Poprzednie spotkanie z magiem Klavresem nie było tak udane, jakbym sobie tego życzył. Czerstwe żarty, drewniane dialogi i pewna nieporadność w składaniu fabuły sprawiły, że księgę pierwszą "Rezydenta wieży" zakwalifikować można raczej do utworów przeciętnych, a może nawet poniżej tej wartości. Niemniej jednak udało mi się książkę po części również docenić – wytykaną wszem wobec sztampowość akcji potraktowałem bardziej jako pastisz wszelkiej maści produkcji z wielkiego worka zwanego "fantastyką". Mimo iż rozum podpowiadał mi, że nie mam do czynienia ze zbyt dobrą lekturą, to całość pochłonąłem szybciutko, bawiłem się przyzwoicie i ostatnią stronę przewróciłem z przekonaniem, że z chęcią sięgnąłbym po tom drugi, co też zresztą uczyniłem.
Już po kilku stronach stwierdziłem, że Andrzej Tuchorski odrobił pracę domową i popracował nad najbardziej rażącymi niedociągnięciami części poprzedniej. Przede wszystkim – nadal mamy do czynienia z pięcioma osobnymi opowiadaniami, ale zaczynają one łączyć się w pewną całość, a trzy ostatnie są prawie że swoją bezpośrednią kontynuacją. Mamy nawiązania do poprzednich opowieści, również i tej "najpierwszej", w której protagonista rozmawia ze smokiem – był to całkiem udany rozdział, jednakże na tle całego pierwszego tomu sprawiał wrażenie, jakby był napisany "od czapy". Intuicja podpowiada mi, że autor "Rezydenta wieży" czerpie inspiracje z dzieł Terry'ego Pratchetta i stara się wyśmiać jak najwięcej schematów, przewijających się w fantasy. Nie wychodzi mu to źle, aczkolwiek brak tutaj głębi, jaką wykazuje Brytyjczyk, odnosząc zmyślone historie do rzeczywistych wydarzeń.
Tym, co w książce uderza najmocniej, jest zdecydowana poprawa jakości humoru. Dialogi stały się nieco płynniejsze, a sarkastyczny Klavres z niekwestionowanego arcyksięcia sucharów przeistoczył się w faktycznie zabawnego gościa, umiejętnie posługującego się ironią. Przez większą część lektury miałem również nadzieję, że pan Tuchorski zrezygnował z niezmiernie irytującego pociągu do parafrazowania przysłów... Niestety, gdzieś w drugiej połowie, początkowo niewinnie, zaczynają wkradać się darowane centaury, którym w zęby się nie zagląda, aby wraz z upływem stron transformować, niczym w "Heroes of Might & Magic 3", w centaury bojowe i ze zdwojoną siłą rzucić się na biednego czytelnika.
Większa spójność fabularna pozwoliła na bliższe zapoznanie się z głównymi bohaterami powieści. Powiedzmy sobie szczerze – umiejętność kreowania postaci nie jest najmocniejszą stroną autora, niemniej jednak i tak zaliczamy progres. Płaskie, nieciekawe osoby poznajemy lepiej, przez co wydają się nam ciekawsze. Dalej jednak wszyscy są czarno-biali. Arcywróg jest zły, bo chce przejąć władzę nad znanym światem, a dobrzy ludzie rozsiewają wokół siebie aurę szlachetności. Jedynie Klavres wyłamuje się z tego schematu i możemy dojrzeć u niego odcienie szarości, a dokładniej na przykład chęć zarobku zamiast ratowania świata – jednakże i ta cecha gdzieś na późniejszym etapie zaciera się. Pastisz pastiszem, ale operowanie schematami, czy to używając ich, czy też wyśmiewając, ma swoje granice.
Każdego wyjadacza klasycznych cRPG pokroju "Neverwinter Nights" czy "Icewind Dale" oraz elementów fantastyki nie wymagających prądu, fabuła nie zaskoczy. Muszę jednak przyznać, że dałem się porwać wirowi wydarzeń i z taką samą przyjemnością, jak przy księdze pierwszej "Rezydenta wieży", cieszyłem się powieścią. Wiele elementów poprawiono, lecz dalej jest to wierzchołek góry (no, może górki) lodowej. Od wydania obu części książki minęły już ponad trzy lata, myślę więc, że Andrzej Tuchorski miał czas popracować nad niedociągnięciami i powinien w końcu opublikować część trzecią serii. Z przyjemnością ją przeczytam, chociażby dla zapoznania się z dalszymi losami sarkastycznego Klavresa. W końcu zawsze znajdzie się śmiałek, który, zebrawszy armię orków, ogłosi się Władcą Ciemności czy innym Panem Śmierci, a bohaterów z nimi walczących ktoś przecież musi wyposażyć w magiczne ingrediencje...
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz