Dziedziczka Cieni

4 minuty czytania

dziedziczka cieni, okładka

Czegokolwiek by nie powiedzieć o książkach tworzących Trylogię Czarnych Kamieni, nie można odmówić uroku ich okładkom. Nie raz łapałem się, że zamiast czytać książkę, wpatrywałem się jak urzeczony w piękną damę i groźnego wilka, stojącego u jej boku. Aż czasem żałowałem, że na kartach powieści nie pojawiają się inne ilustracje tego autora. Pamiętając swoje zastrzeżenia, dotyczące "Córki Krwawych" i to, że nie do końca mi się podobała, otworzyłem jej następczynię i... zostałem dosłownie wessany do świata Krwawych na kilka dni. Z pewnością ukończyłbym "Dziedziczkę Cieni" szybciej, gdyby nie zajęcia szkolne i wszystko, co z nimi związane. Ale przejdźmy do rzeczy.

Jak pamiętacie, pierwszy tom Trylogii Czarnych Kamieni kończył się gwałtem na Jaenelle oraz próbie jej ratunku przez Daemona Sadiego. "Dziedziczka Cieni" rozpoczyna się posiedzeniem Ciemnej Rady, na którym to Saetan SaDiablo ubiega się o prawa ojcowskie nad naszą małą Czarownicą i wytacza w tym celu naprawdę porządne argumenty, nie wyłączając z tego unicestwienia połowy Rady. Sama Jaenelle, choć zdrowa na ciele, to dość mocno ucierpiała na umyśle i pozostaje w swoistej śpiączce. W takim stanie żyje dwa lata. W tym czasie Daemon zdrowieje, lecz uważa, że to on zgwałcił Czarownicę i nie mogąc poradzić sobie z takim ciężarem, wycofuje się do Wykrzywionego Królestwa, czyli, innymi słowy, popada w szaleństwo.

W "Dziedziczce Cieni" następuje zmiana głównego bohatera. O ile w "Córce Krwawych" najwięcej treści było poświęconej Sadiemu, tak tutaj jest zupełnie odwrotnie. Na pierwszy plan wysuwają się Saetan oraz Jaenelle. Nic dziwnego, skoro książka traktuje o powrocie do zdrowia Czarownicy oraz jej mimowolnych przygotowaniach do roli, do jakiej została stworzona. Miłośników Sadysty zmartwię, gdyż bardzo mało treści jest poświęconej właśnie jemu. Szkoda, gdyż zdążyłem się do niego przywiązać. Natomiast w połowie książki na scenę niespodziewanie wkracza mój ulubiony bohater – Lucivar Yaslana i zostaje z nami aż do końca. Miło, że autorka nie porzuca na pastwę losu, wydawałoby się epizodycznych, postaci i nadaje im większego znaczenia dla fabuły.

"Dziedziczka Cieni" posiada więcej treści niż poprzedniczka, a ponadto wyważenie wszystkich rzeczy jest niemal idealne. O drugim tomie trylogii można z pewnością powiedzieć, że jest mniej mroczny, perwersyjny i krwawy. Wszelkie erotyzmy, których nadmiar drażnił mnie w poprzedniczce, są umieszczone dokładnie tam, gdzie być powinny. Już więcej nie towarzyszyło mi nieuchronne przeczucie, że gdy przewrócę kartę powieści, zostanę po raz kolejny uraczony pięknym opisem kastracji czy perwersyjnego seksu.

W "Córce Krwawych" Jaenelle opowiadała o swoich dziwnych przyjaciołach z Terytoriów niedostępnych innym Krwawym. Teraz mamy okazję poznać ich wszystkich. Ucieszyłem się, że choć jedna zagadka została rozwikłana – czy te istoty nie istnieją jedynie w wyobraźni Czarownicy. Zdziwiła mnie jedynie sytuacja, w jakiej ich poznajemy. Wszystkie te baśniowe istoty – jednorożce, satyry czy Dzieci Lasu z Dea al Mon – jak i ludzcy przyjaciele Jaenelle przybywają do niej na... przyjęcie i zostają przez całe lato. Wyglądało to dla mnie dość niedorzecznie. Królowa, która miała problemy z opiekunem na swoim Terytorium, nagle bez problemu jedzie na "wakacje" i nie ma z tego powodu żadnych problemów. Do tego znajomych Czarownicy jest naprawdę sporo i spamiętanie ich wszystkich imion wręcz graniczy z cudem. Irytujące było wracanie się kilkadziesiąt kartek wstecz, żeby przypomnieć sobie czy Kaetien jest jednorożcem, wilkiem, człowiekiem czy może świętym Mikołajem.

Bardzo mi się podobało jak Anne Bishop steruje przemianą swoich bohaterów. Saetan, Lucivar czy Jaenelle w widoczny dla nas sposób ewoluują. Obserwowanie, jak nowo zdobyte informacje wpływają na postępowanie i światopogląd bohaterów, jest doprawdy interesujące. Jednak muszę przyznać, że początkowo denerwowało mnie, jak całe Piekło i Kaeleer, z SaDiablo na czele, łagodnieją pod wpływem Czarownicy. Saetanowi trafiają się momenty, gdy zachowuje się jak na dziedziczka cieni, okładkaWielkiego Lorda Piekła przystało, lecz większość czasu odgrywa rolę opiekuńczego ojca, który uwielbia droczyć się z przybraną córką. Dość szybko jednakże irytacja zmieniła się w rozbawienie i tak już pozostało do końca książki.

Dalej niestety nie dowiadujemy się, czym jest na przykład otrzymanie kamieni na mocy Przyrodzonego Prawa czy Ofiara Ciemności (jeden z bohaterów ją przechodzi, lecz bliżej nie jest wyjaśnione, na czym polega). Mimo że rzeczy te przestały mi zbytnio przeszkadzać, byłoby miło, gdyby autorka opisała je bliżej w kolejnym tomie.

Polska redakcja i korekta ogólnie spisały się dobrze, choć są elementy, do których można się przyczepić. Uważny czytelnik zauważy nieliczne literówki, brak akapitu w miejscu, gdzie być powinien, zamianę imion czy z rzadka błędne "łamanie" tekstu (myślnik w środku słowa). Lecz błędy te nie są zbyt nachalne, nie przeszkadzają więc w lekturze. Tłumaczenie jest bardzo dobre i nie dopatrzyłem się żadnych cudownych "kfiatkuf".

Jeżeli Anne Bishop utrzyma dotychczasową tendencję ulepszania kolejnych tomów książki, to nie zdziwiłbym się, gdyby "Królowa Ciemności" otrzymała pełną 10. Drugi tom Trylogii Czarnych Kamieni był świetny i często łapię się teraz nad zastanawianiem się, co będzie dalej. Naprawdę podobało mi się zakończenie, które pozostawia w czytelniku nutkę niepewności o dalsze losy bohaterów, lecz jednocześnie w pewnym stopniu nasyca jego głód tak, że jest on w stanie przetrwać aż do momentu wydania kolejnego tomu.

Dziękujemy wydawnictwu Initium za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
9.62 Średnia z 37 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
CZy te recenzje ktoś sprawdza?? "Nieraz" pisze się razem, a to byk w pierwszym zdaniu, potem jest jeszcze gorzej. Dbajcie o jakis poziom:/chyba zajęć szkolnych było za mało, skoro autor sadzi takie kwiatki -"próbie jej ratunku" no żesz...
0
·
Drogi gościu.

Miło, że skomentowałeś recenzję, ale nie do końca zgodzę się z twoim zdaniem. Właściwie to w ogóle.

Cytat

"Nieraz" pisze się razem, a to byk w pierwszym zdaniu,


Faktycznie może za mało uczęszczałeś na zajęcia szkolne. Nie wiem czy słyszałeś kiedyś takie powiedzenie: "Nie raz i nie dwa". Pisząc "Nie raz łapałem się [...]" miałem na myśli, iż czynność ta nie była jednorazowa, lecz powtarzała się wielokrotnie. Polecam sprawdzić w słowniku, jeżeli dalej nie dowierzasz. Chociażby: http://slowniki.gazeta.pl/pl/nie+raz

Cytat

skoro autor sadzi takie kwiatki -"próbie jej ratunku"


Aktualnie na dworze pada, więc nie mam możliwości sadzenia kwiatków. A jeżeli uważasz, że we wskazanym fragmencie jest błąd, to poproszę o wskazanie mi go, bo niestety widać moje oczy nie są tak dobre jak twoje.

Cytat

Dbajcie o jakis poziom:/


A jeżeli chodzi o to, to spójrz na swój post i później pogadamy. Tak tylko nadmienię, że zdania zaczynamy wielką literą, a klawiatura zawiera taki długi klawisz, co się spacją nazywa.
0
·
Brawo Medivh ) Niektórzy faktycznie powinni wrócic do szkoły )
0
·
Kurczę, a mi się strasznie podobała pierwsza część. Może nie tyle, że sceny intymne ale bardziej przemiana Deamona pod wpływem Jaenelle. Ponad to bardzo polubiłam Surreal ;D

Recenzja bardzo dobra . (-;

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...