Rudowłosa

4 minuty czytania

Dla jednych piękne, dla innych niebezpieczne, a jednak nadal przyciągające uwagę. Rude – nieprzewidywalne i nieposkromione kobiety, które same siebie nazywają niezależnymi. Takie są ludowe wierzenia i to na ich podstawie Jaye Wells stworzyła Sabinę Kanę – główną bohaterkę książki "Rudowłosa".

Nie zdziwiłem się, iż główna bohaterka jest wampirem. Nowe historie o istotach nocy pijących krew są ostatnio na porządku dziennym, więc niejako z ulgą przyjąłem fakt, iż Sabina Kane jest wampirem jedynie w połowie. Cała reszta jest bardziej ludzka, należąca do magów – wszystkich tych rzucających czary, którzy podporządkowani są Radzie Hekate. Te dwie grupy stanowią dla siebie przeciwwagę, więc nic dziwnego, że narodziny Sabiny nie przysporzyły głównej bohaterce niczego poza upokorzeniem i brakiem pełnej akceptacji u którejkolwiek z grup. Rudowłosa bohaterka nie została jednak wyrzutkiem, lecz zgodnie z wolą swojej babki, Lawinii, wyspecjalizowała w jedynej profesji dostępnej odszczepieńcom – zabójcy.

W pierwszym rozdziale jesteśmy świadkami spotkania Sabiny z Davidem. To jej dawny przyjaciel, który został oskarżony o zdradę wampirzej władzy, zwanej Dominiami, oraz współpracę z wrogiem. Sabina wykonuje jedynie rozkaz i pozbawia Davida życia, ignorując jego ostrzeżenia przed ufaniem Lawinii. Miast wyczekiwanej nagrody, otrzymuje naganę za burdę w jednym z barów oraz kolejne zadanie, stopniem trudności bijące dotychczasowe zlecenia. Sabina ma zabić wspomnianego wcześniej wroga – pół demonicznego osobnika imieniem Clovis Trakiya, który w swoich szeregach ma nie tylko zbuntowane wampiry, ale także magów, co niechybnie przerodzi się w próbę obalenia Dominii.

Po takim dość odtwórczym wprowadzeniu miałem nadzieję na jakieś głębsze zanurzenie się w świat książki, ale skrawki historii są dość ubogie, prezentuje się je zaś niejednokrotnie z prędkością karabinu maszynowego, jakby chcąc w zbitej formie przekazać ich jak najwięcej. Szkoda, że są to tylko ogólniki, prawdę mówiąc, widać gołym okiem i to nie tylko po imionach postaci, że autorka nie wysilała się, jedynie sięgnęła po powszechnie znane mity. Poznajemy genezę powstania wampirów od Kaina i jego demonicznej żony Lilith, jak też o grzechu pierworodnym, który skutkuje wrażliwością wampirów na drewno jabłoni. Autorka nie mogła zapomnieć oczywiście o rudych włosach, ich odcień warunkując wiekiem danego osobnika. Co jednak powiecie na wampiryczne narkotyki oraz mieszanie wina z krwią? Trzeba przyznać, że Jaye Wells próbowała dodać coś od siebie, ale, prawdę mówiąc, każdy z tych pomysłów, choć przedstawiony całkiem poważnie, u mnie wzbudzał jedynie lekkie rozbawienie. Na elementy humorystyczne miał dopiero jednak przyjść czas.

Wszystko za sprawą demona Gighula, który przybył sprawdzić Sabinę pod kątem jej roli do odegrania, a w końcu skończył jako kot, wierny towarzysz rudowłosej. Postać ta niewątpliwie potrafi wzbudzić sympatię, choć na dobrą sprawę wtłoczenie demona w ramy zbuntowanego nastolatka nie jest aż tak odkrywcze i być może dużo łatwiejsze do opisania niż pełen grozy potwór, którego każde słowo jest zapowiedzią piekielnych rozkoszy, których my mamy być częścią. W każdym razie jest to postać zdecydowanie najbardziej wyrazista i momentami zbyt dominująca.

A przecież ta rola od początku do końca powinna należeć do Sabiny Kane. Główna bohaterka jest rzecz jasna niezależna, wyszczekana i zdecydowanie brak jej cierpliwości, jednak odznacza się czymś, co przełknąć w spokoju mogą tylko młodsi odbiorcy – chodzi tu o naiwność i płytkość wszelkiego rodzaju przemyśleń. Sabina co prawda myśli, i to nawet całkiem sporo, jednak zbyt łatwo godzi się z pewnymi faktami, a jednocześnie momentami jest zbyt impulsywna, łatwowierna. Nie muszę chyba wspominać, iż stanowi obiekt seksualny chyba każdej męskiej postaci w książce, wyłączając z tego Gighula, którego niewątpliwie rola kota w tym względzie ogranicza.

Inaczej sprawa ma się z pozostałymi, jak chociażby Adamem Lazarusem, Clovisem czy Lawinią. Autorka nadała im określony portret psychologiczny, od razu zmuszając czytelnika do przyporządkowania ich po jednej lub drugiej strony barykady. Wiemy, że Clovis to seksualny maniak o znacznej sile, który czerpie moc z wyznawców oraz pragnie w przyszłości obalić Dominie. Adam to mag, który pomaga głównej bohaterce i nie oczekuje niczego w zamian, zaś Lawinia to zimna i despotyczna tyranka, która wydaje rozkazy oczekując ich bezwzględnego wykonania. Zero tutaj pola do domysłów i, prawdę mówiąc, szkoda, że nie poznaliśmy ich bliżej. Kto wie, może w następnym tomie?

Póki co jednak skupmy się na warsztacie pisarskim "Rudowłosej", a raczej na jego niedostatkach. Język jest mocno młodzieżowy, lecz wciśnięty między górnolotne słowa, przez co trudno się w pełni do niego ustosunkować. Raz jest to ambitniejszy opis, drugim razem bohaterowie rozmawiając między sobą zachowują się jak banda nastolatków na koloniach. Język razi zwłaszcza na samym początku znajomości czytelnika z Gighulem, gdy rozpoczyna dialog dość ciekawą kwestią, by potem przejść na potoczne zwroty zupełnie, jakby spotkał kumpla.

Nim zdecyduję się na ocenę końcową, słów kilka o polskim wydaniu. Dom Wydawniczy Rebis nie mógł powstrzymać się przed czarną okładką, które poznałem aż za dobrze chociażby w ramach "Kronik Wampirów", ale stosownie do tytułu, zadbał o rude włosy i jakąś kolorową poświatę. Ba, nawet nieco bieli tli się z boku, więc trzymam się nadziei, iż poprawa będzie trwała i postępująca. W środku znalazłem raptem jeden błąd, choć parę razy zastanawiałem się, czy młodzieżowy styl jest tylko dziełem autorki, czy też tłumacza. Nie rozumiem jednak, dlaczego książka została podzielona na wiele krótkich rozdziałów. Zwiększa to niewątpliwie objętość tekstu, ale czasami rozprasza, gdy muszę ledwie zapełnioną stronę odwrócić w naprawdę ciekawym momencie. Czemu autorka musiała ciąć tekst w ten sposób? Poza samą treścią książki, na końcu czeka na nas strona z podziękowaniami oraz wywiad z autorką. Miły dodatek, nie powiem, choć mógłby bardziej skupiać się na książce niż na osobie Jaye Welle.

Jak ocenić książkę, która z założenia ma zawierać błyskotliwe dialogi i wciągającą fabułę w mrocznym, zurbanizowanym świecie? Czytało mi się „Rudowłosą” zdecydowane za długo, świat nie wciągnął mnie zbyt głęboko, zaś te cudowne dialogi zdały mi się jedną z podstawowych wad tego tytułu. Przymrużenia oka można doszukiwać się w osobie Gighula, ale w zamierzeniu na tym należałoby poprzestać. Dla kogo jest więc „Rudowłosa”? Chyba jednak dla nastoletnich czytelniczek, które pragną historii z wampirami, gdzie świat widzą oczami rudej i samodzielnej kobiety, która jak zwykle musi zbawić ten świat. Tyle że dla odmiany pomaga jej bezwłosy kot-demon.

Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6
Ocena użytkowników
8.5 Średnia z 3 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Myślałem, że tu chodzi o Shas...
0
·
Tar, nie tylko Ciebie tytuł zmylił. Ja myślałam, że chodzi o moją żonę ;p
0
·
Czizaz, a książka taka sobie jest . Mało kiedy zgadzam się z Cou, ale w tym wypadku ma akurat rację ;p

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...