Fantastyka ostatnimi czasy przeżywa pewnego rodzaju odrodzenie gatunku. Oczywiście zawsze byli zagorzali fani tego typu literatury, ale od niedawna twórczość daleka od realizmu zaczęła przykuwać uwagę szerszego grona odbiorców. Szturmem wdarła się zatem do popkultury, podbiła serca tysięcy czytelników i w końcu trafiła do kanonu lektur. Wraz z rosnącym zainteresowaniem odbiorców, rosną jednakże ich apetyty i oczekiwania. Nie wystarczy już bowiem stworzyć własny świat, trzeba jeszcze zabrać do niego czytelnika, a także sprawić, aby chciał tam powrócić. Jeszcze raz. I jeszcze.
Dodatkową trudnością może być także moda na wydawanie antologii utworów fantasy, ponieważ zawsze łączy się to z pewnym ryzykiem. Zapytacie pewnie: niby jak? Cóż, macie trochę racji. Z jednej strony sprzedaż zbioru tekstów różnych autorów jest łatwiejsza z tego względu, że zawsze trafi się jakaś część zagorzałych fanów tego czy innego pisarza, która kupi każdy jeden zapis sygnowany konkretnym nazwiskiem, a to, że wspomniany fragment będzie stanowił zaledwie 1/50 całości? Drobiazg. Z drugiej jednak strony, antologie bywają bardzo nierówne i często lektura kończy się stwierdzeniem: warto było przeczytać kilka tekstów, ale resztę można pominąć.
Jak zareaguje czytelnik, który właśnie odłożył na półkę zredagowany przez Johna Josepha Adamsa zbiór "Epopeja. Legendy fantasy"? Ja byłam zadowolona, choć zazwyczaj wolę dłuższe formy, a do antologii z powodów wymienionych powyżej podchodzę z dystansem. Oczywiście, jak to w większych wyborach bywa, są utwory, które podobały mi się bardziej lub mniej. Część z nich doskonale pamiętam, a innych nie potrafię sobie przypomnieć, nawet kiedy patrzę na tytuł i autora. Nie mam zamiaru streszczać tutaj szesnastu opowiadań, ponieważ nie widzę w tym większego sensu. Poza tym nie chciałabym was zrazić do części twórców, bo jak wiadomo – ile osób, tyle opinii. Muszę przyznać, że choć o wszystkich pisarzach współtworzących recenzowaną książkę słyszałam, to w wielu wypadkach było to moje pierwsze spotkanie z ich dziełami, a tym samym lista książek "do przeczytania" ponownie znacząco się wydłużyła.
"Epopeja" nie jest książką doskonałą, gdyż znajdą się tam teksty, które nie robią większego wrażenia na czytelniku i bardzo szybko ulatują z pamięci albo chwilami wręcz nużą. Jednak na całość nie mogę narzekać. Zastanawiam się tylko nad tym, komu polecić tę pozycję. Powinni po nią sięgnąć przede wszystkim fani gatunku, ponieważ dla nich nie będzie to może żadne wielkie zaskoczenie czytelnicze, lecz raczej skrótowe przypomnienie: dlaczego sięgnęli po tę literaturę, no i co sprawiło, że nadal ją cenią. Jest to także dobry pomysł na prezent dla kogoś, kto wcześniej nie zetknął się z fantastyką. W jednej książce otrzyma bowiem próbkę twórczości najważniejszych autorów i będzie mógł na podstawie lekturowych wrażeń samodzielnie zdecydować, który z opisanych światów pragnie odwiedzić po raz kolejny. Dzięki biogramom poszczególnych pisarzy oszczędzi sobie także wysiłku szukania kolejnych wartych uwagi pozycji tego czy innego mistrza prozy. Kto zatem nie zachwyci się zbiorem wydawnictwa Rebis? Czytelnicy mający już jakieś, choć nie za duże, rozeznanie w temacie. Trzeba bowiem uczciwie przyznać, że zdarzają się opowiadania słabsze albo takie, których autorzy wykazują się dużo większym kunsztem w dłuższych formach. W związku z tym trafi się pewnie grupa odbiorców, która – w przeciwieństwie do mnie – uzna, że jest więcej tekstów słabszych niż lepszych.
O gustach się nie dyskutuje, więc najlepiej przeczytajcie, a potem podzielcie się swoją opinią. Mnie się bardzo podobało. Poza tym książka jest pięknie wydana, a zatem po skończonej lekturze możecie ją postawić na honorowym miejscu regału i podziwiać.
Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz