Trudno uznać mnie za miłośnika literatury młodzieżowej, chociaż na łamach GE wystawiłem niejedną recenzję książki przeznaczonej dla grona młodszego od siebie. Nic więc dziwnego, że wyciągnąłem chciwie ręce po „Wypowiedz jej imię” Jamesa Dawsona. Czy laureat nagrody Queen of Teen może liczyć na ciepłe słowa od takiego staruszka jak ja?
Nim do tego dojdziemy, lepiej poznamy Boby Rowe, czyli główną bohaterkę książki. To nastoletnia uczennica prestiżowej, chociaż nieco przygnębiającej swym gmachem szkoły Piper's Hall. Dziewczyna nie należy do najpopularniejszych czy najładniejszych, a w towarzystwie płci przeciwnej całkowicie traci tak pewność siebie, jak i zdolność wypowiedzenia z sensem chociaż jednego zdania. Nie czeka ją los Kopciuszka dzięki współlokatorce, Nai, będącej kimś na wzór starszej siostry oraz najlepszej kumpelki w jednym. Przyjaciółki ulegają namowie jednej z uczennic, Sadie, by w halloweenową noc udać się przed lustro i wywołać ducha Krwawej Mary. Chociaż próba wydaje się nieudana, to wkrótce przyjdzie nam poznać efekty nieodpowiedzialnego zachowania nastolatek.
Dawson postanowił wykorzystać znany i być może na swój sposób lubiany motyw dziewczyny, która wyrusza mordować bezbronnych ludzi. Niestety próbował przy tym wprowadzić jakiś element moralizatorski, więc nie tylko poznamy losy Mary Worthington, ale także spróbujemy jej na swój sposób współczuć. Brzmi absurdalnie? Wcale nie, bowiem autor nikogo nie zabija, zaś krew prezentuje tak okazjonalnie, że właściwie momentami zapominamy, iż mamy w ręku coś, co próbuje być nazwane horrorem dla młodzieży.
Sprawę trochę ratują postacie, jednak główna z nich, Bobbie, to przykład medium, dzięki któremu możemy rozgryźć całą intrygę. Nie obawiaj się, drogi czytelniku, o swoje szare komórki, bowiem wszystko dostajemy na tacy, ot tak, krok po kroku Mary odsłania wszystkie „wdzięki” swojego nieszczęśliwego żywota. Smutek rekompensuje nam wątek romantyczny, który co prawda wali po twarzy swoją infantylnością, ale jednocześnie wzbogaca osobowość postaci i pozwala zaprezentować na swój sposób pozytywne zakończenie, wysyłając młodszej publice impuls, wręcz motywację do tego, by odmienić swoje szare życie – nawet jeśli jest do tego potrzebny duch.
Zdecydowanie zawiodłem się jednak na Nai, której rola gdzieś od połowy książki staje się wręcz nierealna, zaś brak większej reakcji na fakt, że po pięciu dniach zniknie, aż śmieszny. Ot, Bobbie rozgryzie sprawę i będzie ok, więc jej najlepsza koleżanka pójdzie sobie pobiegać, by nie stracić formy. Podobnie Dawson postąpił w stosunku do Caina, którego luzackie podejście wydało mi się nie tyle próbą oddania nastawienia nastolatków, co prostszym rozwiązaniem, nie zmuszającym do większego wysiłku.
Polskie wydanie prezentuje się bardzo solidnie. Okładka, chociaż dosłowna, przyciąga oko, natomiast w środku znajdziemy dobrze wyeksponowane rozdziały, które szatkują całą treść pod względem chronologicznym. W tekście literówek nie uświadczymy, zaś na siłę można jedynie zbesztać Grupę Wydawniczą Foksal za brak numeracji jednej ze stron.
Podsumowując, „Wypowiedz jej imię” to rzemieślnicza robota, której brak jakiejś nutki geniuszu. Całość jest solidną pozycją w sam raz do pociągu czy autobusu, jednak po dotarciu do ostatniej strony nie czułem żadnego niepokoju czy potrzeby refleksji. Zero trupów, niewiele krwi i dość płaskie postacie sprawiają, że poniższa ocena nie jest zbyt wygórowana, ale młodszym czytelnikom te mankamenty wcale nie muszą przeszkadzać. Dla pewności nie wypowiadajcie miana „Krwawa Mary” pięć razy, o co nie musicie się martwić po przeczytaniu tej recenzji.
Dziękujemy wydawnictwu YA! za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz