Divinity: Dragon Commander

5 minut czytania

Wyobraź sobie, że jesteś smokiem. Technicznie rzecz biorąc pół-smokiem. Twój tatuś był imperatorem i człowiekiem, co stawia kilka trudnych pytań o tym, jak tatuś poznał mamusię, a potem skłonił do reprodukcji. Można się nawet zastanawiać "czy to tak w ogóle działa?", ale hej – to fantasy. Pomińmy też kilka innych trudnych pytań o to jak i w jaki sposób. Jeszcze raz – jesteś smokiem.

divnity

Ponieważ jedzenie dziewic przykutych do skał, wypijanie rzek i spanie na górze złota to dla ciebie za mało, dowodzisz armią robotów, które podbijają dla ciebie prowincje wyspiarskich królestw. Leniwy z ciebie smok, więc na samym polu bitwy pojawiasz się od święta, zostawiając część brudnej roboty twoim grubo ciosanym generałom, których dobrałeś sobie nie ze względu na umiejętności, a jasne cechy charakteru, najpewniej po to, by nimi łatwiej manipulować. Jeśli nie stać cię na opłacenie generałów, zostawiasz sprawę swoim robotom. Jak już nic innego nie pomoże, to och – no dobra, pojawisz się w czasie bitwy, tajemniczo materializując się na niebie i strzelając z pyska kulami ognia niczym z karabinu maszynowego. Pysk może ci się czasem przegrzać, ale hej, tak działają pyski.

Och, wspominałem, że masz jetpack?

Ponieważ nie samą wojną żyje człowiek, bawisz się jeszcze w politykę. Na swoim statku, który w zasadzie nie jest statkiem, trzymasz pięciu przedstawicieli wszystkich ras, tylko nie tej najważniejszej (ludzi?), którzy proponują ci na przykład legalizację marihuany, eutanazji i zakaz handlu w niedzielę. Nie przejmuj się subtelnymi konsekwencjami tych decyzji – przecież to świetny pomysł, jesteś smokiem i tak trudne, polityczne wybory możesz sprowadzić do prostego "tak" lub "nie". Przecież innych opcji nie ma, jesteś smokiem, postrzegasz świat w absolutach. Zabijać starych i niedołężnych? No jasne! Wniosek jest jeden – nasza polityka potrzebuje pół-smoka, wtedy wszystko będzie prostsze.

divinity dragon commander

Potem znowu trzeba załatwiać osobiste problemy naszych grubo ciosanych doradców, którzy są chodzącymi frazesami podobnie jak nasi generałowie. Z ich problemami też trzeba sobie radzić. I tak pomagamy jednej stać się lesbijką, drugiej nienawidzić mężczyzn, bo wymagamy od niej manier, kiedy wyzywa nas od kogutów (ang. cock) i jeszcze gorzej, tylko dlatego, że upomnieliśmy się o proste "proszę" przy jej tyradach na temat tego, jak to kobiety są w stanie zrobić to lepiej. Panowie są nie lepsi – jeden uważa się za jaszczurze wcielenie Erwina Rommla, a drugi jest wiecznie spłukany i razem z całym statkiem najchętniej zachlałby się w trupa. Co zresztą czyni.

imp

Są też impy, które latają myśliwcami i wymyślają bombę atomową. Noszą też gogle, które sprawiają, że niepokoisz się, jak na nich patrzysz.

Wreszcie, bo pewnie ci mało – weź sobie też księżniczkę. Oprócz kolejnej gamy trudnych pytań będziesz mógł też pomagać księżniczce tyranizować swój lud, zmieniać się i rozwijać w polu, które wybrała sobie za swoje ulubione. Tutaj od razu lojalnie uprzedzam – księżniczka jaszczurka zapowiada, że w czasie hm, hm... Kopulacji będzie miała zamknięte oczy i będzie rozmyślała o Prawie (sic!). Może zamiast popełniać mój błąd, po prostu rzuć ją na pożarcie demonowi.

Wyobraźnia na bok – witaj w "Divinity Dragon Commander", najdziwniejszym miksie gatunkowym, jaki powstał na przestrzeni ostatnich kilku lat. Oprócz miksu gry karcianej (CCG, czyli collectible card game), RTSa, wielkiej strategii w stylu gier z serii "Total War", gra ma w sobie jeszcze element RPGowy, który polega na bawieniu się w politykę i podejmowaniu ważnych (choć częściej będzie to zakaz karmienia piersią w miejscu publicznym (sic!)) decyzji, które rzekomo wpływają na mieszkańców krainy.

Większość moich problemów i obaw związanych z tym tytułem wyłuszczyłem już w moich wrażeniach z bety. To akurat się nie zmieniło. Jednowymiarowe postacie, których pierwsze dwa zdania i wygląd wystarczą, by wprawne oko wyłapało wszystkie ich cechy charakteru i ewentualne trudne decyzje z nimi związane w późniejszym terminie (wyłapałem od razu, że pani jaszczurka będzie chciała demokrację, normalna pani generał jest lesbijką, a generał-cyborg będzie chciał się ze wszystkimi upić) – co da się wybaczyć przez fakt, że w angielskiej wersji językowej postacie te mają całkiem niezły voice acting i są czasami autentycznie zabawne. Szczególnie impy, które urzekły mnie kompletną losowością podejmowanych decyzji i całkowitym naciskiem na rozwój technologii wybuchów.

divinity dragon commander

Odniesiono się akurat do tego, na co też narzekałem i teraz co turę otrzymujemy raporcik z tym, co sprawiły nasze decyzje, jakie dostaliśmy karty i tak dalej – dzięki temu gra jest bardziej przejrzysta i łatwiejsza do ogarnięcia. Mimo wszystko dalej największą frajdę mam z toczenia bitew na dużej mapie, tej strategicznej, bo tryb strategii czasu rzeczywistego jest pod względem mechaniki rozgrywki najsłabszym elementem "Dragon Commandera". Coś, co powinno być jego najmocniejszą częścią, wciąż wymusza zbyt dużo mikrozarządzania jednostkami i kładzie zbyt duży jak na mój gust nacisk na taktykę rushu zergów – czyli od początku gry stado startowych jednostek gna chyżo po mapie w celu przejęcia neutralnych punktów, a potem atakuje przeciwnika fala za falą, byleby do zwycięstwa. W takim sposobie gry jest zero finezji, a w grze, która kładzie nacisk na mądre rozstawianie jednostek, tryb RTSowy traci na sensie – szczególnie, że w każdej chwili stacjonującą na prowincji armię mogę powiększyć o najemników, smoka i jednostki, które wyprodukuję w fabrykach już na małej mapie, a które po walce magicznie znikają.

divnitydivnity

Graficznie jest w porządku – gra najlepiej prezentuje się w czasie dialogów, a mapa strategiczna ma rewelacyjną estetykę, szczególnie jeśli idzie o wygląd pionków. Zrobione tak, by przypominać drewniane figury z pokojów strategicznych widocznych czasem na filmach wojennych, delikatne animacje rozmaitych ozdób widocznych na jej krawędziach i zaznaczone jakby czarnym piórem ruchy pionków dodają grze poczucia prowadzenia faktycznej wojennej kampanii – co uzupełnia też czasami muzyka. Czasami przestaje, zaczynając przypominać muzykę, która kojarzy mi się przede wszystkim z drugim "Red Alertem", albo jakieś futurystyczne trele z serialu sci-fi rodem z lat 60.

divinity dragon commander

"Dragon Commander" to gra ze wszech miar nierówna. Mocna w jednym aspekcie cierpi na kilka przypadłości, których spokojnie dało się uniknąć, bo taki miszmasz ma potencjał, zupełnie jak wydany równolegle tytuł o prezydencie-raperze-superbohaterze. Jak dla mnie jednak, potencjał ten został wykorzystany jedynie w ćwierci. Mogło być lepiej, choć nie powiem – jak już wciągnąłem się w toczenie kampanii przeciw siostrze smoka, która wyrwała sobie język, żeby uciszyć głosy w swojej głowie, nie wiedzieć kiedy strawiłem kilka godzin.

Miałem dość smoków w becie i dalej mam ich dość. Ale to jednak smok z maszynowym zionięciem i jetpackiem. To jak tyranozaur z minigunem. W kosmosie.

divinity dragon commander

Dziękujemy firmie CDP za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Plusy
  • Świetna mapa strategiczna
  • Oprawa
  • Dobry voice acting
  • Humor
  • Momentami fajna muzyka
  • Zbieranie i gra kartami!
Minusy
  • "Nasza" polityka w grze
  • Jednowymiarowe postacie
  • Binarne trudne decyzje
  • Mierny tryb RTSowy
Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
7.13 Średnia z 4 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...