Aliisza przebierała z rozkoszy palcami u stóp, przeciągając się na łóżku obok czarodzieja. Już dawno nie czuła się tak dobrze i to nie tylko za sprawą przyjemności fizycznej. Ten Pharaun jest całkiem inteligentny, uznała, niepokorny i bystry jak na drowa.
- Dlaczego różnisz się tak bardzo od innych przedstawicieli swojej rasy? – zapytała alu, przewracając się na bok i przebierając alabastrowymi palcami po jego szczupłym, czarnym ramieniu, delektując się kontrastem barw. – Wszystkie mroczne elfy, z którymi miałam kiedykolwiek do czynienia, były takie stateczne i nudne. Ty zaś ciągle mnie rozśmieszasz.
Pharaun, leżący na plecach z rękami pod głową, uśmiechnął się.
- Taki już mój pech.
Aliisza zmarszczyła czoło z zakłopotaniem i zapytała:
- Co takiego?
- Czy możesz sobie wyobrazić, jak muszę się czuć, przebywając przez cały czas wśród „statecznych i nudnych” drowów? – zapytał, siadając i krzyżując nogi. – Nikt nigdy nie docenia moich żartów. Robię dowcipne uwagi i albo zostaję obrzucony dziwnymi spojrzeniami, jeśli rozmawiam z mężczyznami, albo spiorunowany wzrokiem, jeśli przebywam wśród dam. To szalenie przygnębiające. Dlatego twierdzę, że to pech. Urodziłem się drowem, ale otrzymałem o wiele lotniejszy umysł niż większość przedstawicieli mojej rasy.
Aliisza zachichotała i oparła podbródek na obu dłoniach, spoglądając mrocznemu elfowi w czerwone oczy.
- Daj spokój – powiedziała. – Nie może być aż tak źle. Przynajmniej możesz pogadać z innymi drowami. Spójrz na mnie. Przez cały dzień poganiam stado tanarukków.
- O, tak, tanarukkowie. Kilka chrząknięć, obsceniczny gest i już opowiedzieli całą historię swojego klanu, tak?
Aliisza gruchnęła śmiechem.
- Nie są aż tacy straszni, ale z pewnością nie można się po nich spodziewać inteligentnych żartów. Nawet Kaanyr nie lubi poświęcać aż takiej ilości czasu na same… rozmowy… – Urwała, widząc, że czarodziej przestaje się śmiać i posępnieje. – Co znowu?
- Dlaczego musiałaś o nim wspomnieć? Całkiem dobrze mi szło, dopóki nie wspomniałaś o swoim drugim kochanku. O takich rzeczach nie rozmawia się w łóżku.
- Przepraszam, to się już nie powtórzy – obiecała Aliisza. – Ale powiedz mi… jak to jest, że bez przerwy wykłócasz się z tą swoją kapłanką? Myślałam, że mroczne elfki nie tolerują tego typu zachowań.
Pharaun jęknął i opadł z powrotem na poduszkę.
- Coraz gorzej – jęknął, nie kierując tej uwagi do nikogo konkretnego. – Dlaczego poruszasz tak nieprzyjemne tematy? Torturujesz mnie! Czy byłem aż tak fatalny?
Aliisza klepnęła go w ramię, śmiejąc się.
- Po prostu odpowiedz na pytanie.
Pharaun przyjrzał się jej badawczo. Nagle nabrał podejrzeń.
- Dlaczego tak cie to interesuje?
Aliisza potrząsnęła głową.
- Bez konkretnego powodu. Z czystej ciekawości.
Pharaun przetoczył się na brzeg łóżka i zapytał.
- Dlaczego tu jesteś? To znaczy w Ched Nasad.
Aliisza nadąsała się na chwilę. Naprawdę nie miała zamiaru zdenerwować maga, a teraz musiała wymyślić jakiś sposób, żeby go znów uspokoić. Zdecydowała, że prawda, a przynajmniej jej część, będzie najlepszym lekarstwem.
- Ponieważ Kaanyr chce, żebym się dowiedziała, co się tutaj dzieje.
- Powiedziałaś mi, że już wiesz. Właściwie wytłumaczyłaś mi, co się dzieje. Czego jeszcze szukasz?
- Niczego – odparła alu, wyciągając rękę, żeby pogładzić ramię drowa. – Zdobyłam już wszystkie potrzebne informacje. No, może powinnam jeszcze odwiedzić jedną z matek opiekunek, żeby sprawdzić, czy nie potrzebuje pomocy Kaanyra. Zawarli kiedyś umowę. Zostałam dłużej, bo ty tu jesteś.
Pharaun przyglądał się jej jeszcze przez chwilę, a potem zachichotał i pokręcił głową.
- Wiedziałem, że to zły pomysł – powiedział w końcu. – Unikam matek opiekunek tego miasta jak ognia, a ty masz właśnie zamiar wpaść do jednej z nich. Nie najlepsza to dla mnie wróżba.
- Och, przestań – zirytowała się Aliisza, unosząc brew. – Nie powiem o tobie żadnej matce opiekunce. Nie chciałabym, żeby doszło to do – wiesz kogo – znów się uśmiechnęła – choć nie wiem, jak chcesz uniknąć spotkania z matkami, skoro podróżujesz w takim, a nie innym towarzystwie.
- Masz na myśli Quenthel? To żaden problem. Wie, że dom Melarn nie zgodzi się, żeby zabrała dobra należące do towarzystwa kupieckiego z powrotem do Menzoberranzan, więc... – czarodziej urwał w pół zdania. – Nie powinienem ci tego mówić. Seks rzucił mi się na mózg.
Wpił wzrok w Aliiszę, jego czerwone oczy zamigotały.
Alu-demon odwzajemniła spojrzenie, ale nie potrafiła powstrzymać uśmiechu.
- Co robisz? Zastanawiasz się, czy nie spróbować mnie zabić, żeby twój sekret mógł pozostać bezpieczny? – zapytała. Unosząc brew, odsunęła się od czarodzieja i oparła na łokciach, prowokacyjnie odchylając się do tyłu. – Mam lepszy pomysł. – powiedziała, czując, że głos jej robi się ochrypły od pożądania. – Naucz mnie lepiej jakiejś nowej magicznej sztuczki.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz