uświadczycie podczas rozgrywki, i przymkniecie oko na pewne niedociągnięcia, to będziecie się naprawdę świetnie bawić. To zaskakująco przyjemna niespodzianka, biorąc pod uwagę pasmo tegorocznych rozczarowań, jakie przyniosły za sobą "Mass Effect: Andromeda" oraz "Torment: Tides of Numenera". Koń, na którego mało kto stawiał, a może namieszać w rankingu najlepszych gier RPG Anno Domini 2017. Warto naostrzyć toporek, napełnić róg i wyruszyć plądrować wyspy brytyjskie.
Dziękujemy firmie Cenega S.A. za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Różne drogi osiągnięcia celu i widoczne konsekwencje naszych czynów
- Świetny turowy system walki
- Klimat i realizm
Minusy
- Za dużo zabawy w kuriera, a za mało plądrowania
- Pewne pomysły można było wykorzystać lepiej
- Niedociągnięcia techniczne i bolesne bugi
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz