Melancholijny Wiedźmin
Dziwne czasy nastały. Potworów nie ma i wiedźmin bez roboty. Bartosz Sztybor umiejscawia akcję w niewygodnej dla bohatera rzeczywistości, w której poszczególne postacie borykają się z problemem przydatności – chcą działać, spełniać się w jakiejś misji, lecz z różnych przyczyn nie mogą.
Motyw jest tak wyraźny, że nie sposób go przeoczyć. Dotyczy... z pięciu bohaterów na przestrzeni około 100-stronicowego albumu. Oczywiście stanowi część głównego wątku i nieraz pojawia się w narracji, gdy mamy możliwość czytania myśli wybranych postaci. Tak szczerze – pomysł wydaje się wymuszony, przynajmniej w sytuacji Geralta. Nagle Biały Wilk pozostaje bez perspektywy pracy i miałby łowić ryby, czekając na śmierć – takie sugestie daje scenarzysta, dopóki nie dowiadujemy się, czyje słowa towarzyszą scenom.
Mała scenopisarska manipulacja, zmyłka i ukazanie Geralta w innym świetle. Na tym mniej więcej osadza się oddanie głosu innym postaciom bez wcześniejszej wiedzy, kim one są, ale skutkuje to też pewnym chaosem. Rozumiem jednak koncepcję komiksu, który porusza się wokół tematów iluzji i pozorów, próbując skłonić do refleksji nad tym, czym jest szczęście – czy może być ono oparte na kłamstwie? Sztybor tworzy opowieść, z której można coś wynieść, aczkolwiek proszę się nie pomylić, to nie są odkrywcze treści.
"Zatarte wspomnienia" oferują posępną historię z ciekawymi tajemnicami, znanym z dociekliwości Geraltem, zmuszonym powęszyć, by odkryć prawdę, oraz smutną melancholią. Autor nie prowadzi do jednoznacznego zakończenia, choć można mieć wątpliwości, czy nie poszedł na łatwiznę, pozostawiając niedopowiedzenia i nierozwiązane kwestie. Jednak brak odpowiedzi i mimo wszystko wymuszone zagrania (np. w trochę splątanej narracji) nie służą odbiorowi. Niemniej podjęto niezłą próbę wprowadzenia ambitniejszej tematyki.
Nad miejscami akcji i wydarzeniami unosi się mgiełka magii i zmęczenia życiem. Tak jakby nie pozostawało już nic innego, tylko położyć się do trumny i oczekiwać śmierci. Z tego względu nie ma tu typowego wiedźminowego humoru. Ponure ilustracje dobrze oddają klimat opowieści – utrzymane w ciemnej kolorystyce zawierają sporo mrocznych cieni. Stylem przypominają gotyckość komiksów Mike'a Mignoli. Tylko czasem poziom szczegółowości mógłby być ciut wyższy.
Nowy "Wiedźmin" powinien zadowolić fanów Geralta z Rivii, lubiących melancholijne opowieści utrzymane w trochę sennej, trochę gotyckiej atmosferze. Tytuł oddaje zawartość – historia sprawia wrażenie zatartej, tak jak życia ukazanych w niej postaci – niewyraźne przez ułudę, mającą nadać ich egzystencji jakiś sens, przynajmniej do momentu śmierci.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz