Starcraft II: Punkt krytyczny

3 minuty czytania

Chociaż data polskiej premiery i informacje na okładce mówią wprost, by po „Punkt krytyczny”, autorstwa Christie Golden, sięgnąć przed zagraniem w najnowsze rozszerzenie do „Starcraft II”, czyli „Heart of the Swarm”, to jednak uczyniłem to dopiero po zakończeniu kampanii dla pojedynczego gracza po stronie Sary Kerrigan – niegdysiejszej Królowej Ostrzy i zarazem przywódczyni roju zergów.

Recenzowana książka kontynuuje jej wątek tuż po tym, jak tajemnicze urządzenie xel’naga miało ją pozbawić obcych mutagenów i ponownie uczynić człowiekiem. Większość wydarzeń oglądamy oczami Jima Raynora, więc to od jego obawy o utratę Kerrigan rozpoczyna się „Punkt krytyczny”. Chociaż osłabiona, wciąż może być groźna, dlatego desperacko próbuje ją zabić człowiek, któremu „zawdzięcza” ponury okres Królowej Ostrzy, czyli Arcturus Mengsk. Tyran Dominium nie waha się przed niczym, by usunąć Sarę, zaś ta musi polegać na innych, gdyż sama jest zbyt słaba, by obronić się przed flotą swego niegdysiejszego pracodawcy. Wydatnie pomaga jej w tym zawsze wierny Jim oraz niespodziewany sojusznik – książę Valerian.

Jak na kosmiczne fantasy przystało, nie zabraknie walk międzygwiezdnych okrętów. Sam wątek ucieczki przed Arcturusem jest tutaj również niezwykle ważny, chociaż autorka starała się, by ocena tej postaci nie była tak jednoznaczna, jak to obserwujemy w samej grze. Kwestia zyskuje na znaczeniu, gdyż w książce niebagatelną rolę odgrywa także jego syn, Valerian, który skrywa więcej sekretów, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. To Arcturus powinien być tym złym, ale czy jest gorszy od Kerrigan, która w roli przywódczyni Roju wymordowała wielu ludzi, czy też od Raynora, który dla ukochanej jest w stanie zrobić wszystko, wiedząc, że Sara wciąż jest niebezpieczna i chociaż wiele się zmieniło, to wciąż powinna odpowiedzieć za popełnione zbrodnie? Warto także przyjrzeć się kreacji Valeriana, który co prawda w dużej mierze jawi się jako wymuskany paniczyk na srebrnym rumaku, jednak tak naprawdę pożąda wiedzy i być może pragnienie to sprawi, że jabłko wcale nie upadnie tak daleko od jabłoni, jak to próbuje wszystkim udowodnić.

Chociaż główne postacie są interesujące, to te z dalszego tła pozostają strasznie jednowymiarowe. Z tym tylko, że mamy tu zdecydowanie przewagę „tych dobrych”, przez co mało przekonująco wypadło to nagłe bratanie się Rekieterów Raynora z załogą okrętów Valeriana. Wiadomo, że wspólny przeciwnik to mocny bodziec do walki o przeżycie, jednak ta cukierkowość na dłuższą metę razi.

Podobne odczucie miałem przy niektórych dialogach Jima i Sary. Raynor, niczym niepoprawny optymista, rzuca frazesami rodem ze średniowiecznych etosów rycerskich, zaś Sara zachowuje się niczym rozkapryszony dzieciak, przez co trudno wyobrazić sobie, że ta istota potrafiła wzbudzać tak wielki strach. Co prawda takich momentów nie było aż tak wiele, jednak wątek romantyczny jest tu na tyle ważny, że należało go dopracować w stu procentach.

Bardzo dobrym pomysłem było dodanie fragmentów z czasów, gdy Sara wciąż służyła jako widmo na usługach Arcturusa Mengska. Golden skonfrontowała te sceny z bieżącymi wydarzeniami i chociaż za pierwszym razem poczułem się lekko zagubiony, to szybko przyzwyczaiłem się i potem mnie to już nie raziło. Szkoda, że to tylko wycinki, jednak nawet na nie fan „Starcrafta” spojrzy życzliwym okiem.

Wartka akcja nie pozwala nawet na chwilę nudy. Kiedy wydaje się, że Mengsk zgubił trop, to ten nagle pojawia się i wykorzystuje szpiegów, by zdobyć to, czego pragnie. Nie ma przy tym żadnej przydługiej tyrady o moralności czy wyższych celach. Arcturus po prostu widzi w Kerrigan zagrożenie dla swojej władzy i chce się jej pozbyć na dobre. Jedynie zakończenie wydało mi się mało satysfakcjonujące, chociaż po zagraniu w „Heart of The Swarm” okazało się w zasadzie konieczne. Golden nie mogła pokusić się o niezwykłe zwroty akcji, bowiem od początku było jasne, że dwójka głównych bohaterów wyjdzie ze wszystkich opresji bez szwanku.

Nim podejmę się podsumowania, słów kilka o polskim wydaniu. Przede wszystkim dobrze, że udało się zdążyć przed premierą „Heart of the Swarm”, bowiem całość prezentuje się całkiem solidne. Papier nie powala swoją jakością, podobnie jak trudno paść z zachwytu nad szatą graficzną w środku, jednak nie są to elementy, które przekreślają chęć posiadania „Punktu krytycznego” w ojczystym języku.

Większych mankamentów dopatrywałbym się w kilku dziwnie przetłumaczonych zdaniach, gdzie pewne terminy czy odpowiedzi wydają się zupełnie nie pasować do reszty tekstu. Drobne błędy w druku także się znajdą, chociaż wypadałoby, żeby tak znane wydawnictwo wciąż podnosiło jakość sprzedawanych przez siebie produktów.

Podsumowując, „Punkt krytyczny” pochłonąłem bardzo szybko mimo tego, że za uniwersum „Starcrafta” nie przepadałem zbyt mocno. Ciekawe główne postacie, wartka akcja i brak prób umoralniania przeciwnika sprawiły, że to doskonała pozycja dla osób, które szukają pozycji interesującej, jednak nie wymagającej niesamowitego skupienia i niemal idealnych warunków do czytania.

Szkoda, że postacie z dalszego tła są raczej nudne, zaś zakończenie przewidywalne, bowiem wtedy otrzymalibyśmy wzorowy materiał marketingowy, skutecznie zachęcający do zakupu dodatku do „Wings of Liberty”. Ja jednak mocniej zainteresowałem się serią, stąd też ocena dość wysoka.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
5 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Jeszcze w gimnazjum czytałem "Krucjatę Liberty'ego", "W cieniu Xel'nagi" i przede wszystkim "Nim zapadnie ciemność". Wywarły na mnie wówczas bardzo pozytywne wrażenie, jako przyzwoite "action s-f", tak to roboczo nazwijmy - było twardo, ostro, szybko, ciekawie, nawet dla kogoś, kto nie był tak wielkim fanem SC, jak wielkim był w wypadku Diablo. Ciekawe, czy dziś lektura kolejnej książki z tej serii byłaby tak samo przyjemna
0
·
Książki za młodych lat odbierało się nieco inaczej niż dzisiaj, o czym przekonałem się wielokrotnie. Mimo to uważam, że ta tutaj prezentuje się dobrze i chociaż nie jest przyczyną nieprzespanych nocy, to mimo wszystko warto przeczytać. Dla fanów uniwersum to wypełnienie przestrzeni fabularnej pomiędzy podstawką a dodatkiem.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...