"Jak zabijać potwory” to kolejny komiks ze świata "Wiedźmina" Andrzeja Sapkowskiego, który ukazał się dzięki wydawnictwu Dark Horse. Za historię odpowiada Paul Tobin, którego nad Wisłą znamy z serii zapoczątkowanej przez „Dom ze Szkła”. Tym razem scenarzysta miał do pomocy rysownika Maxa Bertoliniego – razem przenoszą nas w okolice niewielkiego miasta Vorune.
Oglądamy wydarzenia poprzedzające fabułę "Dzikiego Gonu”. Tutejsze tereny, zwane Ziemią Niczyją, pełne są potworów, więc nic dziwnego, że pierwsze obrazki od razu prezentują nam starcie wiedźminów z gryfem. Liczba mnoga nie jest tutaj przypadkiem, bowiem Geraltowi towarzyszy jego mentor i przyjaciel – Vesemir. Obaj panowie trafiają do okupowanego przez Nilfgaard miasta, gdzie wciąż podążają tropem czarodziejki Yennefer. Obecność łowców potworów, chociaż przypadkowa, zostaje wykorzystana przez najeźdźców, którzy oferują pieniądze za uporanie się z grasującym w okolicznym lesie biesem. Geralt podejmuje się zlecenia, a następnie przepytuje okolicznych mieszkańców oraz sprawdza ślady w miejscu ataku. Jak się pewnie domyślacie, mieszkańcy nie mówią nam wszystkiego, zaś potwory czają się nie tylko w leśnych ostępach.
Styl graficzny kompletnie nie przypadł mi do gustu. Być może cyfrowa forma komiksu nieco zakłamuje cały obraz, jednak brakuje nasycenia barw, a mimika postaci oraz poziom szczegółowości nie powalą nawet cherlawego nekkera. Lasy to tylko stojące obok siebie drzewa, natomiast każdy dom wygląda praktycznie tak samo. Jeźdźcy przemierzają trawiaste dywany, zaś niemal każda kobieta wygląda niczym dziewka lekkich obyczajów. Zdarzają się także i świetne ujęcia, ale jest ich zdecydowanie zbyt mało. Nieźle przedstawiono potwory, bowiem bies nie będzie jedyną bestią, która nawinie się na wiedźmiński miecz.
Fabularnie także nie dostajemy w swoje ręce arcydzieła. Tobin eksploatuje sprawdzony model potwora, który siedzi w miejskich murach. Nilfgaardczycy koniecznie muszą być brutalni, rzecz jasna wykorzystując wojenną zawieruchę dla własnych korzyści. Do tego dochodzą sceny dla dorosłych, z rozrywaniem ciał na czele, co akurat postrzegam jako zaletę. Nieco rozczarowuje zakończenie, prezentujące nam wyświechtaną puentę i niewnoszące nic do historii Geralta. W końcu wiedźmin szuka czarodziejki, jednak Tobin gdzieś w połowie porzuca ten wątek i prezentuje nam jedynie Białego Wilka chcącego zachować neutralność, co przychodzi mu z coraz większym trudem.
„Jak zabijać potwory” samym tytułem obiecuje dość wiele, jednak dostajemy w swoje ręce standardową historyjkę, która mogła się wydarzyć praktycznie wszędzie. Brak zapadających w pamięć postaci oraz mocnego zakończenia sprawia, że całość czyta się z małym zaangażowaniem. Sytuacji nie poprawia mierna strona graficzna, która tylko w przypadku potworów prezentuje się poprawnie. Polska wersja językowa i ogólna dostępność komiksu dla nabywców drugiego rozszerzenia do trzeciej części gry mogą wydawać się kuszące, jednak na rynku są dużo ciekawsze pozycje ze świata "Wiedźmina” i akurat tę można sobie odpuścić bez żalu.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz