Uwielbiam smoki. Od kiedy tylko pamiętam, fascynowałem się tymi stworzeniami i kiedy usłyszałem, że ma pojawić się gra, w której będzie można sterować smokiem, pomyślałem sobie, że muszę w nią zagrać. Ta gra nazywa się "Divinity: Dragon Commander". Czy warto wgłębiać się w ten świat? Przekonacie się już za chwilę, czytając wrażenia z wersji beta, sporządzone przez Hassana.

"Czytających ten artykuł lojalnie uprzedzam – siadając do gry "Divinity: Dragon Commander" słabo wiedziałem, czego się spodziewać. Jasne, przewinęła mi się gdzieś w kuluarach, ale zdecydowanie bardziej zainteresowany byłem rozwijanym w tym samym czasie "Divinity: Original Sin". Po kilku godzinach gry w betę – ciężko mi się jasno określić.
Jedną z przyczyn moich obaw jest obrazek wyżej czy raczej to, co jest na nim zawarte. "Smoki z jetpackami", określenie (dla niektórych niemalże oksymoron), którym promowany jest "Dragon Commander", wprowadziło mnie w nie lada konfuzję. Spodziewałem się turowej strategii w settingu fantasy, dostałem w zamian (wręcz po łbie) miks strategii turowej i tej czasu rzeczywistego, wykąpany w realiach futuro-retro-steampunku."
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz