Pierwszy sezon "Pozostawionych" spotkał się z mieszanymi opiniami. Część widzów nie potrafiła dostrzec, co takiego świetnego widzą w nim pozostali. Sam należę do entuzjastów serialu HBO, choć na kontynuację nie czekałem ze specjalną niecierpliwością. Jak jest dziś? Dzięki drugiej serii, która zebrała niezwykle pozytywne oceny, wręcz euforyczne, produkcji przykleja się miano przyszłego klasyka. Stacja telewizyjna już zamówiła trzeci – finałowy – sezon, wyraźnie dając znak, że jest to jeden z jej ulubionych tytułów, mimo że nie zapewnia najwyższej oglądalności.
Twórcy "Pozostawionych" zdecydowali się na zaprezentowanie nowego rozdziału w życiu bohaterów. Znając świat, w którym nagle zniknęło 2% ludzkości, znając skutki tego wydarzenia i trudne chwile, z jakimi mierzyły się postacie, łatwo zrozumieć ten krok. Niemniej... z sezonu na sezon przenosić akcję w inne miejsce? Nieczęsto mamy okazję spotkać się z takim ruchem, szczególnie że wiąże się z nim nie tylko powrót znajomych charakterów, lecz też obecność nowych. W każdym razie już na starcie wita nas małe miasto położone w Teksasie, wyróżniające się jedną szczególną cechą: żaden z jego mieszkańców nie zniknął pamiętnego dnia 14 października. Turyści walą więc drzwiami i oknami, żeby dostać się na ten cudowny obszar. Większość kończy na koczowaniu przed bramą miasteczka, do którego dostępu bronią strażnicy. Nielicznym szczęśliwcom udaje się kupić dom i w konsekwencji zostać wpuszczonym na stałe. Wśród nich jest rodzina Kevina Garveya (Justin Theroux).
To jednak dopiero początek historii, która w wielu momentach zostawia oglądającego w zupełnym zdumieniu. Damon Lindelof i Tom Perrotta kompletnie popuścili hamulce wyobraźni, dając naprawdę konkretne powody do zaskoczeń, o czym przekonuje już końcówka pierwszego odcinka. Dochodzi w niej do nieoczekiwanego i niewytłumaczalnego zdarzenia, na którego podstawie został zbudowany cały sezon. Twórcy wielokrotnie zadają pytanie "co naprawdę się stało?", pokazując różne warianty odpowiedzi, a widz kupuje nawet te najbardziej absurdalne. Jest to podyktowane coraz większym natężeniem metafizycznego klimatu, co nie każdemu może przypaść do gustu. Niektórzy zauważają wyraźne podobieństwa recenzowanej produkcji do słynnych "Zagubionych". Przy realizacji obu brał udział Lindelof. Obie też odważnie poruszają kwestie niewytłumaczalnych zjawisk. Osobiście nie mam z tym problemu, ponieważ uwielbiam, gdy na ekranie dzieją się rzeczy dziwne i tajemnicze, zwłaszcza że w "Pozostawionych" przykuwają uwagę i nieustanne intrygują.
Ostateczne apogeum osobliwości otrzymujemy w 8. epizodzie – ten z kolei otrzymał tytuł najlepszego odcinka w historii telewizji. Ostrożnie podchodziłbym do takich wyznań, ale rzeczywiście trudno nie popaść w uniesienie, gdy twórcy lawirują odmiennymi gatunkami, prowadząc z widzem wciągającą grę. W ciągu godziny obserwujemy porzucenie pozorów o wszelkim realizmie, wgłębiając się w historię o... międzynarodowym mordercy. Przed bohaterem stawiane są kolejne wybory, które prowadzą go na ścieżkę poznania pewnej postaci. Jednak właśnie te pozornie nieistotne decyzje odgrywają najważniejszą rolę, bo każda z nich może poskutkować innym rozwojem wydarzeń. Tak, wiem, pewnie nie macie zielonego pojęcia, o czym piszę. Zamknijmy więc to bez spoilerów: jest cholernie dziwnie, napięcie sięga zenitu, dochodzi do mocnych, emocjonujących scen, w tle wybrzmiewa muzyka zwiększająca groteskę przedstawianych – i, wydaje się, pozbawionych sensu – sytuacji, a w centrum tego wszystkiego znajduje się protagonista zagubiony niczym dziecko we mgle.
Z drugiej strony, "Pozostawieni" zachwycają nie tylko w onirycznych wątkach, którym hołduje przede wszystkim wyżej opisany odcinek (ale bez obaw: zaskoczenia występują także wcześniej i później). Serial HBO to również rewelacyjny dramat o potrzebie bliskości, zrozumienia własnych uczuć i rodzinnych problemach. Spotykamy tutaj doświadczone postacie, które zostały tak skrzywdzone przez los lub innych ludzi, że obecnie jawią się jako osoby silnie potrzebujące wizyty u psychiatry. Kevin, dla przykładu, rozmawia z nieżyjącą już Patti (Ann Dowd), co jest kontynuacją jego traumatycznych i sugerujących postradanie zmysłów przeżyć. Jednakże losy Garveya stanowią zaledwie wierzchołek góry lodowej. Trafiają się bardziej szalone sylwetki; z nich przoduje Meg Abbott (Liv Tyler), która od początków produkcji przeszła znaczną metamorfozę. Siłą serialu jest właśnie psychologizacja każdego bohatera, poświęcenie mu odpowiedniej ilości czasu na uzasadnienie jego czynów (co może oznaczać nawet calutki odcinek). Racja, wciąż niektórzy mogą zachowywać się niezbyt racjonalnie, lecz czy postępowanie ludzi zawsze jest zgodne z naszymi przewidywaniami?
W drugim sezonie poznajemy rodzinę Murphych, której rola bynajmniej nie ogranicza się do krótkiego występu. Jej członkowie też znajdują się w centrum akcji i skrywają kilka sekretów. Wcale nie ustępują familii Kevina, aktualnie próbującej wyjść na prostą. Może pozornie wydają się szczęśliwi, ale twórcy w ten sposób pokazują, jak bardzo kruche albo iluzoryczne jest szczęście człowieka. Tutaj szczególnie ciekawie prezentują się relacje między nowymi a starymi bohaterami. Sam z zaintrygowaniem śledziłem i interpretowałem zachowania postaci, oceniając, ile jest w nich niechęci i nieufności. Przy okazji mamy do czynienia ze stałą cechą "Pozostawionych": potrafią uraczyć niespodziankami nawet na zwyczajnym gruncie, na którym łatwo wejść w schematy (protagoniści są sąsiadami – a ile powstało historii o sąsiadach?). Możecie spodziewać się wielu emocji spotęgowanych klimatyczną ścieżką dźwiękową Maxa Richtera oraz znakomitą grą aktorską. Z obsady warto wyróżnić Justina Therouxa i Kevina Carrolla – obaj tworzą bardzo sugestywne i wiarygodne kreacje.
Słowem: oczekujcie wszystkiego, czego (mam nadzieję) doświadczyliście podczas oglądania pierwszego sezonu. Finałowy odcinek jest doskonałym zwieńczeniem serii. Zostawia nas z pytaniami o ciąg dalszy losów bohaterów, ale odkrywa najistotniejsze atuty serialu: dziwne, niewytłumaczalne wydarzenia, złożoność postaci i prostotę gestów, jakie potrafią łapać za serce. Wreszcie prowadzi nas do mądrego przesłania, którym jest potrzeba posiadania prawdziwego domu, nawet, a może szczególnie, gdy świat staje na głowie i przestaje przypominać zaawansowaną cywilizację.
Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy podczas oglądania zadawałem sobie pytania w stylu "co do diabła?!", co powinno doskonale obrazować poziom drugiego sezonu "Pozostawionych". Nie wiem, w jaki sposób twórcy będą chcieli go przebić, ale czeka ich prawie niewykonalne zadanie. Otrzymaliśmy wyborny dramat, w którym postacie urzekają ludzkimi, prawdziwymi charakterami i naturalnymi (niekoniecznie logicznymi z punktu widzenia widza) zachowaniami, a przy okazji historię gwarantującą niesamowite wrażenia z obłędnie enigmatycznym klimatem. Konkluzja jest chyba oczywista, ale dla pewności: otrzymaliśmy jedną z najlepszych telewizyjnych produkcji, której geniuszu nie oddadzą żadne słowa.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz