Fragment książki

4 minuty czytania

I

- Ksz, ksz! Tołpi!

- Czego? – Chłopak zatrzymał się, ocierając czoło: pot kapał mu aż do oczu.

- Grzeczniej byś może odpowiadał, co? Starszym jest od ciebie. – Z wierzbowej dziupli wynurzyła się chuda, ciemna gęba z oczkami jak guziki, wydłużona jeszcze bardziej kozią brodą.

- O, nie. Nie gadam z tobą. Ja wiem, coś ty za jeden: tyś jest wierzbowe licho. – Tołpi złapał dyszel i zabrał się do dalszej drogi.

- Licho? Licho! Żadne tam licho, jam czart szlachetnego rodu, pobiedniały jeno, to i w wierzbie siedzę.

- Czart jął gramolić się z dziupli zielonym tyłkiem do przodu, wpadł do rowu, otrzepał się, parskając, i migiem znalazł się przy Tołpim. – Zapaliczka mię zwą. Co tam wieziesz?

- Ryby – burknął Tołpi.

- Dziwne to ryby, co ich rzecznym smrodem nie bardzo czuć. A możeś ty księżyc złowił i do Zorki wieziesz, co? Bo dziś w nocy księżyc nie wzeszedł. Chmury były, ale czarty i przez chmury widzą.

- A kysz, licho! A kysz! – Chłopak splunął przez lewe ramię i trzykroć przeżegnał się z prawa na lewo, jak uczyła babuszka Sławuszka.

- Uch, taki synu! – Zapaliczka wzdrygnął się z obrzydzeniem, jakby go mrówki oblazły. – Ja jeno pomóc chciał! Cała wieś wie, że oczami za Zorką jak kot za mlekiem wodzisz, a ona nic, podśmiechuje się z ciebie jeno, podchichuje.

- Pójdziesz ty! – Tołpi spróbował odpędzić czarta kopniakiem, ale ten zręcznie umknął pod ośką na tył wózka. Aż się w chłopaku zagotowało, bo Zapaliczka mówił prawdę.

- Pomogę ci dwukółkę czarami popchać, do Zorki zdążysz, a potem ryb jeszcze ojcu wędką nałapiesz i grzbietu ci nie obije. Pił nocą u Hasiura, przed południem nie wstanie.

- A co z tego będziesz miał? – zapytał Tołpi; wiedział dobrze, że czarty darmo nigdy nie pomagają.

- E, niewiele, siwuchy flaszeczuchnę i kankę mleka ciepłego.

- Mleko i siwucha? Rzygał jak kot będziesz.

- Czarty nie rzygają po gorzałce. – Zapaliczka smarknął z zadowoleniem i wypiął chudą, kogucią pierś.

II

Tołpi zląkł się słów babuszki i słabo mu się zrobiło, że przez niego ludzie poczynać się przestaną i do reszty wymrą. Wielkie łzy potoczyły mu się po brudnej twarzy.

- Ja nie wiedział, ja nie chciał…

- Nie skaml, chłop jesteś czy baba? No, ani jedno, ani drugie, boś choć raczej nie baba, to i do chłopa ci jeszcze daleko. Nie mówiłam, żeś złośliwy czy zły, jeno żeś głupi. A nie ma takiego zła na świecie, co by się go nie dało odczynić. Sposób trzeba znaleźć. Jest w Lublinie rabin, co ongi księżyce wytapiał. To cadyk Jan Azryjel Hesper. Mieszkał na rogu Kowalskiej, przy Wielkich Schodach, między chrześcijanami, bo w zbyt ciemnych grzebał sprawach i zbyt głębokie posiadł tajemnice, obłożono go tedy cheremem i wykluczono z kahału. Podobno wraz z Widzącym Horovitzem i dwoma innymi rabinami wzięli szturmem Niebiosa, by pojmać Boga i zmusić go do szybszego zesłania Mesjasza. Dopiero sam Archanioł Gabryjel zawrócił ich z szóstego nieba, i tak czterej rabini wrócili na ziemię. Jeden – Horovitz – został świętym; drugiego dręczyły duchy, aż pomieszało mu się w głowie, wyskoczył z okna i zabił się o bruk; trzeci zaczął pić. A Hesper się ochrzcił i zaszył w górnym mieście. Więc, Tołpi, nie ma rady: trzeba ci jechać do Lublina i znaleźć rabina Hespera, może jego głowa od mojej tęższa.

-Do Lublina? Ja?

III

Wsłuchiwał się w zmienny, gulgoczący ryk silnika, wciągał głęboko w nozdrza woń skóry, towotu i tytoniu i miał wrażenie całkowitego odrealnienia, jakby zawisł we śnie. Obracał w głowie sceny z ostatniej godziny. Jan Azrael Hesper chwytający ogromnego Tyfona za kołnierz i ciągnący go krętymi schodami w dół, do piwnicy, chłodnej, ale suchej. Szklane retorty, wygasłe palenisko i trapezoidalny stolik, kilka zakurzonych ksiąg. Stary rabin wyciągający z jednej z nich pożółkły papier zapisany koślawymi, pajęczymi literami i odczytujący na głos groźnie i tajemniczo brzmiące słowa. Lux stellorum… Sanguis virginacea Virginis Venerandae… Somnes perspicuentes et somnes tenebres… Spiritus purissimus…

- Gadajże po ludzku – sroży się Tyfon.

- Gwiezdnego blasku szklanka – czyta Hesper powoli, dumnie, jakby prowadził litanię – krew dziewicza panny wsławionej, szczypta snów jasnych i snów ciemnych szczypta, alkoholu najczystszego stągwi siedem, pyłu ze skrzydeł motyli nocnych garniec, rtęci galonów trzy, wody trzykrotnie święconej dzban, pióro anielskie. Tego nam trzeba, by wytopić nowy księżyc.

IV

- Tutaj – szepnął przy drzwiach z okienkiem w kształcie rombu. Podał Tołpiemu wytrych zagięty jak ptasi szpon. – Otwieraj, będę nas osłaniał.

Jan Hesper błądził niespokojnie wzrokiem po rdzawym niebie i ciemnych balkonach, a Tołpi gmerał w zamku i nie szło mu to za dobrze; szczęściem Zapaliczka nie raz i nie dwa zakradał się do spiżarek i komór po kwaśne mleko, ledwo więc ujął krzywy drut, a zamek szczęknął i drzwi ustąpiły.

Miękkie, puchate dywany, majaczące w mroku liście palm i egzotycznych kwiatów, fortepian wynurzający się z ciemności jak przedpotopowy zwierz, wszystko świeże, nowe, pachnące pastą do podłóg – oto, co znalazł Tołpi za progiem, ale Jan Hesper popędzał go i jak we śnie minęli amfiladę pokoi. Parę schodków w dół, parę schodków w górę i stanęli przed kolejnymi drzwiami. Stary odryglował je w try miga i znaleźli się na szerokiej, zalanej złotym światłem barw Grodzkiej, zbiegającej w dół od rynku ku Bramie Zamkowej. Kamienice były tu potężne, fasady rzeźbione w poskręcane, żmijowe stwory, rzygacze i gargulce, przyczajone pod rynnami, obscenicznie rozdziawiały pyski. Tołpi nie miał jednak czasu przyjrzeć im się dokładniej, bo Hesper szarpnął go za kołnierz i pociągnął w ciemną gardziel brukowanego tunelu po przeciwnej stronie ulicy. Tunel musiał być kiedyś oświetlony, ale teraz kołysząca się smętnie u jego wylotu lampa straszyła zębami tłuczonego szkła. Dalej, dalej, w ciemność, w mrok, w zaułki śmierdzące moczem, grzybem i kotami. Tunel kończył się wielobocznym podwórzem, ciemne balkony zwieszały się ze ścian jak huby, cienie drzemały po kątach. Gęsta noc zawisła nad kalenicami.

Taki jest nocą Stary Lublin, takie jest jego ciemne serce.

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...