Welin

3 minuty czytania

Nie pierwszy raz wspomnę, że seria wydawnicza "Uczta Wyobraźni" to jeden z bardziej udanych zbiorów fantastyki w Polsce. Znajdują się tu tytuły oryginalne, przełamujące dotychczasowe schematy i obok których nie da przejść się obojętnie. Debiutancki "Welin" szkockiego autora Hala Duncana zdecydowanie można bez mniejszych wątpliwości do nich zaliczyć. Pozycja ta nominowana była do nagrody World Fantasy oraz Locus, a zgarnęła statuetkę Gaylactic Spectrum, gdyż dużą uwagę poświęcono homoseksualnemu związkowi głównych postaci.

Tytułowy Welin to legenda, Księga Wszystkich Godzin, zawierająca zapis przeszłości, teraźniejszości, przyszłości, jak i alternatywnych światów. Pozwala kreować nową rzeczywistość oraz daje mnóstwo możliwości temu, kto ją posiada. O nią toczy się wojna między anielskim Przymierzem i demonicznymi Suwerenami, jej obserwatorami są niczego nieświadomi ludzie. Jednakże bitwy wymagają żołnierzy – są nimi Enkin – ludzie, w których przebudził się dawny bóg, bożek, anioł bądź demon. Potrafią oni poruszać się pomiędzy światami Welinu i z tego powodu są zmuszani do opowiedzenia się po jednej ze stron. Neutralność to nie opcja. Na tej grupie "rebeliantów" skupia się między innymi fabuła książki. Phreedom oraz Thomas Messenger, pragnący ukryć się w Welinie, by uniknąć poboru, Jack Carter, wysłany, by zabić Thomasa, którego jednocześnie darzy uczuciem, oraz Seamus Finnan, anioł kryjący się na pustyni, to buntownicy będący głównymi bohaterami "Welinu".

Tak przedstawiona historia może wydawać się prosta i oczywista, lecz to tylko pozory. Książka została podzielona na krótkie podrozdziały, zajmujące nie więcej niż pół strony. Mnoga ilość przeplatających się wątków nie jest ułożona w sposób liniowy. Typowa konstrukcja została wręcz zaburzona, panuje ciągły chaos. Jest to niezwykle dezorientujące dla czytelnika i wymaga od niego niezwykłego skupienia, przez co lektury nie czyta się łatwo. Czasami odbiór niektórych treści wręcz męczy psychicznie i zmusza do odłożenia książki na pewien czas, by móc to w spokoju "przetrawić". Liczne zmiany czasu, otoczenia i wątków wywołują zakłopotanie. Fabuła nabiera większego sensu po stu przeczytanych stronach, by po kolejnych stu ponownie go zatracić. Nie oznacza to, że "Welin" jest złą pozycją. Wręcz przeciwnie, jej urok tkwi w złożoności. Niemniej jednak nie potrafiłem znaleźć jakiegoś większego celu fabuły. Po przeczytaniu książki nie mogę szczerze powiedzieć, że zrozumiałem wszystkie wątki i ogarnąłem swoim umysłem wszystkie wydarzenia. Zdecydowanie zmuszony będę do ponownego jej przeczytania, co niezwykle mnie cieszy, gdyż większość dzisiejszych pozycji z dziedziny fantastyki to przygody jednej nocy, do których nie wraca się nawet na krótką chwilę.

Wspomniana w okładce wojna między aniołami a demonami okazała się zupełnie czymś innym niż z góry zakładałem. Nie należy spodziewać się starć, jakie miały miejsce w "Siewcy Wiatru" czy kolejnych książkach autorstwa Mai Lidii Kossakowskiej. W "Welinie" owy konflikt nie jest tak spektakularny, lecz opiera się na pogoni za zbuntowanymi Enkin i zmuszeniu ich do opowiedzenia się po jednej ze zwaśnionych stron. Ponadto Duncan skupił się bardziej na rysie psychologicznym postaci niż na boskich starciach. Seamus Finnan brał udział w wielu ludzkich wojnach, jak bitwa pod Sommą z 1916 czy Krwawy Piątek w Glasgow z 1917, co wywarło na nim ogromne piętno. Zmuszony był nawet do zabicia brata swej ukochanej – niezwykle złamało go to psychicznie i zmieniło w całkiem inną osobę. Poza tym wątek homoseksualizmu również odgrywa w opowieści znaczącą rolę. Romansowi Thomasa z Jackiem, jego potencjalnym mordercą, poświęcono znaczną część książki. Autor nie omieszkał również zamieścić w nim treści erotycznych z typu tych bardziej zwierzęcych, dlatego też nie polecam jej czytelnikom, którzy w takich sytuacjach czują pewien dyskomfort.

Chociaż "Welin" nie zachwycił mnie jak pozostałe tytuły z serii "Uczta Wyobraźni", to wciąż jest to całkiem niezła lektura. Na pewno nie można przejść koło niej obojętnie, aczkolwiek ukazuje ona bardziej warsztat i zdolności debiutującego Hala Duncana niż treść przystępną dla zwykłego czytelnika. Z pewnością nie jest to pozycja do wypełnienia czasu w tramwaju czy autobusie, gdyż wymaga dużego skupienia i spokoju, by nagłe zmiany wątków oraz światów nie spowodowały zniechęcenia odbiorcy. Jest to jeden z lepszych debiutów, jakie miałem okazję przeczytać, lecz w pryzmacie treści niezwykle męczące i wprowadzające mętlik opowiadanie.

Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
8 Średnia z 3 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...