Słoneczna loteria

Słoneczna loteria – recenzja książki

Dodał: , · Komentarzy: 0
słoneczna loteria

Najlepszym zabezpieczeniem przed dyktaturą jest ślepy los, który daje i odbiera władzę. Łowy, sformalizowane polowanie na Lotermistrza, gwarantują, że idiota nie będzie jej sprawował zbyt długo. To kluczowy fragment oficjalnej ideologii panującej w świecie "Słonecznej loterii" Philipa K. Dicka. Czytelnicy spodziewający się drugiego dna nie będą zawiedzeni. Tych, którzy mają za sobą lekturę innych powieści tego autora, muszę nieco zmartwić, bowiem trzeciego czy czwartego dna w tej powieści nie znajdą.

Główny bohater, Benteley, nie jest – delikatnie powiedziawszy – nazbyt wyraziście nakreślony. Podobnie ma się sprawa z antagonistami: Verrickiem i Moorem oraz kluczowym, archetypicznym przedstawicielem starej, dobrej Ameryki – Cartwrightem. To postacie z komiksu, czytelnik musi sam dopełnić obrazu. Liczne fabularne zwroty i opisy sytuacji są – nie ma co ukrywać – naiwne. Sugestia, że "zbawienie" ludzkości jest możliwe tylko dzięki kontaktowi z Obcymi powinna przygnębiać, ale zakończenie daje nadzieję.

To prosta historyjka ze społecznym, wręcz publicystycznym przesłaniem. Autor piętnuje konsumpcyjne rozpasanie, głupotę bliźnich i wyrzekanie się wolności dla iluzorycznego bezpieczeństwa. Większość ludzi (czytaj: rejestrowani, bo są jeszcze niery) z własnej woli stała się lennikami władzy lub Wzgórz (korporacji) i zrezygnowała z gry. Lojalność jest jednak pułapką, a odosobnione moralne skrupuły nie są rozumiane, są wręcz karane ze względu na niezgodność z prawem. Dick tak widział Amerykę lat 50. Ciekawe, co napisałby o naszych czasach.

  • 1 strona
Wczytywanie...