"Dziwna Sprawa Skaczącego Jacka" to debiutancka powieść autorstwa angielskiego pisarza Marka Hoddera. Jest utrzymana w konwencji steampunku, z którym dawno nie miałem do czynienia. Do sięgnięcia po tę książkę skłoniła mnie chęć ponownego spotkania się z tymże gatunkiem, bardzo wysokie noty od wielu recenzentów oraz przyciągająca uwagę okładka, przedstawiająca tytułowego Skaczącego Jacka. Moje oczekiwania były duże, liczyłem na coś naprawdę świetnego.
Książka zaczyna się nagłym wydarzeniem, mianowicie wiadomością o niedoszłym samobójstwie. Osoba, która chciała się zabić, to John Hanning Speke – były przyjaciel głównego bohatera, sir Richarda Francisa Burtona. Następnie dowiadujemy się, że obaj mieli spotkać się na debacie na temat Nilu. John uważa, że odkrył miejsce, z którego wypływa ta rzeka, Burton przyjął stanowisko przeciw niemu, gdyż Speke go kiedyś boleśnie zdradził i dlatego traktuje go jak wroga. Gdy byli jeszcze przyjaciółmi, udali się w podróż, podczas której zostali napadnięci. W pewnym momencie Burton krzyknął: "Nie cofajcie się, bo pomyślą, że się boimy", co John przyjął jako obrazę, gdyż myślał, że słowa skierowane są do niego. Na tej samej wyprawie odkrył także prawdopodobne miejsce, z którego wypływa Nil, i zdradził Burtona powiadamiając o swoim sukcesie Towarzystwo Geograficzne. Oczywiście Burton w tym osiągnięciu został pominięty. Jako że John nie miał dowodów na swe dokonanie, wybrał się do Afryki ponownie i właśnie wracał z podróży prosto na debatę o Nilu. Powieść nie będzie się jednak kręciła wokół niego, choć jego postrzelenie się i to, co się z nim stanie, jest jednym z wątków "Dziwnej sprawy Skaczącego Jacka". W książce głównym zadaniem bohatera będzie poznanie tajemnicy tytułowej postaci, podczas którego odkryje dużych rozmiarów spisek...
Akcja powieści rozgrywa się w Londynie w roku 1861. Anglia przeżywa rozkwit pod względem technicznym i znacznie odbiega swymi dokonaniami oraz wyglądem od miejsc znanych z podręczników do historii, natomiast postacie, chociaż historyczne, odgrywają zupełnie inne role. Po ulicach jeżdżą rotofotele (fotele – cud techniki! – za pomocą których można się przemieszczać) i inne "dziwactwa", a cały Londyn jest bardzo zanieczyszczony przez różne dymy i opary.
Głównymi bohaterami książki są sir Richard Francis Burton – lingwista, badacz, naukowiec i fechmistrz – oraz Algernon Charles Swinburne – poeta, jednak byłbym skłonny określić protagonistą tylko tego pierwszego, gdyż występuje w książce znacznie częściej. Obaj tworzą duet, którego nie można nazwać wybuchowym. Burton jest nudną i nieciekawą postacią, gdyż jest uosobieniem prawdziwego herosa z nijakim charakterem, który czasami jednak miał ciekawe oblicze. Przypomina mi Supermana, tylko że posiada inne umiejętności – potrafi wcielać się w różne osoby (nie konkretne, chodzi tu o naśladowanie różnych kultur oraz znajomość wielu języków), doskonale walczy, zna się na hipnozie i jest inteligentny, silny, zręczny oraz mądry. Moim zdaniem te zdolności są zbyt dobre. Jedyne, co może się w Burtonie podobać, to jego twardy charakter, który niestety pokazuje rzadko. Mam nadzieję, że w następnych tomach się to zmieni, gdyż "Dziwna sprawa Skaczącego Jacka" to zaledwie pierwsza część cyklu "Burton & Swinburne". Algernon to już całkiem inna sprawa. Mądry, inteligentny i zabawny poeta, który jest masochistą (w historii jest wspomniane, że przeżył agonię, a ból interpretował jako przyjemność), stał się moją ulubioną postacią. Szkoda jedynie, że towarzyszy mu tak blado prezentująca się przy nim osoba, jaką jest właśnie Burton. Tu aż prosi się o duet rodem z filmu "Godziny szczytu"!
Największe nadzieje żywiłem względem fabuły, która... została uhonorowana Nagrodą Philipa K. Dicka! Niebywałe osiągnięcie i muszę przyznać, że faktycznie jest ona skomplikowana oraz fascynująca, jednak przez pierwsze trzysta stron może sprawiać odwrotne wrażenie. Burton chodzi od jednego miejsca do drugiego pozyskując niewiele ciekawych informacji, a próby podkręcenia akcji wychodzą raczej słabo. Dalej na szczęście jest lepiej, historia się rozkręca, a akcja nabiera tempa. Niestety tych lepszych stron jest raptem dwieście, chociaż zasługują już na znacznie wyższą ocenę niż poprzednie. Przy nich to poznajemy kolejny mankament – zakończenie, które jak na mój gust jest zbyt "otwarte" i pozostawia po sobie duży niedosyt spowodowany syndromem "urwanego wątku", czyli jak sama nazwa wskazuje – książka niespodziewanie się urywa.
Opisy miejsc są tylko poprawne. Cechuje je duża precyzyjność i niezbyt duża objętość. Dzięki nim czytelnik może poczuć klimat dziewiętnastowiecznego Londynu i steampunku, zwykle kojarzącego się z powieściami Juliusza Verne'a (szczególnie z książką "W 80 dni dookoła świata"). Jedyne, czego im brakuje, to dynamika i zbyt krótkie (o ile w ogóle są, bo miejscami ich brak) opisywanie emocji lub (w zastępstwie za emocje) mało tekstu mówiącego o myślach różnych postaci. Dialogi za to zostały wykonane bardzo dobrze. Są stylizowane na epokę wiktoriańską, w której rozgrywa się akcja książki. Nie raz, nie dwa pokazane są toczące się między bohaterami dysputy, podczas których nie brak filozoficznych rozmyślań. Innym razem dialog przybiera dosyć śmieszny obrót, jak na przykład podczas przekazywania wiadomości przez papugi, które lubią dodawać do nich wyzwiska skierowane do adresata wywołujące uśmiech na twarzy.
Bardzo spodobało mi się wydanie książki. Na półce prezentuje się znakomicie, a Skaczący Jack widniejący na okładce pomaga odtworzyć go sobie w wyobraźni podczas czytania. Żałuję, że różne wynalazki jak rotofotel czy inne zadziwiające przedmioty także nie zostały przedstawione za pomocą obrazków, gdyż ich opisy są bardzo skomplikowane i złożone.
"Dziwna sprawa Skaczącego Jacka" jest dobrą powieścią o skomplikowanej fabule, ciekawych postaciach i słabym bohaterze. Pierwsze strony niestety są nudne, co skutkuje znacznym osłabieniem całości, ale później jest znacznie lepiej. Spodobało mi się to, że w swej powieści Mark Hodder znalazł miejsce na dużą dawkę humoru, którą najczęściej zapewniały papugi. Książkę tę polecam fanom fantastyki lubiących steampunk, gdyż rzadko pojawia się on w powieściach. Osoby, które poszukują powieści z rozległego kanonu fantastyki, znajdą lepsze tytuły, chociaż ten także opłaca się zakupić. Na pewno przeczytam drugi tom, który być może będzie lepszy od tego recenzowanego – czas pokaże, a na razie bon voyage!
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz