„Zasłona kłamstw” to średniowieczny kryminał w stylu noir osadzony w XIV wieku. Nikogo chyba nie zdziwi fakt, że ta książka to debiutancka powieść. Ostatnio coraz częściej takowe są wydawane, gdyż pokłada się duże nadzieje w nowych pisarzach. Akcja tej pozycji rozgrywa się w Anglii, z którą zapoznałem się już w trakcie czytania „Jeri Westerson.
Crispin Guest w całym swoim dotychczasowym życiu popełnił jeden duży błąd. Był nim spisek przeciwko królowi Ryszardowi. Władca, wtedy jeszcze nastoletni chłopak, skazał na śmierć wszystkich spiskowców. Crispin ledwo uszedł z życiem dzięki swemu panu, lecz został pozbawiony godności rycerza, włości, tytułu szlacheckiego i całego majątku. Zabroniono pomagać mu w jakikolwiek sposób, aby był zdany tylko na siebie. Zarabia na życie jako tropiciel – odnajduje zagubione przedmioty, czasem prowadzi śledztwa. Pozostała mu tylko jego inteligencja i talent do pakowania się w kłopoty.
Cała intryga rozpoczyna się tajemniczym zleceniem. Pewien kupiec proponuje Crispinowi dużą kwotę pieniędzy w zamian za śledzenie swojej żony, podejrzewanej o cudzołożenie. Pozornie proste zadanie przeistacza się w dużą intrygę, rozpoczynającą się śmiercią... jego zleceniodawcy. Kto go zabił? Żona? Służący? A może kupiec uwikłany był w jakieś tajemnicze sprawy, które okazały się dla niego niebezpieczne?
Wychwalałem świetnie zarysowane postacie w „W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka”, lecz jeszcze lepsze okazały się pod tym względem charaktery w „Zasłonie kłamstw”. Duża w tym zasługa głównego bohatera, będącego nie szlachetnym, miłym, przyjaznym panem, lecz twardym, gniewnym, nieobliczalnym oraz stawiającym zawsze na swoim facetem. Nie boi się szeryfa, uciekającego się do przemocy, aby wyciągnąć od niego informacje. Jest wierny swoim zasadom, nawet tym złym. A jeśli będzie trzeba, nasz protagonista nie zawaha się użyć siły w trakcie własnych przesłuchań. Wszystko dopełnia jego barwna przeszłość. Przy Crispinie, Burton, bohater powieści Marka Hoddera, wypada dość blado. A to jeszcze nie koniec, bo jak na dobry kryminał przystało, poznamy tajemniczą i ponętną kobietę, wspomnianego wcześniej szeryfa, nastoletniego złodziejaszka Jacka, pełniącego rolę służącego Guesta, czy włoskich złoczyńców, którzy są średniowiecznymi odpowiednikami mafiozów. Krótko mówiąc: różnorodnych i ciekawych postaci ci u nas dostatek!
Na kryminał składają się najczęściej sieci intryg, tajemnic i nieoczekiwanych zdarzeń. „Zasłona kłamstw” spełnia wszystkie te wymogi. Akcja powieści powoli rozwija się i podkręca napięcie w odpowiednich momentach, a tajemnic jest sporo; szkoda jedynie, że nie można odgadnąć ich samemu, gdyż często kluczem do nich jest rozmowa z daną postacią, a aby tego dokonać, należy przeczytać następne strony. Przy dialogach nie zabraknie także przedstawienia poczynań postaci, aby czytelnik mógł sobie je przeanalizować wraz z bohaterem. Autorka napisała powieść lekkim i przyjemnym stylem. Pretensje mam jednak do przedstawienia strojów, które za krótko i zbyt oszczędnie są opisywane.
Co sprowadza autorów do pisania powieści rozgrywających się w Anglii? Może magia tego państwa? W każdym razie w tym kraju będzie rozgrywała się akcja „Zasłony kłamstw”, oczywiście w jego stolicy – Londynie. W tej książce historia nie została zmieniona, na tronie zasiada król Ryszard, pojawiają się także inne postacie historyczne (jak Jan z Gandawy), a miejsca wiernie odzwierciedlają realia średniowiecza.
Zakończenie „Zasłony kłamstw” jest niczym plama na obrusie, której nie sposób się pozbyć. Zostało poprawnie napisane, lecz pewien wątek okazał się dla mnie irytujący i jestem zdania, że można go było lepiej zamknąć, a przy tym postawić kropkę nad „i” i zakończyć wszystko z hukiem, robiąc w ten sposób na czytelniku piorunujące wrażenie. Ja tego właśnie oczekiwałem, a moje wymagania rosły wraz z dalszym rozwojem akcji. Autorka postawiła niestety na otwarte, ale średnio zadowalające zakończenie, dodatkowo nie pozwalające się domyślić, jak będzie wyglądała dalsza część serii „Crispin Guest. Kroniki Ogara”, której pierwszym tomem jest „Zasłona kłamstw".
Książka Jeri Westerson to bardzo dobra powieść, o wiele lepsza niż „W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka”, i moim zdaniem bardziej zasługuje na uhonorowanie fabuły Nagrodą Philipa K. Dicka niż tytuł Marka Hoddera, gdyż zawiera ona ciekawsze i bardziej zawiłe tajemnice. Nieobliczalny i twardy bohater okryty hańbą, na czele innych także barwnych postaci, plus intrygi, spiski i nagłe zdarzenia zapełnią świetnie wolny czas. Wielbiciele kryminałów będą zadowoleni z kupna tej pozycji, a osoby gustujące w powieściach fantasy także odnajdą w niej coś ekscytującego i ciekawego. Znakomite rozpoczęcie serii!
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz