Zombie.pl

3 minuty czytania

zombie.pl,robert cichowlas,łukasz radecki

Są takie motywy w literaturze i filmie, które – choć do bólu znane, niemiłosiernie eksploatowane, z zasady mało ambitne i niewnoszące niczego nowego – po prostu szalenie lubię. Do tej grupy zaliczam między innymi horrory "drogi" oraz rozmaite wariacje na temat zombie. Nie wyrzeknę się mojej prymitywnej natury, lubię raz na jakiś czas pooglądać/poczytać o wybebeszonych flakach, obgryźć kilka paznokci i po raz setny krzyknąć "gdzie leziesz, idioto". Taka jednak niewdzięczna rola rzeczonych wątków, że choć dostarczają mi upragnionej rozrywki, jednocześnie ze względu na wspomnianą wtórność nie zasługują na zbyt wysokie oceny. Niemniej jednak, gdy tylko "Zombie.pl" zawitały w mych progach, zabrałam się do nich z tym samym, co zwykle w takich przypadkach podnieceniem, by przeczytać (z grubsza) tę samą, co zwykle historię.

Karol Szymkowiak jest restauratorem. Nie z gatunku tych, którzy z wielkim entuzjazmem biorą się za biznes, by jakiś czas potem, z jeszcze większymi długami błagać o pomoc Magdę Gessler. Przeciwnie. Jemu się powiodło i obecnie razem ze wspólnikiem świętują otwarcie kolejnego przybytku, tym razem w Gdańsku. Jedynym zmartwieniem mężczyzny jest żona, która ostatnimi czasy zdaje się od niego coraz bardziej oddalać. Kocha ją i syna, postanawia więc coś zmienić w swoim życiu. Tyle że od jutra, bo dziś zamierza zaszaleć.

Gdy następnego dnia budzi się na potężnym kacu, coś jest nie tak. Bardzo nie tak. Znajduje pozbawione głowy ciało kumpla, a chwilę później, w hotelowej recepcji, kolejne trupy. Niektóre z nich są przy tym podejrzanie ruchliwe. Nie działają telefony, telewizja. Karol opuszcza budynek i szybko przekonuje się, że cokolwiek się nie wydarzyło, dotyczy to całego miasta. Powoli dociera do niego, że oto nadeszła epidemia zombie. W tej sytuacji jedynym, co trzyma go przy życiu i popycha do działania, jest jego rodzina. Musi za wszelką cenę dotrzeć do Poznania i dowiedzieć się, co z jego najbliższymi.

Dalej następuje to, co nastąpić musiało – spotkanie innych ocalałych, poszukiwanie zapasów, broni. Są walki z zombie, są więc i ofiary. Konieczne jest znalezienie schronienia. Gdy już się takie trafi, bohaterowie zyskują poczucie względnego bezpieczeństwa i zaczynają wstępnie organizować sobie życie. Ale prędzej czy później każda twierdza musi runąć, by protagoniści nie mieli zbyt łatwo. Nie obejdzie się bez wędrówki – czytelnik ma wtedy okazję zaobserwować, do jakich zniszczeń doprowadziła apokalipsa zombie. Nie grzmijcie, tropiciele spoilerów, nic z tego, co wymieniłam wyżej, nim nie jest, bo choć nie sposób z góry przewidzieć, dokąd los zawiedzie poszczególne postaci, to jednak w tego typu historii pewne elementy wystąpić po prostu muszą.

zombie.pl,robert cichowlas,łukasz radecki

Konwencja konwencją, ale żeby opowieść nie zginęła w tłumie, trzeba wprowadzić coś nowego, nietypowego, co pozwoli ją odróżnić od innych. Takich elementów w "Zombie.pl" jest kilka, z żalem jednak stwierdzam, że w tym wypadku nie można uznać ich za zaletę powieści. Oczywiście wprowadzenie elementu zaskoczenia jest zawsze mile widziane, pod jednym wszakże warunkiem: że zabieg ten będzie miał ręce i nogi. Tymczasem autorów najwyraźniej poniosła wyobraźnia. Pierwszym takim zgrzytem jest niewiarygodny zbieg okoliczności, w wyniku którego zaplanowana akcja przestępcza przypada na dzień, w którym rozpętuje się apokalipsa. Dziwne, nieprawdopodobne, ale jeszcze do przełknięcia. Całkowicie absurdalnie robi się, gdy protagoniści docierają do Malborka, gdzie natrafiają na dwa rywalizujące ze sobą zespoły. Z lektury wynika, że niektórzy całe życie marzą o wystąpieniu jakiejś katastrofy i przygotowują na tę okoliczność plan przejęcia świata. Nie wiem bowiem, jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w ciągu zaledwie kilku dni formuje się doskonale zorganizowana grupa, która nie tylko ma przemyślaną strategię obronną, opracowane zadania dla każdego z członków, ale też bardzo sprecyzowaną wizję przyszłości, do której chce dążyć. zombie.pl,robert cichowlas,łukasz radecki Dodajmy do tego równie niezrozumiałe zachowanie wojska, które również zdaje się mieć od dawna przygotowany plan działań na wypadek inwazji zombie. Pewne pozory realności powinny być zachowane niezależnie od gatunku, jaki się tworzy.

W książce nie brakuje też błędów czy też może niedoróbek. Na kilka chwil zatrzymał mnie opis powrotu przejechaną wcześniej drogą. Nie mogłam i nadal nie potrafię zrozumieć, jakim cudem bohaterowie, wróciwszy do miejsca, w którym wcześniej przejechali sporą grupę zombie, najpierw ujrzeli ślady po tej masakrze, a dopiero później dotarli do pozostałych przy "nie-życiu", choć jak piszą autorzy, rzeczeni truposze podążali za protagonistami. Podobnie bezsensowny wydał mi się atak na kościół, w którym schroniła się grupka ocalałych – pomijając fakt, że teoretycznie miał być on bezpieczny, to nie wiadomo skąd w ogóle zainteresowanie zombie tym budynkiem. Takich budzących wątpliwości kwestii jest więcej, ale poprzestańmy na tych dwóch.

Książka duetu Cichowlas & Radecki jest małym, ale jednak rozczarowaniem. Autorskie pomysły nie są szczególnie udane, natomiast w miejscach, gdzie wystarczyło zgrabnie powielić znane klisze, twórcy zaliczyli kilka potknięć. Zabrakło tu warsztatu, zawiodła również redakcja, która przepuściła sporo niedoróbek. "Zombie.pl" da się czytać, być może nawet z pewną przyjemnością, pod warunkiem jednak, że zrezygnuje się z oczekiwań względem oryginalności, wiarygodności i kunsztu, skupiając się na samej opowieści.

Dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
4
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Do tej pory się zastanawiam jak ta książka mogła wygrać plebiscyt na "Złotego Kościeja" w kategorii "Najlepszy horror 2016".
0
·
Też byłam tym zdumiona, tym bardziej biorąc pod uwagę fatalne oceny np. na lubimyczytać. Wydawało mi się, że kto jak kto, ale miłośnicy tematu raczej tego nie kupią.
Ona nie jest tragiczna, jeśli oczekuje się wyłącznie opowieści o zombie - ucieczek, starć, jakiegoś poszukiwania schronienia, itp. Natomiast jak się wgłębić, to historia jest strasznie niewiarygodna, nawet biorąc pod uwagę tematykę. Gust gustem, ja sama lubię zombiaki, ale dla niedoróbek trudno znaleźć usprawiedliwienie.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...