Choć z tym autorem spotkałem się po raz pierwszy, to jednak żywiłem w stosunku do tej książki duże nadzieje. Niezbyt imponująca objętość lektury (317 stron) mogła mieć odzwierciedlenie w braku niepotrzebnych i powiększających ją zdarzeń. Czy "Proroctwo Wygnanych Magów" spełniło moje oczekiwania?
Finmere Tingewick Smith kończy 16 lat. Nie ma rodziców, a jego jedyną rodziną są sędzia Harlequin Brown i strażnik Ted, których widzi raz do roku w swoje urodziny. Jest jeszcze pani Baker, u której mieszka rok, kiedy chodzi do szkoły Eastfields, a kolejny rok mieszka i uczy się w Szkole dla Chłopców St Martin's. Takie było życzenie jego opiekuna, sędziego Browna. Fin zmuszony był kłamać, aby nikt nie dowiedział się o jego prawdziwym, zwariowanym życiu. Dzień po szesnastych urodzinach, nasz bohater idzie na spotkanie z sędzią Brownem, który zostaje zamordowany. Potem od Teda dowiaduje się, że istnieją inne światy, które są podobne do siebie, a dostać się do nich można przez sekretne wrota. Rzeczywistość, w której się wychował, nazywa się Gdzieświat, a najbliżej niego znajduje się Nigdzieświat. Fin będzie musiał uratować je przed nadciągającą burzą zniszczenia i tajemniczymi, złymi Rycerzami...
Pomogą mu w tym jego przyjaciele – Joe i Christopher. Pierwszego z nich zna z ogólniaka Eastfields. Nie należy on do najlepszych uczniów i uwielbia grać w piłkę nożną. Opiekuje nim się jego matka. Drugiego zna ze Szkoły dla Chłopców St Martin's. On z kolei gra w rugby i nie ma matki tylko ojca, który jest ministrem kultury. Czy dwóch różnych ludzi, rywalizujących o przyjaźń Fina może się polubić i wybaczyć mu kłamstwa?
Połowa książki jest bardzo nudna, czytałem ją z nadzieją, że akcja w pewnym momencie przyspieszy. I miałem rację. Druga połowa okazała się świetna i ciekawa. Nieoczekiwane zwroty akcji pojawiały się o wiele częściej i były bardziej zdumiewające. Znalazło się też miejsce na humor, który malował na twarzy uśmiech. Wśród bohaterów na pewno znajdziemy swojego faworyta do roli najlepszego przyjaciela Fina w zależności od swoich upodobań, gdyż są bardzo różni. Jeden zachowuje się bardziej jak łobuz w pozytywnym sensie i nie pochodzi z bogatej rodziny. Za to drugi jest jego całkowitym przeciwieństwem. Zakończenie bardzo zachęca do przeczytania kolejnej części, bo pod koniec dostaliśmy więcej pytań niż odpowiedzi, a autorka w miarę dobrze poradziła sobie ze stworzeniem wroga, który nie miał jakichś specjalnych zdolności, a mimo to był niebezpieczny. Chociaż osobiście mam nadzieję, że Fin będzie walczył z kimś straszniejszym i bardziej nadnaturalnym (jak na przykład Voldemort z Harry'ego Pottera) niż z szalonym człowiekiem. Szata graficzna też przedstawia się całkiem nieźle, można powiedzieć, że mrocznie, co wzbudza ciekawość, a sam tytuł o wygnanych magach... Słowem, liczyłem na "Harry'ego Pottera" połączonego z "Władcą Pierścieni" w czasach współczesnych.
Niestety początkowy zachwyt przerodził się w głębokie rozczarowanie. Książka zawiera dużo błędów, nie wiem, czy popełnionych przez autora, czy tłumacza, ale takich raczej nie popełniłby nawet przeciętny uczeń podstawówki. Np. "Może kiedy ta zwariowana przygoda się skończy, oddadzą mu go wcześniej". Przecież to zdanie jest zupełnie pozbawione sensu. Kiedy coś się skończy oddadzą mu to wcześniej. Powinno być bez "wcześniej"! Na dodatek często się zdarza, że niektóre fragmenty trzeba czytać kilka razy, gdyż na pewno nie zrozumiemy ich w pełni za pierwszym razem. Postacie są wszechwiedzące – od razu wiedzą, gdzie, kogo i czego szukać, a większość momentów powiewa nudą, gdyż główni bohaterowie są "prowadzeni za rączkę". Jedyna ich trudność wynika z tego, że są śledzeni. Mało też jest walk, które są niezbyt dokładnie opisane, a dodatkowo są przewidywalne aż do bólu – dobry zawsze pokona złego. Fin jest też źle przedstawiony. Przez całą książkę nie było mi go żal, jedynie jego przyjaciela, Christophera, w pewnym momencie, a przecież to nie on miał tak trudne życie. Dialogi nie są ciekawe, a poruszane tematy powtarzają się lub dotyczą miejsca następnej podróży. Postaci są bardzo mało skomplikowane, jedynie jeden bohater się zmienia – szkoda tylko, że pokazane to zostało pod koniec książki, a nie wraz z rozwojem akcji.
Podsumowując, "Proroctwo Wygnanych Magów" to średniak, a Sarah Silverwood musi nabrać wprawy w pisaniu i zastanawiać się nad każdym zdaniem, a nie się spieszyć. Książkę polecam tym, którzy mają małe wymagania i dostęp do biblioteki. Jeśli ktoś zamierza kupić ten tytuł, to tylko na własną odpowiedzialność. Z niecierpliwością czekam na kontynuację, która, jak wskazuje zakończenie, będzie, ale przeczytam ją z ciekawości, aby przekonać się o dalszych losach bohaterów i z nadzieją na poprawę, bo nieraz zdarzało się, że pierwsza część była najgorszą z całej serii.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz