Czasem muszę mocno się uszczypnąć i kilkakrotnie wejść na oficjalną stronę „Dragon Age II”, gdyż nie mogę wprost uwierzyć, że o tytule, który ma mieć premierę już 11 marca, nie wiemy praktycznie nic. BioWare wciąż zalewa nas banałami, nieistotnymi informacjami i skandalicznie krótkimi urywkami z rozgrywki, zamiast rzucić jakiś soczysty kawał mięsa, który zaspokoi głód wieści. Co jak co, ale w przypadku produkcji takiej rangi wymaga się konkretów, szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę wszystkie te rewolucyjne zmiany, które zapowiadają twórcy. Jakieś minimum przyzwoitości powinno być, bo nie wszyscy są fanatycznymi fanami tego studia, zdolnymi zakupić przysłowiowego kota w worku sygnowanego hasłem „nowa gra BioWare”.
Tak czy siak, trochę sobie popsioczyłem, więc spokojnie mogę przejść do konkretów. Jeżeli jesteście ciekawi, czy Wasz wychuchany sprzęt podoła „kontynuacji duchowego spadkobiercy Baldur’s Gate” (ha, jak komicznie to teraz brzmi) czy też będziecie musieli kopnąć się do lokalnej stodoły po jakiś traktor, to Chris Priestly przychodzi Wam z pomocą.