Fragment książki

1 minuta czytania

Spojrzeli po sobie zaskoczeni. Ten z lewej bez słowa wszedł do środka. Jego kumpel, który został ze mną, wyglądał już jakby mniej nonszalancko. Z uwagą mi się przypatrywał, jego wzrok wędrował od miecza na pasie, przez ramię, do jelca katzbalgera na moim lewym boku, tuż pod ręką. Od przybycia do Anagondu nie miałem czasu się gdzieś zatrzymać i odłożyć żelastwo. Stałem bez ruchu, pozwalając, aby ciepłe promienie słońca grzały mnie w plecy. Lubię ciepełko. Strażnik swoją inspekcję skończył na moich bicepsach. Te zazwyczaj wystarczają, żeby tacy jak on zaczęli się bać. Sto dwadzieścia pięć kilogramów mięśni, kości i ścięgien. Każdy, nawet najdrobniejszy fragment ciała nawykł do tego, by tłuc, bić, siekać, kopać, łamać i rozrywać. Tych, którzy się mnie nie boją, boję się z kolei ja. Z tym, że oni o tym nie wiedzą, tej przyjemności im nie dam.

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...