Fragment książki

1 minuta czytania

Zamarłem... Ktoś był w łazience. Wiedziałem jednak, że nie muszę się naprawdę bać. Nie mam pojęcia skąd, po prostu wiedziałem. Mimo to, trząsłem się jak galareta. Kto to, u diabła, jest?! Drzwi od kabiny prysznicowej zalewała woda, ale przez moment zdawało mi się, że dostrzegłem jakiś kształt. Postać była szczupła i wysoka. Choć szybko zniknęła, nie miałem wątpliwości, że to ta sama zjawa, którą widziałem wcześniej.

Musiałem coś zrobić. Nie mogłem bez końca stać pod prysznicem. Wreszcie zacisnąłem zęby i jednym gwałtownym ruchem wyłączyłem wodę. Zapanowała cisza, mącona jedynie odgłosami kropli uderzających o podłogę brodzika. Szyby kabiny prysznicowej zaparowały w ułamku sekundy. Powoli, z namaszczeniem odsunąłem drzwiczki. Wcześniejszy chłód zastąpiło ciepło, jakby ktoś podkręcił kaloryfer. Ostrożnie wyszedłem z brodzika i podszedłem do drzwi. Nacisnąłem klamkę. Skrzydło ustąpiło. Na korytarzu paliło się światło. Nigdy go nie gaszę, ze względu na bezpieczeństwo dzieciaków, którym zdarza się złazić w środku nocy do kuchni czy ubikacji.

Zarówno na korytarzu, jak i w salonie nikogo nie było. Wiedziałem o tym, ale musiałem przekonać się na własne oczy.

Wróciłem do łazienki.

Wtedy dostrzegłem napis na zaparowanym lustrze.

Pierwsze trzy litery były dobrze widoczne. POM...

Dalej była przerwa, jakby ktoś zapomniał, co chciał napisać, a kilkanaście centymetrów w prawo widniały kolejne litery. Ż oraz NA...

POM...Ż NA...

Nie potrzebowałem wiele czasu na to, by odgadnąć hasło.

POMÓŻ NAM. To było pierwsze, co wpadło mi do głowy.

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...