Tytuł tej książki może dziwić, ponieważ Rene Denfeld postanowiła swój debiut zatytułować "Zaczarowani". Przez chwilę można ulec przeświadczeniu, że wyżej podpisany redaktor przerzucił się na literaturę w dużo niższym przedziale wiekowym niż do tej pory. Nic z tych rzeczy, bowiem recenzowana powieść jest dość daleka od dziecięcych wyobrażeń, zaś całość da się połknąć w jedno dłuższe popołudnie. Tylko czy warto?
Wydawca, co nie powinno dziwić, już z poziomu okładki przywołuje wiele pozytywnych opinii, co ma skłonić nas do zakupu. Powinien jednak skupić się na oklepanej i nieciekawej grafice. Jeśli jednak przebrniemy przez tę estetyczną niedogodność, to trafimy do środka starego, wręcz wiekowego, więzienia stanowego gdzieś w USA. Podzielone na kilka bloków posiada cele śmierci, które "zamieszkują" osoby o kartotece wypełnionej krwawymi zbrodniami, jak też "dożywotnicy", mający resztę życia spędzić za kratami. Przez chwilę trochę zapachniało serialem "Skazany na śmierć", jednak Denfeld mniej uwagi poświęca samemu miejscu, natomiast bardziej skupia się na postaciach. W tym aspekcie autorka potrafi wycisnąć kilka łez, jednocześnie ukazując motywy działania danego człowieka. Co ciekawe, części wydarzeń musimy się domyślać, a jedynie skazani noszą jakieś imiona, przez co pozostali jeszcze mocniej intrygują.
Teoretycznie osią fabuły jest postać Yorka, który pragnie umrzeć. Tego typu zachowanie to ewenement w świecie, gdzie każdy skazany ponownie chce zakosztować słońca i zjeść porządny posiłek w restauracji. Z kolejnymi stronami odkrywamy mroczną przeszłość zarówno skazanego, jak i zajmującej się jego sprawą Pani oraz Upadłego Księdza, który – zgodnie z nazwą – przechodzi poważny kryzys wiary. Na tym tle główny narrator może się wydawać nieistotny, bowiem tak do końca nie wiemy, jakich czynów się dopuścił, jednak każdy strażnik określa jego sprawę mianem "beznadziejnej". Powinniśmy oglądać świat oczami potwora, lecz miast tego widzimy miłość do książek i godziny w więziennej bibliotece. W ten sposób nie możemy głównego bohatera jednoznacznie ocenić, bo z więziennym bossem ma tyle wspólnego, ile sadzenie kwiatów z szyciem sukienek. Denfeld podsuwa nam jednak pewien szablon ofiary, który nie przypadł mi do gustu.
Mimo to żadna z historii nie nudzi. Mamy ukazaną korupcję, cięcia budżetowe, wykorzystywanie seksualne, chęć zemsty czy w końcu brutalną prawdę o wyzwoleniu w ramach buchającego ogniem pieca. Autorka niczego nie upiększa, jednak opowiada na tyle subtelnie, że nie czujemy od razu całej grozy więzienia. Przez chwilę mamy nawet wrażenie, że wszystko jakoś się ułoży, niestety samo zakończenie pozostawia pewien niedosyt i okazuje się dziwnie przewidywalne. Pozbawiono go morałów oraz jakichś niesamowitych receptur naprawy świata, stawiając na psychikę więźniów i próbę określenia motywów postępowania bez próby ich jednoznacznej oceny.
Gdzie w tym wszystkim tytułowa magia? Widzi ją jedynie główny bohater, dostrzegając strzępy tajemniczego świata praktycznie we wszystkim. Być może jest to swego rodzaju mechanizm obronny, dzięki czemu można przetrwać kolejne lata. Przyznam jednak, że tego typu elementy jakoś do mnie nie przemówiły. Chociaż doceniam połączenie realizmu z "magicznym miejscem", to Denfeld nie udało się wywołać na mojej twarzy zaciekawienia.
"Zaczarowani" to dobra historia ze świetnie nakreślonymi postaciami i zupełnie chybionym tytułem. Chociaż akcja rozgrywa się w więzieniu, to do lektury mogą przekonać się także osoby, które do tej pory unikały podobnej tematyki. Całość jest niestety dość krótka i w finale potrafi lekko rozczarować, ale za pewien czas z pewnością do niej wrócę.
Dziękujemy wydawnictwu Papierowy Księżyc za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz