Cenega ostatnio wydała w naszym kraju dwie gry – "Borderlands 2" i "Torchlight 2". Ta druga zadebiutowała cyfrowo wczoraj, na pudełkową wersję przyjdzie jej jednak jeszcze poczekać, ale "Borderlands 2" pojawił się już dziś na sklepowych półkach.
Dwie ciekawe produkcje w tak krótkim czasie wydane przez Cenegę – niestety o polskich napisach można co najwyżej pomarzyć, bo obecnie dystrybutor nie planuje tłumaczyć żadnej z podanych gier. Czy tylko mnie taka tendencja irytuje? Czy wydawca nie powinien obowiązkowo tłumaczyć gier, a już na pewno tak głośne tytuły, jak te? Cenega świetne spolszczyła niektóre gry, nie tylko kinowo – "Risen 2: Mroczne Wody", "Skyrim" czy "Rage". Niestety część pozycji w dalszym ciągu nie zasługuje nawet na polskie napisy. Szkoda.
A producenci akurat się popisali, bo "Borderlands 2" zbiera dobre oceny, a ja słyszałem o opinii, że "Torchlight 2" jest lepszy od... "Diablo III"! A wy zakupiliście już produkcję Gearbox Software i hack'n'slasha od Runic Games?
Komentarze
Zresztą gdyby Cenega spolszczyła "Borderlands 2", to na płytce na pewno znalazłaby się także angielska wersja.
Tak samo byłoby w przypadku Borderów - bo po przejściu 13 rozdziałów dwójki i kilkunastokrotnym playthrough przez jedynkę wiem, że w grze jest mnóstwo humoru, którego przetłumaczenie na język polski graniczy z cudem, albo jest zwyczajnie niemożliwe. Nie tylko na język polski zresztą.
Zresztą, kiedyś w gry grało się ze słownikiem pol ang, albo ang-ang (ja tak przeszedłem pierwsze Monkey's Island i Grim Fandago, dla przykładu) i przejście i co ważniejsze, zrozumienie tego co się dzieje dało mi niemało satysfakcji, a dzisiaj, w dobie powszechnej nauki j. angielskiego powinno być tym prościej.
O ile z tym "Torchlightem" da się jakoś przeżyć (bo to slasher nieskażony głębokim wątkiem fabularnym), to za "Borderlands 2" ktoś powinien jednak dostać ostro po dupie, bo tam historia odpowiada jednak za istotną część w delektowaniu się klimatem.
Cytat
Dokładnie, jak wspomniał Krzysiek, w poprzedniej części konsument miał wybór - teraz nie ma absolutnie żadnego. Dlatego nie mam pojęcia, dlaczego niektórzy wychwalają decyzję dystrybutora, który generalnie przerobił rodzimą społeczność na szaro (bo na dodatek trzeba zapłacić 20 zł drożej niż za pierwszą część, a polski wydawca nie kiwnął nawet palcem).
Język angielski znam jako tako ,ale podobnie jak Sosna nie chciałabym sprawdzać co 5 minut dziennik zadań i tłumaczyć sobie treść questa
Takie granie mnie nie bawi
* Co sie dzieje z tymi dystrubutorami ?
* Pytanie oczywiście było retoryczne
Lubię amatorskie projekty tłumaczeniowe, bo wtedy zajmują się nimi zapaleńcy, nie rzemieślnicy, którzy za grosz nie chcą poświęcać inwencji twórczej na jakąś durną grę, no przecież. Jakkolwiek nie zgadzam się z większością przesłań pana, którego zaraz zacytuję, tak jego zdanie na temat filmów z lektorem w mojej opinii rozciąga się też na inne media, w tym gry - szczególnie jeśli idzie o pannę Annę z biura tłumaczeń. Uwaga, rzucam źródłem:
A jeśli idzie o dystrybutorów, to szczerzę mówię, jeśli mają przetłumaczyć grę po to żeby była przetłumaczona i wywalić z niej cały jej urok w ten sposób, to niech sobie dadzą siana. "Fajna kurwa łajba Shepard" z polskiego tłumaczenia pierwszego Mass Effecta jest tego najlepszym przykładem.
Cytat
Nie.
Osobiście zaliczam się do ludzi, którzy nie mają problemu ze zrozumieniem zawiłości wyspiarskiego języka, ale gry komputerowe bardziej traktuję jako formę relaksu. Po kilku godzinach ciężkiej pracy, pragnę dać odpocząć szarym komórkom, wygodnie rozsiąść się na obrotowym krzesełku i spokojnie rzucić się w wir intrygi. Obcy język nie pozwala mi na coś takiego i zmusza mnie do pracy na pewnych obrotach. Dlatego nie czytam książek w oryginale i staram się unikać jak ognia angielskich wersji językowych ulubionych produkcji - zwyczajnie taka rozrywka nie sprawia mi pełnej przyjemności. Pomijam już slangi, idiomy czy wszelakie gry słowne, przy których czasem nawet wysiadają ludzie z zaawansowanym angielskim zainstalowanym na osobistym twardzielu w czaszce. Może Sosna też tak ma?
Taki nasz grzeszny przywilej, który powinien zapewnić nam rodzimy dystrybutor, bo inaczej kilkoma kliknięciami myszki zakupię sobie daną produkcje przez steamopodobne serwisy po cenie promocyjnej. Tylko potem jest płacz, że gry się kiepsko u nas sprzedają, że nie szanują nas wydawcy, że piraci, że gracze mają w tyłku ten nasz zaściankowy rynek. Tylko, jak mają nie mieć, skoro sam dystrybutor nie kiwnie palcem, po cichu licząc, że konsument mimo wszystko kupi za 140 zł? Do jasnej anielki, chcę wspomóc tę naszą lichą gospodarkę i wspierać polskie firmy, ale jest pewne minimum przyzwoitości, które trzeba spełnić.
Hassan, doskonale rozumiem Twój punkt widzenia i w pewnym sensie przyznaję Tobie słuszność - też nie lubię, jak ktoś mnie do czegoś zmusza (niezależnie, czy jest to konieczność grania jedynie po angielsku, czy z pełną polonizacją). Problem w tym, że traktujesz tę kwestię straszliwie apatycznie i nie mam zielonego pojęcia, dlaczego jesteś ukontentowany niekompetencją Cenegi. Podałeś dobre przykłady, ale każda z tych gier miała do wyboru dwie wersje językowe. Kto chciał "ful inglisz" - ten miał. Kto jednak chciał popykać "po polskiemu" (świadom, że tłumaczenie pomija pewne smaczki) - ten śmiało mógł to zrobić. Każdy w pewien sposób był zadowolony, bo miał wspomniane opcje. Czy przeszkadzałoby Tobie to, gdyby historia powtórzyła się z "Borderlands 2"? Mnie nie, bo po pierwsze - po tytuł sięgnie teraz zdecydowanie mniej graczy niż miało na to ochotę (co jest kiepskie w kilku kwestiach). Po drugie, bo pomimo, że śmieszy mnie, gdy ktoś chce oglądać, na ten przykład, "Avengers" z dubbingiem (świrrrrrry ), to jestem zadowolony, że dystrybutor pomyślał o tym, wcale nie małym, procencie konsumentów.
Ja cieszę się, że nikt nie skrzywdził tej gry złym tłumaczeniem - fakt, że zagrałoby w nią więcej osób jest mi równie obojętny, bo nie jestem dystrybutorem - nie zależy mi na dobrej sprzedaży, bo nic z niej nie mam (nie chcę się tu wdawać w kwestie cen i kosztów dystrybucji, bo i tak w Polsce ceny gier są niskie w porównaniu do amerykańskiego 59,99$, przynajmniej jeśli chodzi o nasze portfele) - bardziej bolałoby mnie jakby ktoś mi po takiej rozgrywce napisał, że jego B2 w ogóle nie śmieszyły, bo tłumacze pokpili sprawę.
Zabawny fakt o wyborze - Battlefield 3, mimo że w pełni spolonizowany, do zmiany języka wymaga grzebania w głębiach rejestru, a mogę się założyć że przeciętny gracz mógłby uznać to za czarną magię. Podobnie sprawa się ma z większością nowych tytułów EA - gra instaluje się w języku systemu i w dupie, jesteś polakiem, żryj polską wersję i nie narzekaj, że dupna, tylko się ciesz, że jest. A jak Ci nie pasi, to do regedita.
Nie zrozum mnie jednak źle - samo tłumaczenie, spolszczanie różnych rzeczy pasuje mi i nie mam z tym problemu - moje granie/oglądanie różnych rzeczy po angielsku to tylko i wyłącznie moja preferencja i kaprys, jednak nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy oglądam coś na przykład ze znajomymi, albo z dziewczyną, mamy napisy i widzę na ten przykład błędy rzeczowe, bo tłumacz źle usłyszał i tym prostym sposobem pokręcił całą fabułę wątku. Podobnie ma się sprawa w grach - jeśli tłumaczenie ma być, żeby było i ma w ten sposób spłycić grę, to ja chyba nie chce. Jeśli jednak dystrybutor by się przyłożył i dokonał z grą cudów jeśli idzie o spolszczenie - będę bił brawo i rzucał kwiaty. Nie trzeba długo myśleć o takim przykładzie - Baldur's Gate 2, jedyna w moim mniemaniu gra z wersją polską lepszą od oryginalnej - wciąż lśniący promyczek światła mówiący, że można.
Ponadto czasami lektorzy dobijają mnie swoimi tekstami, jak zawsze zabójczy Malfurion i jego "Aszenwale". [dla niezaznajomionych, powinno być \"aszenwil\"]
Użytkownik Hassan' dnia niedziela, 23 września 2012, 02:33 napisał
Dobra, ale to EA, nie Cenega
Moim zdaniem powinni spolszczyć "Borderlands 2". Oczywiście nikt nie karze wam grac po polsku, ale taka wersja dla reszty graczy byłaby błogosławieństwem. Można mieć pretensje, gdy źle przetłumaczono grę, spłycając ją, ale nic nie da się zrobić dokładnie, a może Cenedze tłumaczenie wyszłoby znośne - kto wie? Mnie, jako wielbicielowi polskich wersji, to by wystarczyło. Tym bardziej, że grając w "Risena 2" czy "Sleeping dogs" z polskich napisów byłem bardzo zadowolony, a z dubbingu w tym pierwszym w ogóle byłem szczęśliwy, bo został wykonany rewelacyjnie.
Użytkownik Hassan' dnia niedziela, 23 września 2012, 02:33 napisał
A "Wiedźmin 2"?
Ogólnie według mnie porównywanie aktorów mówiących różnymi językami to nieporozumienie. Ja jestem zwolennikiem polskich dubbingów i jeśli został wykonany dobrze, to nie widzę argumentów na granie w angielskiej wersji. Rozmawiam po polsku codziennie i miło mi się gra, słuchając także języka polskiego, o ile dubbing został wykonany przyzwoicie, a nie od czapy.
Cytat
A "Wiedźmin 2"?
Czy ja nie mam świadomości czegoś? Zawsze wydawało mi się, że w Wiedźminie to polska wersja jest oryginalna... Jak coś, to mnie uświadomcie.
Nawiasem mówiąc, do serii BG mam mieszane uczucia, bo grałem w obie części w wersjach PL i ENG - polska miejscami była lepsza, ale miejscami niedopasowana (mówię głównie o dubbingu i aktorach). Natomiast w samym tłumaczeniu tekstów też było trochę potknięć (pewnie spowodowanych napiętymi terminami) i nie zauważonych nawiązań (przez to źle przełożonych), które zauważyłem dopiero grając w wersję oryginalną.
Cytat
Prosty argument - niektórzy to lubią i czasem granie w niektóre gry/oglądanie niektórych filmów po polsku uważają za bezsens (zgadzam się z Hassanem co do Latającego Cyrku Monty Pythona - tylko w oryginale! ). Ale też zgadzam się, że powinien być dla graczy prosty w obsłudze wybór pomiędzy wersjami językowymi - wtedy wszyscy powinni być zadowoleni, każdy będzie grał w takiej wersji jaka mu odpowiada. Też nie widzę argumentu na przymuszone granie w angielskiej wersji.
I jeszcze jedno, na marginalnym marginesie:
Cytat
Każe - od kazać -> tu poprawne
Karze - od karać
Proste, nie?
Cytat
Już niedługo, Hassan, już niedługo...
Wiedźmin był robiony przede wszystkim pod język angielski - potem dołożono do niego polski dubbing - poznać się można po złym lipsyncu na polskiej wersji. Zresztą, Dead Island, mimo, że z polskiej ziemi, polskiego dubbingu (nie wiem czy polską wersję w ogóle, w obie grałem po ang) nie ma, podobnie zresztą jak Bulletstorm.
Użytkownik porfirion dnia niedziela, 23 września 2012, 12:00 napisał
Ale co do tego argumentu, to już było moje osobiste wyznanie Mnie po prostu nikt nie przekona do grania w gry nie polsku, gdy jest polska wersja.
Użytkownik Hassan' dnia niedziela, 23 września 2012, 00:02 napisał
Nie ma żadnej sprzeczności, tylko ty wychodzisz z założenia, że albo umiesz angielski bardzo dobrze, albo wcale. Jak napisałem dogadać się po angielsku potrafię z obcokrajowcem, nie jest to problem, ale oczywiście mam pewne ograniczenia, grając w grę po angielsku rozumiem większość tego co mają mi do przekazania, ale jak ktoś zarzuci mi slangiem, albo mam jednocześnie biec, strzelać i słuchać, to wypadam. Żeby czerpać tą samą przyjemność z gier po angielsku co po polsku trzeba po prostu bardzo dobrze znać język, skoro ty nie widzisz w tym problemu to zazdroszczę, ale weź pod uwagę, że nie jesteś w większości, a w zdecydowanej mniejszości. Cenega działa moim zdaniem irracjonalnie, prawdopodobnie to posunięcie to kolejna próba zbadania reakcji rynku.
Dodaj komentarz