Finanse i magia. Brzmi intrygująco, ale można obawiać się, czy sprawy rynkowe nie okażą się zbyt skomplikowane i męczące. Na szczęście tak nie jest w przypadku nowej fantastycznej serii, która ukazała się na polskim rynku – "The Black Monday Murders".
Pokazane w komiksie szkoły magii to w rzeczywistości potężne banki mające władzę nad światem. Władza oraz dłuższe życie wiążą się jednak z ryzykiem – porażka może oznaczać śmierć. Wydarzenia nie są przedstawiane chronologicznie, ale punktem zapalnym w czasach współczesnych jest makabryczne morderstwo jednego z członków finansowej elity. Sprawę bada detektyw Theodore Dumas.
Powoli zagłębiamy się w świat, który wydaje się bardzo złożony. Pojawiają się dymki z dziwnymi znakami, duże znaczenie mają obecne i dawne układy między postaciami, a nade wszystko trzeba zrozumieć, jaką rolę pełni magia. Na czym ona polega? Wiąże się z pieniędzmi, jednak na jakiej podstawie? Niejasności początkowo mogą przytłoczyć czytelnika, lecz z kolejnymi stronami sytuacja staje się coraz jaśniejsza. Pomocne okazują się informacje między scenami, zapoznające nas z zasadami i działaniem szkół ekonomii, a także ich przeszłością. Również lista najważniejszych charakterów ułatwia połapanie się w fabule. Ale nawet w tych fragmentach nie brakuje sekretów, które wpływają na rozwój wydarzeń (np. w zapisie rozmowy nie każda kwestia została wychwycona). Niemałe wrażenie robią tutaj wizualne elementy – zagadkowe symbole, wszechobecna czerń, stylizowanie komiksu na akta sprawy i przedstawianie niektórych wiadomości w formie rysunków.
Zresztą pochwalić należy całą pracę wykonaną nad ilustracjami. Kadry są utrzymane w ciemnych, potęgujących mrok kolorach. Za oświetlenie służą ponure barwy, ale gdy należy podkreślić brutalność i niebezpieczeństwo wiążące się z magią, wybijają się zjawiskowe odcienie (różu?), nadające scenom nadnaturalny klimat. Dalszy plan został starannie przygotowany, żeby przekonać, iż gra toczy się na najwyższych szczeblach. Dlatego pojawiają się wysokie wieżowce, rozmowy w luksusowej limuzynie i inne widowiskowe ujęcia, lecz np. wraz z detektywem przebywamy także w obskurnych pomieszczeniach posterunku. Przy twarzach nie szczędzono czerni, często panuje więc półmrok. Wizerunki ważnych postaci trafiają do pamięci, a drastycznych szczegółów nie braknie.
Fabuła oparta jest na tajemniczości. Ktoś coś wie, ktoś poda jakąś poszlakę, ale niezbyt oczywistą, a do tego jeszcze nie poznaliśmy w pełni świata. Jednak to okazuje się bardzo satysfakcjonujące – przeświadczenie, jak dużo nie wiemy, z wieloma ostrzeżeniami, że prawda może być dla detektywa Theodore'a zabójcza, wzmaga napięcie, zaintrygowanie i mroczną atmosferę. Akcję śledzimy z perspektywy różnych postaci, w większości są to członkowie wysoko postawionych rodów i już zarysowane zostają relacje między nimi, w których liczy się walka o wpływy.
Tym samym pojawia się miejsce na intrygi. Wiele postaci w "The Black Monday Murders" nie cofnie się przed niczym, żeby odnieść zwycięstwo. Przetrwać mają tylko najsilniejsi, a sojusze trzeba nawiązywać z dużą rozwagą. Póki co najciekawiej wypada Grigoria Rothschild, której nadano przekonującą motywację i trudny do osiągnięcia cel. Jest to kobieta piękna, zdaje się, że wcale nie mniej groźna od pozostałych bohaterów. Przekonamy się w drugim tomie.
Pierwszej odsłonie "The Black Monday Murders" niczego nie brakuje. To świetny początek serii łączącej okultyzm z finansami, mroczną fantastykę z kryminałem, tworzenie pasjonującego świata z zawiązywaniem ciekawych wątków o dużym potencjale. Scenarzysta znakomicie gra niewiadomymi, a strona wizualna koresponduje z treścią. Mówiąc wprost, uważam, że to jedna z najlepszych premier 2017 roku. Oby tylko ten przesiąknięty tajemnicami koncept sprawował się równie dobrze, gdy ujawnione zostaną kolejne karty. Na pewno udało się twórcom przykuć uwagę.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz