Przebudzenie Lewiatana

3 minuty czytania

przebudzenie lewiatana

Długo przyszło nam czekać na wznowienie "Przebudzenia Lewiatana" i gdy już straciłem nadzieję, nagle okazało się, że MAG wyda pierwszy tom serii, której wydarzenia dobrze poznaliśmy w ramach trzech sezonów serialu "The Expanse" od stacji SyFy. Czy mimo to warto sięgnąć po książkę, w której dopiero poznamy Jamesa Holdena i przyszłą załogę "Rocynanta"?

Historia rozpoczyna się od podróży na "Canterbury", czyli lodowcowiec zbierający lód z pasów Saturna. Woda jest tutaj cennym zasobem, zaś rozwój technologii sprawił, że ludzie zasiedlili zarówno Marsa, jak też specjalnie wybudowane stacje kosmiczne, które tworzą Pas. Codzienną rutynę przerywa tajemniczy sygnał SOS od statku "Scopuli". W przestrzeni kosmicznej raczej trudno o nawał chętnych do misji ratunkowej, ale kapitan "Canterbury" zgadza się, by akcją poszukiwawczą zajęli się jego pierwszy oficer, James Holden, oraz kilka osób na pokładzie promu kosmicznego "Rycerz". Wkrótce pojawia się tajemniczy statek, zaś skromna załoga trafia w sam środek politycznych machinacji, które mogą doprowadzić do wybuchu wojny. W tym samym czasie na stacji Ceres poznajemy detektywa Millera. Dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków, jednak nie lubi pracy na rzecz bogatych korporacji. Z tego też powodu długo zabiera się do odszukania Julie Mao, którą postrzega jako rozkapryszone dziecko, starające się zrobić na złość swoim wysoko postawionym rodzicom.

Chociaż obie te historie z początku wydają się nie mieć żadnego punktu stycznego, to autorzy konsekwentnie budują każdy z tych wątków, wykorzystując przy tym narrację oczami Holdena i Millera. Zabieg ten, często niebezpieczny z racji wywoływania u czytelnika pewnego rodzaju zagubienie, stanowi największą zaletę "Przebudzenia Lewiatana". Poznajemy nieznane dotąd wątki, "oglądając" pewne cechy społeczeństwa zarówno w przestrzeni kosmicznej, jak i na pokładzie stacji, które próbowały odtworzyć życie, jakie wiedli jeszcze na Ziemi.

Kolejnym mocnym elementem "Przebudzenia Lewiatana" są postacie, wśród których wcale nie ma żadnych kosmitów czy niebieskich modelek bez włosów. To książka o ludzkości i o tym, jak problemy nękające ludzi na ich rodzinnej planecie potrafią pokonać tysiące kilometrów. Głód, ubóstwo, ograniczone zasoby, brak ciążenia, ksenofobia czy wręcz rasizm to zjawiska, z którymi człowiek zmaga się każdego dnia, więc tego typu akcenty są w pierwszym tomie serii czymś więcej niż tylko tłem opowieści. Banalna z pozoru historia pokazała, jak niewiele trzeba do tego, by wszyscy rzucili się sobie do gardeł, podczas gdy większość ludzkości marzy tylko o jednym – żeby jakoś to wszystko przetrwać.

Załoga "Rocynanta" to barwny miks osobowości, a przy tym każdy zdaje się mieć swoją rolę. W ten sposób co prawda nie dostajemy nikogo "zbędnego", ale zarazem mamy gdzieś w głowie pewność, że każdy jakoś da sobie radę, bo bez niego żadna misja nie ma prawa się powieść. Nieco inaczej wygląda detektyw Miller, który poznaje ludzkość od tej najgorszej strony i próbuje coś zmienić, lecz w końcu staje się tylko cieniem człowieka, którym niegdyś był. Autorzy świetnie wykreowali postać z jednej strony tragiczną, zaś z drugiej nieprzewidywalną, dzięki czemu ani przez chwilę nie można być pewnym tego, czy były glina po prostu nie postanowi zastrzelić kolejnego człowieka.

przebudzenie lewiatana

Chociaż dialogów jest tu dość sporo, to Daniel Abraham i Ty Franck z dużą precyzją wyczuwają potencjalne znużenie czytelnika, serwując nam jakiś zwrot akcji lub po prostu popychając fabułę dalej. Duża liczba stron wcale nie sprawia, że pojawią się długie monologi czy drobiazgowy opis przemierzania kolejnych korytarzy. Nikt długo nie rozpamiętuje poprzednich wydarzeń, więc nie wracamy co chwila do już minionych wątków.

Nim zakończę moją podróż na pokładzie "Rocynanta", trzeba pochylić się nad polskim wydaniem. Wspomniana nazwa statku brzmi trochę sztucznie, ale poza tym przekład można uznać za udany. Niestety, łamanie tekstu nie jest idealne i ze dwa słowa stanowczo umknęły wydawcy, jednak nie psuje to całościowego odbioru książki. Świetna okładka, za którą stoi niezawodny Dark Crayon, została utrzymana w ciekawej tonacji i dzięki temu przykuwa wzrok na półce. Cieszę się, że nie zdecydowano się na zagraniczne grafiki ani coś, co pochodzi wprost z serialu, dzięki czemu nie jest to jedynie dodatek do telewizyjnych przygód Holdena i jego załogi.

"Przebudzenie Lewiatana" to świetna space opera z silnym wątkiem politycznym oraz ciekawą analizą społeczeństwa. Dwa główne wątki poprowadzono dynamicznie i połączono je po to, by zaserwować satysfakcjonujące zakończenie rozbudzające apetyt na więcej. Do ideału brakło trochę bardziej wyrazistej załogi "Rocynanta" oraz tego wrażenia niedosytu, jakby najlepsze dopiero miało nadejść. Jeśli do tej pory nie czytaliście "Przebudzenie Lewiatana", a widzieliście serial, to warto tę sytuację zmienić. W książce pewne wątki opisano dużo lepiej niż na srebrnym ekranie. Ci, którzy do tej pory nie poznali serii "Expanse", powinni jak najszybciej nadrobić zaległości, bo jeśli chodzi o gatunek SF, nie znać tej pozycji to po prostu wstyd.

Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
9 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Świetna pozycja, doskonała intryga i mistrzowsko skonstruowane postacie, które kupuje się od pierwszych stron. Mimo że najpierw wpadł mi w oko serial i wiedziałem z grubsza jak to się wszystko skończy, to trudno było mi się oderwać. Syndrom jeszcze jednego rozdziału wchodził tutaj zaskakująco mocno Zgadzam się z oceną Couruna, również solidne "9".

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...