Miroslav Žamboch ponownie zaskakuje czytelników. Autor, który przyzwyczaił nas do twardych mężczyzn żyjących w brutalnych rzeczywistościach, masakrujących tuzin wrogów na kilku stronach, przeżywających zdarzenia, których z pozoru przeżyć się nie da i płacących potrójną stawkę za usługi prostytutek, zajął się dla odmiany mafijnymi porachunkami w naszym świecie, które w dodatku obejrzymy oczyma kobiety. Za dużo odmiany? Ja dopiero zacząłem…
Pierwszą znaczącą zmianą w książce „Wylęgarnia. Śmierć zrodzona w Pradze” jest postać głównej bohaterki. Po Lancelocie, Baklym, Koniaszu i R.C., Žamboch zapoznaje nas z losami zupełnie nowej postaci. Marika Zahaňska o dziwo nie jest zabójczynią ani pół-demonem, lecz młodą, bardzo atrakcyjną i wysportowaną kobietą, pracującą jako asystentka w szkole wyższej, w Pradze. Wiedzie normalne życie do czasu, aż wracając z nieudanej randki, natyka się na Aleksandra Rubina, geniusza osaczonego w ciemnej uliczce przez złodzieja. Pada strzał oraz trup, a dalsze wydarzenia przewalają życie Mariki do góry nogami. Praktycznie z dnia na dzień zmienia kolorowe ubrania na czarne skóry i zostaje wciągnięta w brutalne, mafijne porachunki z tajemniczymi istotami.
Marika oczywiście nie jest sama w tych zmaganiach. Oprócz wspomnianego Aleksa, towarzyszy jej kilku innych bohaterów. Choć reprezentują pewne stereotypy, każdy z nich jest inny, ma różne talenty, wady i zalety, własne podejście do sprawy oraz własną historię. Dla przykładu: jeden z nich jest zimnokrwistym zabijaką, inny geniuszem z dość ciężkim autyzmem, a następny wojownikiem z dalekiego wschodu. Fragmenty powieści będziemy śledzić także z ich perspektywy oraz z perspektywy policjanta, kapitana Krčmářa, który stara się wypełnić swój prawny obowiązek i zaaresztować wszystkich zaangażowanych w wydarzenia.
Akcja rozwija się w odpowiednim tempie, nie męczącym czytelnika, jak to miało miejsce chociażby w drugim tomie „Mrocznego Zbawiciela”. Autor stopniowo dawkuje nam strzępy informacji i większe porcje tajemnic, które ostatecznie nie zostają wyjaśnione w tym tomie. Książka nie obfituje w krwawe walki i masakry przeciwników. Owszem, będzie kilka wybuchowych pościgów oraz walk, padnie sporo trupów, ale takich wydarzeń jest mniej, niż w poprzednich powieściach. Žamboch skupił się raczej na próbach wyjaśnienia przez bohaterów, z czym właściwie się mierzą. Postacie często rozmyślają i rozmawiają o swojej sytuacji. Prowadzone są badania i testy, które autor opisał bardzo fachowo. Nie zabraknie też nagłych zwrotów wydarzeń i zdrady. Wszystko to autor złożył w całkiem przyzwoitą całość.
„Wylęgarnia” oczywiście nie jest bez wad. Zdaniem recenzenta autor troszkę przekombinował postać głównej bohaterki, z której zrobił piękną chłopczycę o kobiecości sprowadzającej się głównie do fizjologii. W tym postępowaniu widać, że książka jest robiona bardziej pod męską publikę. Która piękna i inteligentna kobieta wyskoczy przez okno nago, z pistoletem w dłoni, by ścigać uciekającego mężczyznę? I jaki zwyczajny mężczyzna zostanie zupełnie obojętny wobec takowych wdzięków, gdy te przypadkowo stają przed nim? Do tego dochodzi scena erotyczna, zupełnie niepotrzebna i poniekąd upchnięta na siłę do powieści, opatrzonej dodatkowo przez rysownika zgrabnym obrazkiem.
Jak to wszystko zgrabnie podsumować? Fani twórczości tegoż autora otrzymają w "Wylęgarni" to, co lubią w formie, jaką lubią. Osoby, które spodziewały się dużej ilości krwi i trupów, prawdopodobnie będą trochę zawiedzione. Miroslav Žamboch ponownie napisał powieść dobrą, opartą na solidnych fundamentach. Nie jest to co prawda dzieło sztuki, ale utrzyma nasze zainteresowanie w toku czytania i zostawi w czytelnikach pragnienie na lekturę tomu drugiego.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz