Więzień labiryntu

3 minuty czytania

więzień labiryntu

Książek, w których młodzi bohaterzy są zdani na łaskę losu, świat się zmienia (na gorsze), dorośli znikają – nie jest dużo. Najlepszym przykładem takich pozycji będzie seria "Gone", która znalazła dużo wielbicieli. "Więzień labiryntu" także jest taką samą gatunkowo książką. Protagonistą tego tytułu jest Thomas, który budzi się w windzie i nie pamięta niczego prócz swojego imienia. Witają go jacyś nieznajomi, po czym okazuje się, że znalazł się w miejscu zwanym "strefą", wokół której jest labirynt. Taki opis zapowiada, jak to mówi mój kolega, książkę, "robiącą wodę z mózgu", czyli taką, gdzie wszystko dzieje się tak szybko i nieoczekiwanie, że człowiek nie może się temu nadziwić.

"Więzień labiryntu" wydaje się dosyć grubą powieścią. Niestety jest to mylne wrażenie. Okładka i strony są wielkie, lecz ten tytuł czyta się gładko i szybko. Zdecydowanie za szybko. Stron jest około 420, wielkość czcionki dobra, ale litery nie są rozłożone odpowiednio na kartce – widać, że zostało jeszcze dużo wolnego miejsca. Rozdziałów jest około 60, każdy rozpoczyna się dużymi cyframi zajmującymi pół strony. Zawierają po kilka stron, a ostatnia często jest napisana także do połowy. Powoduje to, że książka tak naprawdę jest za krótka i starczy (nawet przy wolnym czytaniu) na najwyżej kilka wieczorów.

Największym atutem "Więźnia labiryntu" są nieoczekiwane rozwoje wydarzeń, które napędzają fabułę do tego stopnia, że lekturę trudno odłożyć na później. Czytelnik jest nimi "bombardowany" i statystycznie co rozdział dzieje się coś ciekawego. Cały czas się czegoś dowiadujemy, a jedna informacja łączy się z drugą. Nie jest tu nic naciągane, a wyjaśnienia co do "strefy", Thomasa i innych nie są banalne.

Niestety, autor nie potrafi tworzyć ciekawych postaci. Główny bohater jest nijaki i jego zachowania od połowy książki nie są podobne do tych na początku. Wszystko byłoby dobrze, gdyby protagonista zmieniał się wraz z akcją powieści, a nie dostosowywał się do danej sytuacji. Na początku można go określić takimi przymiotnikami jak strachliwy czy nieśmiały. Potem zaczyna wreszcie działać i przyjmuje postać herosa, ale mimo to nie można odnieść wrażenia, że taki faktycznie jest, choć jego czyny za tym przemawiają. Genialne pomysły przychodzą mu do głowy "ot tak". Natomiast decyzje wychodzą wyłącznie z konieczności i ma się wrażenie, że ten główny aktor "Więźnia labiryntu" to zwykła szmaciana lalka, z którą autor robi co chce. Reszta osób jest ciekawsza i "prawdziwsza", choć jednak do ideału jeszcze daleka droga. Ich charakter jest łatwy do określenia i nie zmieniają go w zależności od sytuacji, jak wspominany bohater powieści. Są też takie postacie, które mogą się spodobać czytelnikowi (jak choćby Chuck, Newt czy Minho), ale niektóre wydają się dziwne, a ich cel pozostaje nieodgadniony do końca lektury, co powoduje pewien niedosyt.

Jak chyba w każdej pozycji dla młodzieży, pojawia się wątek miłosny. Autor poszedł na łatwiznę i nie mam mu tego za złe. Wszystko, co próbują nieudolnie niektórzy pisarze (poznawanie się danych osób, zalecanie się itd.), James Dashner pominął poprzez umiejscowienie tego przed wydarzeniami z "Więźnia labiryntu".

więzień labiryntu

Na początku dialogi określiłbym jednym słowem – słabe. Wulgaryzmy zostały przekształcone lub całkowicie zmienione. Kupa to klumps, pojawia się też wyraz "purwa", który wiadomo od czego pochodzi. Brzmiało to wszystko infantylnie, lecz po jakimś czasie slang, którym posługują się strefowicze, spodobał mi się. Przyzwyczajenie się do tego słownictwa trochę mi zajęło, ale dzięki temu niektóre sytuacje stały się bardziej zabawne. Sama konstrukcja dialogów jest dosyć sztywna i na pewno pod tym względem znajdzie się wiele lepszych książek, ale aż tak źle nie jest, gdyż wszystko przyćmiewa bardzo dobra fabuła – jak już wspominałem, pełna jest nieoczekiwanych zdarzeń. Historia wielokrotnie wzrusza (szczególnie pod koniec), a autor umie pozbyć się niektórych postaci, aby czytelnika mogły ponieść emocje.

Opisy miejsc są krótkie i doskwierała mi ich mała ilość. Być może powodem tego jest umieszczenie akcji książki w miejscu, które nie daje dużego pola do popisu i mi osobiście się nie bardzo podoba. Cały labirynt w każdym miejscu wygląda tak samo, w "strefach" też nie ma czego opisywać. Mam nadzieję, że w drugim tomie to się zmieni, a miejsce akcji będzie bardziej ciekawiło i intrygowało.

"Więzień labiryntu" to dobra książka, choć według mnie za krótka, a postacie mogłyby być lepiej skonstruowane. Zaskoczyła mnie ilość nieoczekiwanych zdarzeń i z pewnością można powiedzieć, że ta pozycja "robi wodę z mózgu". Jest miejscami nawet lepsza od "Gone", który miewa nudne momenty. Tutaj na nudę nie można narzekać i nie ma się wątpliwości, czy czytać dalej, czy robić coś innego. Polecam ten tytuł szczególnie młodzieży oraz fanom podobnych historii. Zawieść się na nim nie można. Obecnie powstaje film na podstawie "Więźnia labiryntu" i jestem ciekaw, czy będzie tak dobry jak pierwowzór.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
7.75 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...