Chyba jeszcze nigdy nie pisałem recenzji filmu, w której musiałbym zawrzeć równie wiele odpowiedzi na pytania, jakie z miejsca nasuwają się potencjalnemu widzowi na sam dźwięk hasła "nowe Gwiezdne wojny". Ciężar gatunkowy tej kinowej legendy w pewnym momencie przygniótł nawet jej twórcę, nie dziwią więc ani wątpliwości, ani piramidalnie wysokie oczekiwania milionów fanów wobec siódmego epizodu "Gwiezdnej Sagi". Czy nowy film "Star Wars" zdołał nawiązać do kultowego klimatu pierwszej trylogii, czy może poszedł bardziej w stronę nowej? Na ile dzieło J.J. Abramsa wskrzesiło ducha epizodów IV – VI, a w jakim stopniu jedynie odgrzewa stare kotlety? Równowaga Mocy między klasyką a innowacją została zachowana? Zobaczymy nowego Lorda Vadera? Albo kolejną wersję Jar-Jar Binksa?
Odpowiedź na ostatnie pytanie szczęśliwie brzmi "nie". Na pozostałe zaś – cóż... Zupełnie inaczej, niż oczekiwałem.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz