Wakacje minęły bezpowrotnie, minął także czas beztroskiego nieróbstwa z książką w ręku. W natłoku nowych obowiązków większości z Was trudno będzie zdecydować co czytać, gdy książek wokół tak wiele, a czasu na nie tak mało. Jednak w tej właśnie chwili z pomocą wszystkim fanom fantastyki spieszy nasz redaktor Frey, który recenzując książkę "Wielki Bazar, Złoto Bryana", autorstwa Petera Bretta poinformuje Was czego nie czytać. Zapraszamy!
Kiedy w sierpniu tego roku miała miejsce polska premiera Petera Bretta, nie czekałem ani chwili i zamówiłem "Wielki Bazar, Złoto Brayana". Najnowsza książka autora Demonicznego Cyklu ("Malowany Człowiek" i "Pustynna Włócznia") nie jest kontynuacją powieści (czym pewnie fanów trylogii rozczaruję), lecz także ciężko nazwać ją prequelem.
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, była liczba stron – zaledwie 224. Poprzednie pozycje tego autora to książki naprawdę pokaźnych rozmiarów (do tego stopnia, że wydawnictwo rozbiło je na dwa tomy). Natomiast w "Wielkim Bazarze" dostajemy lekko ponad 200 stron, przy czym jest to liczba podana na wyrost (o czym dalej).
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz