Północna granica

3 minuty czytania

"Północna granica" to, jak wydawca nieskromnie informuje nas na okładce, pierwsza część jednej z najlepszych polskich serii fantasy. Czy książka słusznie zasługuje na to miano? Przyznam, że skusiłem się na ten tytuł z dwóch powodów: wspomnianej okładki oraz nazwiska autora. Pierwsza, przedstawiająca pędzący konno oddział zbrojnych, z majaczącą w tle płonącą twierdzą, skutecznie działa na wyobraźnię. Całości dopełniło, jak już wspomniałem, nazwisko (a w zasadzie pseudonim) pisarza. Wstyd się przyznać, ale Kresa znałem do tej pory z kilku zaledwie opowiadań, jednak już to wystarczyło, żebym bez wahania sięgnął po portfel i zostawił w kasie empiku te trzydzieści złotych bez jednego grosza. Kwota niewygórowana, ale czy było warto? Na to pytanie niech odpowie poniższa recenzja.

Fabuła książki kręci się wokół tytułowej północnej granicy, stanowiącej obszar przejściowy między Armektem a Alerem – dwiema całkowicie różnymi krainami, które ukształtowała (i wciąż kształtuje) tajemnicza siła zwana Szernią. Pierwsza, zamieszkana przez ludzi i broniona przez legiony Legii Armektańskiej, jest nam zdecydowanie bliższa. Mamy więc wioski pełne ciężko pracujących chłopów, miasta pełne dumnej, pysznej szlachty i wreszcie obsadzone żołdakami stanice, które mają bronić jednych i drugich. Z drugiej strony Aler – kraina pełna chaosu, śmierci i szaleństwa, gdzie mroczna magia dała życie i, częściowo, rozum kotom, sępom oraz Alerom. Ci ostatni, dzielący się na Srebrne i Złote Plemiona, napsują ludziom sporo krwi w trakcie tych prawie czterystu stron powieści. Świat Szereru jest przy tym o tyle specyficzny, że nie ma w nim magii, jaką znamy z innych tytułów fantasy. A przynajmniej nie ma jej w "Północnej granicy". Tutaj wszystko opiera się na sile miecza, dobrej taktyce, dokładnym zwiadzie i przewadze liczebnej. I w zasadzie wokół tego kręci się cała akcja.

Już na wstępie poznajemy Rawata, oficera Legii, który przez większą część książki będzie dla nas kimś na kształt głównego bohatera. Piszę "kimś na kształt", ponieważ głównego bohatera w zasadzie tutaj nie ma – wszystko obraca się wokół kilku osób, tj. wspomnianego Rawata, jego przełożonego i zarazem komendanta Erwy, Ambegana, podsetniczki Terezy, kociego zwiadowcy Dorlota i jeszcze kilku innych, mniej lub bardziej znaczących person. Rozwiązanie takie niekoniecznie musi przypaść wszystkim do gustu, ale stanowi ciekawą odmianę od innych tytułów, gdzie główny wątek nieodłącznie związany jest z jakimś najemnikiem z przeszłością, domorosłym magiem czy nawet zwykłym złodziejem. Kolejną rzeczą, jaka wyróżnia ten tytuł, to nacisk, jaki położono na opisanie trudów żołnierskiego życia. I faktycznie pod tym względem książka stanowi dla czytelników prawdziwą gratkę, gdyż scen batalistycznych, ale i relacji z codziennych, żołnierskich obowiązków jest tu co niemiara. Ciekawostką jest urozmaicenie opowieści postaciami kocich zwiadowców, którzy odegrają w niej kluczową rolę. Także główni przeciwnicy w postaci plemion alerskich doskonale wpisują się w stworzony przez Kresa świat. Czyżbyśmy więc faktycznie mieli do czynienia z jedną z lepszych polskich serii fantasy?

"Fajne, ale szału nie ma" – takimi słowami podsumowała książkę koleżanka. Czy słusznie? To zależy, jak na ten tytuł spojrzeć. Całość czyta się lekko i przyjemnie, opisy są bogate, dialogi sensowne, fabuła również nie wydaje się być naciągana i na siłę udziwniona. Jaki jest więc powód tego niedosytu, jaki oboje czuliśmy na koniec? Trudno to wyjaśnić. Wina może leżeć po stronie zbyt płytkiego "wejścia" w historię każdego z bohaterów, słabego rozwinięcia niektórych wątków (np. natury kocich zwiadowców czy Złotych i Srebrnych Plemion), czy też zbyt szybkiego przeskakiwania z jednego bohatera na drugiego, gdy nie wykorzystało się jeszcze potencjału drzemiącego w poprzedniku. Boli to tym bardziej, że Rawata, Terezy, Dorlota i Ambegena nie spotkamy się, jak się domyślam, ponownie. Naprawdę szkoda, bo można było z nich wycisnąć o wiele więcej, a tak sporą ilość rzeczy sami musimy sobie dopowiedzieć. Oczywiście mogę się mylić i mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Sama opowieść o walce z Alerami i tajemniczym smoku, jakiego próbują odkopać Srebrne Plemiona, potrafi wciągnąć, ale nie na tyle, żeby książkę czytało się jednym tchem. Widać jednak potencjał drzemiący w całości i zapewne ten właśnie potencjał stał się powodem ponownego wydania całej serii. Jak odbiorą ją nowi czytelnicy, którzy nie mieli do tej pory okazji szerzej zapoznać się z twórczością Feliksa W. Kresa? Czas pokaże.

"Północna granica" to, zgodnie z filozofią autora, przykład solidnie i fachowo wykonanej roboty, pozbawionej niepotrzebnych eksperymentów, które mogłyby jedynie zepsuć odbiór całości. Szału faktycznie nie ma, ale z drugiej strony otrzymujemy książkę ciekawą i przemyślaną, z oryginalnym uniwersum i potencjałem, który, mam taką nadzieję, ujawni się w kolejnych tomach Księgi Całości. Wydawnictwu MAG pozostaje pogratulować decyzji o odświeżeniu jednej z ciekawszych polskich serii fantasy, czytelnikom zaś na wasnej skórze przekonać się, że nie tylko fantasy w zagranicznym wydaniu może dobrze smakować.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
5.3 Średnia z 5 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Jak dla mnie zawód ogromny. No bo jak ktoś wypisuje na okładce, że to jedna z 'najlepszych polskich serii fantasy', i że historia zawarta w cyklu kopie tyłek tej wiedźmińskiej, to człowiek spodziewa się czegoś naprawdę znakomitego - jakiejś uczty literackiej. W zamian dostajemy do bólu sztampową historyjkę o doli i niedoli żołnierzy pogranicza, którzy próbują powstrzymać nacierającą falę jakiegoś złego (lub mniej złego) plugastwa. Brak jakiś spektakularnych zwrotów akcji czy bohaterów, z którymi można się utożsamić/polubić.

Na plus zaliczam ciekawy świat wykreowany przez autora.

Osobiście się wynudziłem i po przeczytaniu ostatniej stronicy trochę pożałowałem wydanych na książkę pieniędzy. Z drugiej strony nie jest tak fatalnie, ale fajerwerków żadnych nie uświadczyłem.

5/10.
0
·
Opinie w sieci potwierdzają, że "Północna granica" nieszczególnie się Kresowi udała. Nie wiem, czy wiesz, ale kolejne książki z cyklu są (podobno) dużo lepsze, więc jeśli masz jeszcze ochotę, to sprawdź pozostałem tomiki - każdy to w zasadzie osobna historia, więc kolejność nie ma znaczenia.
0
·
Hmmm... może kiedyś się skuszę, ale przed zakupem przeczytam raczej jakieś fragmenty (albo recenzje na GE ) bądź zajrzę do biblioteki, a nie będę się kierował hasłami na okładce książki (dodam, że okładka sama w sobie jest ładna)

Pan Kres mnie strasznie do siebie zraził owym tytułem.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...