"Żywe srebro" to ambitna w formie powieść historyczna ze sporymi walorami edukacyjnymi. Fantastyki nie sposób się tu doszukać, chyba że obdarzymy tym mianem fikcję literacką, powszechnie obecną w tego typu książkach. Akcja toczy się w całej siedemnastowiecznej Europie – głównie w Londynie i Amsterdamie, ale zahacza również o oblężony przez Turków Wiedeń, a nawet epizodycznie przenosi się za Atlantyk, do angielskich kolonii w Ameryce. Kulminacyjnym momentem politycznej intrygi jest objęcie władzy w Anglii przez Wilhelma Orańskiego (chwalebna rewolucja), ale nie brakuje także innego rodzaju spektakularnych wydarzeń: ostatniej wielkiej epidemii dżumy i następującego po niej gigantycznego pożaru (Londyn 1665 – 66) czy też wspomnianej już odsieczy wiedeńskiej (Sobieski się pojawia!).
Barwna epoka i wielowymiarowa polityczno-religijno-naukowa socjeta została przedstawiona w sposób zgodny z historyczną prawdą, acz daleko odbiegający od podręcznikowych stereotypów. Przykładowo tylko: szczegóły z młodości Newtona – wcześniaczy poród, półsieroctwo, upokarzający studencki status i dorabianie lichwą – są w pełni wiarygodne. Podobnie jak jego zainteresowanie alchemią i teologicznymi spekulacjami. Wielopiętrowe intrygi, splątane w gordyjski węzeł z kwestiami wyznaniowymi, naukowymi oraz alchemicznymi, tworzą intelektualną panoramę – ciekawą, lecz z konieczności powierzchowną – na tle której rozgrywają się losy trójki fikcyjnych głównych bohaterów. Brutalne realia, materialne i obyczajowe, zostały przedstawione z naturalistycznym, a często wręcz turpistycznym zębem. Naprawdę mocny materiał.
Autor demonstruje warsztatową biegłość, nadając każdej z trzech części odrębny styl. Jest to zarazem – jak podejrzewam – swoisty hołd składany różnym gatunkom, a może i konkretnym dziełom siedemnasto- i osiemnastowiecznej literatury. Księga trzecia – "Odaliska" – inspirowana jest powieścią epistolarną. Na szczęście Stephensonowi zabrakło konsekwencji. Sztuka pisania listów zanika i to widać. W czasach Laclosa było łatwiej. Druga część – "Król Wagabundów" – to rasowa powieść łotrzykowska. Trzyma styl i poziom. Nie wątpię, że i w części pierwszej, która dała tytuł całości, autor ukrył czytelne dla wtajemniczonych przesłanie, ale brak erudycji recenzenta nie pozwolił mu go odkryć. Do jednego z dwóch, różniących się sposobem narracji, planów czasowych pasowałby (ze względu na tematykę) "Dziennik roku zarazy" Defoe, ale brak choćby śladu charakterystycznej dla niego beznamiętności opisu. Może któryś z czytelników recenzji pomoże?
Trójka – jak na razie, bo cykl jest kontynuowany – głównych bohaterów, to Daniel, Eliza i Jack. Czyli kolejno: tchórzliwy (a może rozsądny?) purytanin, naturalista, towarzysz Newtona z uniwersyteckiej ławy, marzący o rewolucji, której nie udało się przeprowadzić jego ojcu. Inteligentna i urodziwa sułtańska niewolnica z talentem do wszelakich gier i gierek oraz wagabunda z londyńskich slumsów, zaplątany co rusz w nieprawdopodobne awantury. W takim opisie wygląda to całkiem nieźle, ale bohaterowie są główną słabością powieści. Ich los czytelnika nie obchodzi, co przy dziewięciuset z górą stronach nuży okrutnie. Powieść nie sprawdza się w podstawowym aspekcie – jako opowieść właśnie.
Barwne tło, solidna kwerenda źródłowa i zabawa formą to za mało, by uznać dzieło za udane. Dałoby się z niego wykroić ze dwie solidne popularnonaukowe prace – "Życie codzienne w Anglii w drugiej połowie XVII wieku" i "Rola Towarzystwa Królewskiego w początkach rewolucji naukowej". Autor za bardzo uwierzył w moc zgromadzonego materiału – naprawdę dużą, a dla karmionych bajkami o racjonalnym rozwoju nauki grzecznych licealistów może i szokującą – i nie przyłożył się do obróbki. Tak jakby zebranie do kupy maksymalnej ilości kolorowych kamyczków, niechby i prawdziwych diamentów, gwarantowało powstanie arcydzieła jubilerskiej sztuki.
Ambitna porażka, jeśli jednak czytelnik jest ciekaw realiów siedemnastowiecznej Europy i chciałby dopiero zawrzeć bliższą znajomość z ówczesną elitą, to może podnieść ocenę nawet o dwa oczka.
Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz