Trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Wilkołaczyca Szelena najwyraźniej wzięła sobie to powiedzenie mocno do serca, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że przygarnęła pod swój dach pobitego niemal na śmierć czarodzieja? Oboje mają mnóstwo powodów, by – delikatnie ujmując – nie darzyć się wzajemnie sympatią i zaufaniem. A jednak okazuje się, że w pewnych wypadkach współpraca ponad podziałami jest możliwa. Na przykład kiedy na horyzoncie pojawi się jeszcze jeden, nieokreślony, ale niewątpliwie potężny wróg.
Akcja powieści "Wierni wrogowie" rozgrywa się w świecie znanym już czytelnikom "Kronik Belorskich", ale kilkaset lat wcześniej. Jest to odrębna historia, z innymi bohaterami i choć pojawia się kilka motywów luźno nawiązujących do cyklu o wiedźmie Wolsze, to także nowi odbiorcy mogą śmiało po nią sięgać bez obaw, że czegoś nie zrozumieją.
Nowi bohaterowie – stara Olga Gromyko. Autorka serwuje klasykę fantasy – magię, liczne nadnaturalne rasy, walkę dobra ze złem, ratowanie świata – a wszystko to z przymrużeniem oka. W pewnym momencie miałam poczucie, że właśnie jestem świadkiem ponownego formowania się drużyny pierścienia, tylko w dużo mniej poważnym wydaniu. W książce pojawiają się najbardziej klasyczne (czasami chce się powiedzieć – wyświechtane) motywy fantasy, ale ujęte nieco po luzacku.