Dougal uważał, że kajdany stanowiły niepotrzebną zniewagę. Jego cela zbudowana była z gładkiego kamienia, bez żadnych spoin ani zaprawy. Kraty dzielące pomieszczenie były stare, solidne i grube jak kciuk. Jedyne światło dochodziło z wąskiego komina wysoko w suficie, zresztą też zakratowanego. Drzwi do wydzielonej kratami części celi zamknięto na ciężką kłódkę, którą Dougal mógłby otworzyć za pomocą odpowiednich narzędzi, ale niestety mu je zabrano. Po drugiej stronie krat znajdował się krótki korytarzyk prowadzący do okutych żelazem drzwi do pozostałej części więzienia. Gdyby Dougal miał ze sobą norna, mógłby przedostać się także przez nie, ale tego luksusu również mu odmówiono. Biorąc pod uwagę zabezpieczenia, ciężkie żelazne obręcze na nogach i nadgarstkach połączone pojedynczym łańcuchem zamocowanym do pierścienia na środku podłogi były zdecydowaną przesadą.
Minęły cztery dni od jego aresztowania i poza znudzonym, marudnym sługą przynoszącym mu owsiankę o poranku i zupę wieczorem, nie miał w tym czasie żadnych gości. Jednak wieczorem czwartego dnia to się zmieniło.
Otwarły się zewnętrzne drzwi i wszedł przez nie masywny, wąsaty Serafin w towarzystwie młodego urzędnika niosącego blat do pisania. Potężny wartownik przyglądał się Dougalowi przez kraty w czasie, gdy urzędnik ustawiał mały blat, po czym wyszedł z pokoju. Chwilę później młodzieniec wrócił ze stołkiem, ustawił go przed przenośnym biureczkiem, odkorkował kałamarz, umieścił go w przeznaczonym do tego celu zagłębieniu na biurku, wybrał pióro, naostrzył je, wyciągnął ze schowka arkusz papieru, położył go na blacie, zanurzył pióro w kałamarzu, i gotów do pisania, czekał na słowa strażnika.
– Dougal Keane... – rozpoczął oficer.
– Obecny – odpowiedział Dougal, przerywając mu.
Oficer zmarszczył brwi, po czym zaczął od nowa.
– Dougalu Keane, jesteś oskarżony o okradanie grobów w kryptach pod Boską Przestrzenią. Przyznajesz się do winy?
– Znaleźliście przy mnie lub moich towarzyszach jakieś pochodzące z grobów przedmioty? – zapytał Dougal.
– Nie – odpowiedział oficer, niewzruszony tym wyznaniem.
– A czy przy którymś z nas znaleźliście broń?
– Nie – powtórzył oficer.
– W takim razie – stwierdził Dougal – jeśli jesteśmy hienami cmentarnymi, to wyjątkowo nieskutecznymi.
– Twoja skuteczność nie ma tu nic do rzeczy – powiedział oficer. – Liczy się zamiar.
– W takim razie proszę zapisać moją odpowiedź: „niewinny” – Dougal zwrócił się do urzędnika, który posłusznie zapisał jego słowa.
– Znaleziono cię w Bramie Czaszek, rannego i pokrytego kościanym pyłem. Nie miałeś właściwych przepustek na wejście do nekropolii. Twoje odpowiedzi nie były zadowalające. – Po tych słowach strażnik się uśmiechnął. – A jeden z twoich wyznał już, że wybraliście się na poszukiwanie grobu Blimma i Oka Golema.
Clagg, pomyślał Dougal i w jednej chwili uszła z niego cała para.
– W takim razie czemu prowadzimy tę rozmowę? – zapytał.
– Czysta formalność – odpowiedział oficer, błyskając spod wąsów białymi zębami. Podszedł do biurka i machnął do urzędnika, który otworzył blat i wyciągnął spod niego kolejny arkusz papieru. Serafiński strażnik odczytał dokument.
– Dougal Keane – rozpoczął.
– Wciąż obecny – odezwał się Dougal, tracąc ducha.
– Urodzony w Boskiej Przestrzeni, jako dziecko wyemigrował do Ebonhawke. Służył w Hebanowej Awangardzie. W ich księgach figurujesz jako zaginiony, uznany za nieżyjącego. Dezerter? – Błysnął zębami.
– Na przedłużonym patrolu zostaliśmy odcięci za liniami popielców – wyjaśnił Dougal, starannie dobierając słowa.
– Zniknąłeś pięć lat temu – zauważył oficer.
– To był wyjątkowo przedłużony patrol – stwierdził Dougal, mając nadzieję, że mówi z większym przekonaniem, niż się czuł. Po chwili dodał jeszcze: – Między nami a Ebonhawke było wtedy bardzo dużo popielców.
– Nigdy tam nie wróciłeś – zauważył oficer, z niesmakiem krzywiąc wargi. Królowa usilnie wspiera Ebonhawke – dodał po chwili. – Moglibyśmy cię odesłać, żebyś dołączył do swojej jednostki.
– Jej wciąż żyjący członkowie z pewnością bardzo by się ucieszyli – bez przekonania zapewnił Dougal.
Oficer wzruszył ramionami i wrócił do swojej listy.
– Poszukiwany w Lwich Wrotach w związku z licznymi drobnymi przestępstwami.
– Czy królowa wspiera także Lwie Wrota? – zapytał Dougal, unosząc brwi w udawanym zdumieniu.
– Przestępstwo to przestępstwo – odpowiedział oficer. – Nawet w Lwich Wrotach.
– Lwie Wrota zostały założone przez piratów, korsarzy i rozbitków – zauważył Dougal i po raz pierwszy podczas rozmowy Serafin pokiwał głową. Nawet urzędnik się uśmiechnął.
Potem oficer wrócił do dokumentu.
– Najwyraźniej pracowałeś także dla klasztoru Durmand.
– Krótko. Rozeszliśmy się po nieporozumieniu dotyczącym ich polityki wypożyczania książek – wyjaśnił Dougal.
– Nie wiedziałem, że klasztor Durmand wypożycza swoje cenne księgi – zauważył Serafin.
– Właśnie w tym rzecz – zgodził się Dougal. Tym razem urzędnik uśmiechnął się i kiwnął głową, ale Serafin tylko wzruszył ramionami.
– Twoje nazwisko występuje w związku z incydentem dotyczącym zatopionej Świątyni Wieków.
– Nigdy tam nie byłem – skłamał Dougal.
– Kilku właścicieli nieruchomości szuka cię w związku z niezapłaconym czynszem – kontynuował oficer Serafinów.
– Seria zwykłych nieporozumień – zapewnił Dougal.
– Byłeś w mieście Askalon – oświadczył oficer. – I wróciłeś żywy.
Oskarżenie było tak nagłe i nieoczekiwane, że pozbawiło go tchu. Na chwilę zawisło w powietrzu i nawet pisarz podniósł głowę. Dougal tylko kiwnął głową.
– Tak – potwierdził w końcu. – To akurat jest prawdą.
Serafin potrząsnął głową.
– Przy wszystkich twoich... umiejętnościach, dziwię się, że nie osiągnąłeś w życiu nic więcej.
– Takie już jest nasze życie w tych naznaczonych piętnem smoków czasach – Dougal odpowiedział po chwili wewnętrznych zmagań. – Być może mam problem z etyką zawodową.
– No dobrze – stwierdził barczysty mężczyzna. – Myślę, że możemy ci zapewnić nieco etyki zawodowej. Dołączysz do ekip pracujących nad jeziorem Doric.
– Nie będę miał procesu? – zapytał Dougal.
– Tylko przesłuchanie – stwierdził oficer. – Właśnie dobiegło końca. W imieniu królowej Jennah, miasta Boska Przestrzeń i narodu Kryty zostałeś uznany za winnego. Jutro rano zostaniesz odprowadzony do obozu pracy na północ od miasta.
Dougal zaczął protestować, gdy nagle otwarły się drzwi i do pomieszczenia wszedł jeszcze jeden Serafin.
O ile jego pierwszy sędzia niezbyt pasował do swojego pancerza, ten wyglądał, jakby urodził się w zbroi. Wysoki, o ciemnobrązowych włosach z przedziałkiem na środku, z długimi lokami otaczającymi twarz o szlachetnych rysach niczym z obrazu.
Dougal gwałtownie wciągnął powietrze – miał przed sobą Logana Thackeraya, kapitana Serafinów w Boskiej Przestrzeni, czempiona Jej Wysokości królowej Jennah, obrońcę Kryty. Ten człowiek stał się legendą jeszcze zanim wstąpił w szeregi Serafinów: był członkiem jednej z najbardziej znanych gildii w historii, Ostrza Przeznaczenia. Choć gildia została rozwiązana, legenda Logana Thackeraya wciąż rosła.
Przesłuchujący go oficer natychmiast zesztywniał i zasalutował, natomiast pisarz odłożył pióro i ukłonił się z szacunkiem. Nawet Dougal poczuł, jak jego kręgosłup prostuje się i sztywnieje w obecności kapitana.
– Poruczniku Groban – ostro odezwał się Logan.
– Panie kapitanie – Groban gwałtownym ruchem zakończył salut. – Właśnie miałem przydzielić więźnia do obozu pracy.
– Dougal Keane? – zapytał Logan.
– Tak jest! – potwierdził Groban, zadowolony, że kapitan interesował się jego sprawami. Dougalowi natomiast zrobiło się słabo: gdy ktoś ze szczytów władzy zna twoje nazwisko, nigdy nie wróży to dobrze.
– Ma zostać zwolniony – oświadczył Logan.
Na twarzy Grobana pojawił się wyraz zmieszania, jakby Logan rozbłysnął nagle boską aurą i zaczął unosić się w powietrzu.
– Zwolniony? – powtórzył porucznik.
– Z rozkazu Jej Wysokości ma zostać przekazany pod opiekę Straży Obywatelskiej – wyjaśnił Logan, a Dougal poczuł, że jego żołądek zmienił się w otchłań bez dna. Królowa? Czemu jego losem miałaby się interesować królowa?
Porucznik Groban zaczął grzebać w swoich kluczach i po chwili otworzył drzwi do celi. Następnie, wybierając mniejszy klucz, zajął się rozpinaniem kajdanów Dougala.
W głowie więźnia kłębiły się zmieszane myśli. Czemu interesowała się nim Straż Obywatelska? Tworzyła ją grupa niedoszłych rycerzy i bohaterów zajmujących się walką ze Starożytnymi Smokami oraz ich sługusami. Najbardziej beznadziejna z beznadziejnych spraw.
Czemu chcieli go przejąć? Przez jego głowę przemknęła lista ludzi, których obraził, okradł lub był im winien pieniądze. Nic nie znalazł.
– Prawdziwy z ciebie szczęściarz – stwierdził Logan, zwracając się teraz do Dougala. – O twoje zwolnienie poprosił osobiście ktoś o wpływach wystarczających do wydostania cię stąd. Sądząc po tonie głosu, było jasne, że Logan wolałby zobaczyć, jak Dougal odbudowuje port gdzieś na brzegu jeziora Doric pod nadzorem uzbrojonej straży. – Na twoim miejscu bardzo bym się starał jej nie rozczarować. Nie chcę cię tu więcej widzieć. – Jego słowa nie zdradziły, czy miał na myśli więzienną celę, Boską Przestrzeń, czy całą Krytę.
– Jej? – zdołał wydusić Dougal, czując zawroty głowy.
Logan podszedł do drzwi.
– Pani? – odezwał się.
Do pomieszczenia weszła szczupła kobieta w kolczudze, a serce Dougala na chwilę zamarło. Jej kasztanowe włosy układały się w ciasne loki niesięgające ramion, a z lodowato niebieskich oczu emanował chłód zawodowego żołnierza.
– Riona – cicho powiedział Dougal.
– Riona Grady ze Straży Obywatelskiej – przedstawiła się, wyciągając w stronę kapitana dokument z czerwoną pieczęcią. – Mam przejąć odpowiedzialność za więźnia w imieniu mojego zakonu.
Dougal wyciągnął nadgarstki w stronę Grobana.
– Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, poruczniku – powiedział – chyba byłbym bezpieczniejszy, gdyby założył mi pan z powrotem kajdany i wychodząc zamknął drzwi celi.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz