Przy wszystkich zajęciach, jakie znajdzie sobie człowiek, czasem ciężko wygospodarować czas na przyjemności. Jednak odrobina dobrej organizacji okazjonalnie pozwala osiągnąć w tej kwestii zdumiewające rezultaty. Poza tym warto mieć w obowiązkach coś, co nie tylko nam nie przeszkadza, ale też relaksuje. Tak więc miło jest mi dziś się do was zwrócić z przemyśleniami na temat kolejnej części przygód Beniamina Ashwooda, zatytułowanej "Pusty Horyzont".
Beniamin i jego kompania nie mogą złapać tchu. Od czasu bitwy o Szczelinę zagrożenie stwarzane przez demony tylko się pogarsza, nadal brakuje sposobu na rozwiązanie problemu, a do tego Sanktuarium wciąż stąpa im po piętach. Nie mając innych opcji, muszą postawić wszystko na jedną kartę: wybrać się do pustynnej krainy Dirhadji, gdzie mogą przebywać magowie dysponujący wiedzą, która pozwoli im na uporanie się z zagrożeniem. To jednak oznacza kolejną niebezpieczną, grożącą śmiercią eskapadę. Ale czy paląca pustynia i zamieszkujący ją brutalni koczownicy mogą być gorsi od czegokolwiek, z czym spotkali się do tej pory?