Summoner. Księga Pierwsza: Początek

3 minuty czytania

okładka, summoner

"Summoner. Księga Pierwsza: Początek" to niezwykle ciekawa powieść Tarana Matharu, która powstała w 2013 roku w ramach akcji "NaNoWriMo" ("National Novel Writing Month"). Właśnie wtedy urodzony w Londynie 25-latek rozpoczął codzienną publikację rozdziałów "Summonera" na platformie wattpad. Debiutująca historia w mgnieniu oka zdobyła serca czytelników, których liczba po pierwszym kwartale wynosiła okrągły milion. Niebywały sukces młodego mężczyzny skutecznie przykuł uwagę mediów i wydawnictw. Obecnie Matharu może pochwalić się siedmioma milionami fanów na wattpad.com, a dzięki Wydawnictwu Jaguar jego dzieło trafiło na półki polskich sklepów i księgarni. Kiedy otrzymałem książkę, czym prędzej wziąłem się za lekturę, by samemu poznać ten literacki fenomen.

Jako że hordy orków wypowiedziały wojnę ludziom, Imperium stanęło w obliczu niebezpieczeństwa. Zdając sobie sprawę z tego zagrożenia zamieszkujące daleką północ Elfy zawiązują z nimi niełatwy sojusz, do którego niechętnie dołączają się również krasnoludy. Pomimo walki z trzema przeciwnikami jednocześnie, orkowie stale przechylają szalę zwycięstwa na swą stronę dzięki ściąganym z eteru, niezwykle potężnym demonom. Czy dla kruchego sojuszu istnieje jakaś nadzieja? Ostatnią deską ratunku wydaje się być Akademia Vocanów, w której ludzie kształcą się w sztuce przyzywania demonów i posługiwania magią. Właśnie tam trafiają na siebie Fletcher, przeciętny śmiertelnik o nieznanej przeszłości, księżniczka Elfów, Sylva, oraz przepełniony goryczą krasnolud, Othello. Czy rodząca się między nimi przyjaźń uchroni ich przed zbliżającym się złem?

"Summoner" reklamowany jest jako historia dedykowana miłośnikom fantasy, zwłaszcza fanom "Władcy Pierścieni", "Harry'ego Pottera" czy byłym zbieraczom Pokémonów. I rzeczywiście od samego początku łatwo można wyczuć, na jakich wzorcach opierał swą pracę młody autor. Akademia Vocanów z całą swą otoczką w postaci różnych nauczycieli, zgrai uczniów i niezwykle ciekawych zajęć lekcyjnych kropka w kropkę przypomina Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Powstały między ludźmi, elfami i krasnoludami sojusz w walce z wściekłą hordą krwiożerczych orków też już gdzieś był... Z kolei przyzywane przez bohaterów demony natychmiastowo przywodzą na myśl serial "Pokémon". Należy jednak pochwalić Matharu za wymyślenie całej ich klasyfikacji, nazw, wyglądu i zdolności totalnie od zera. Wyraźnie widać, że poświęcił tej kluczowej materii sporo czasu. Zresztą co tu mówić, towarzyszącego głównemu bohaterowi Ignatiusa sam chciałbym mieć!

summoner

Co najważniejsze, cała historia okazała się bardzo ciekawa. Nie tylko skutecznie wciągnęła mnie od samego początku, ale też skutecznie utrzymywała przy sobie. Akcja stale pędziła przed siebie, ciągle coś się działo, a kolejne rozdziały leciały jak szalone. Bardzo fajnie, że nie tylko potrafiła zainteresować, ale i wielokrotnie zaskoczyć. Parę razy wydawało mi się, że przewidziałem najbliższe wydarzenia, lecz niewiele później Matharu wyprowadzał mnie z błędnego przekonania. W książce występuje sporo różnorodnych postaci. Każda jest niepowtarzalna, posiada inny charakter, nawyki i zwyczaje, więc wszyscy czytelnicy bez problemu znajdą tę, z którą najbardziej się solidaryzują. Część jest dobra i sprawia pozytywne wrażenie, inni, czarni bohaterowie, wzbudzają negatywne emocje i udanie sprawiają, że źle się im życzy.

W "Summonerze" znajdziemy też pokaźną dawkę dobrego humoru. Autor nie stroni od żarcików i doprawiania czymś śmiesznym poszczególnych sytuacji, także naprawdę można się uśmiać. Jest to książka bardziej wesoła, zabawna, pozytywna, niż smutna czy zmuszająca do refleksji. Skonstruowano ją tak, że składa się z kilkudziesięciu krótkich rozdziałów, zatem co chwilę ma się okazję, by bez problemu zrobić sobie przerwę. Wciągająca fabuła i barwne postacie sprawiają jednak, że rzadko się to czyni.

Książka w rękach prezentuje się bardzo ładnie. Okładkę okraszono klimatyczną grafiką, całość spisano na porządnym papierze, a wybrany font jest przyjemny dla oczu. Na początku zamieszczono mapkę, dzięki której łatwiej śledzi się poczynania bohaterów. 53 rozdziały obejmują 420 stron, gwarantujących kilka przyjemnie spędzonych wieczorów. Niezwykle trudno natrafić na literówkę, więc wszystko wskazuje na to, że ludzie odpowiedzialni za korektę wykonali kawał dobrej roboty.

"Summoner. Księga Pierwsza: Początek" stanowi bardzo udany debiut i autorowi zdecydowanie należą się gromkie brawa oraz pochwały. Wydarzenia zakończyły się w iście frapujący sposób, przez co z wielką niecierpliwością zaczynam wypatrywać na horyzoncie kolejnej części. Jeśli lubicie przebywać w świecie magii, wśród ciekawych postaci, śledząc intrygujące wydarzenia, to nie możecie przejść obojętnie obok tej książki. Gorąco polecam!

Dziękujemy wydawnictwu Jaguar za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
5.92 Średnia z 6 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...