Polcon 2009 (27-30.08, Łódź)

10 minut czytania

Wstęp

Po krótkiej i mało uciążliwej jeździe pociągiem, dotarliśmy do Łodzi Fabrycznej. Poranny deszcz zniknął bez śladu i zapowiadało się na śliczną pogodę. Idąc za wskazówkami instrukcji, przyszliśmy na przystanek linii 57, dzięki której wygodnie mogliśmy dojechać w pobliże konwentu. Stawiając opór zaduchowi, który panował w autobusie, wysypaliśmy się na przystanek i udaliśmy w stronę parku, za którym był główny budynek – Lodex, a niedaleko niego hala sportowa MOSIR. Nasza drużyna po drodze musiała wyminąć grupę goblinów, które zasadziły się na środku skrzyżowania na nic niespodziewających się podróżnych. Sam gmach Lodexu należy do Politechniki Łódzkiej i jest to bardzo ładny budynek z czerwonej cegły. W środku było wszystko odremontowane i czyściutkie. Jednak nie rozpraszaliśmy się otoczeniem. Podeszliśmy żwawo do akredytacji, by dowiedzieć się, że jest jeszcze nieczynna. Nie zastanawiając się długo poszliśmy do sklepu po... chipsy i usiedliśmy przed Lodexem, w nowo otwieranym ogródku piwnym. Gdy nadeszła godzina zero, wróciliśmy do środka. Poczekaliśmy grzecznie w kolejce i po małym pojedynku z ekipą akredytującą odeszliśmy z naszymi nowymi plakietkami i torbami pełnymi łakoci. Następnie udaliśmy się do akademika. Ten nie różnił się za bardzo od innych, jakie dotąd widziałem. Dwa segmenty po dwa pokoje były połączone zabawną, podłużną łazienką. Co dziwiło, nie było aneksu kuchennego ani żadnych biurek, dlatego zastanawiam się, jak studenci tam mieszkający sobie radzą. Wracając do Lodexu, byliśmy zachwyceni otoczeniem. Cały teren konwentu znajdował się w cudownie zielonym, zadrzewionym parku. Jeżeli był ktoś znużony łażeniem po budynkach, mógł wyjść na zewnątrz i położyć się na trawie. Oprócz tego wieczorem było to wspaniałe miejsce na posiedzenie sobie w grupie znajomych. Na dobrą sprawę, spotykało się kogoś na każdym kroku. Nasza redakcja także zbierała się powolutku do kupy. Nadchodził czas pierwszych prelekcji.

Polcon 2009Polcon 2009Polcon 2009

Czwartek

Po całym zamieszaniu z akredytacją i zakwaterowaniem, zaczęliśmy myśleć o pójściu na prelekcje, które zaczynały się od godziny 16.00. Grupa zaczęła się rozchodzić po różnych miejscach, jednak i tak większość przyszła na konkurs wiedzy o cRPG, który został zorganizowany przez nasz serwis. Usiedliśmy sobie z tyłu, by popatrzeć na jego przebieg i obgadywać prowadzących. Jak na tak wczesną porę, sala była prawie pełna zespołów, które z czasem nie mogły dopisywać się już do listy uczestników. Sam konkurs uważam za udany, choć część pytań była zbyt trudna.

Niestety, ja wraz z przyjacielem musieliśmy opuścić salę, by udać się na odbywający się konkurs z działu Japonii pt. „Jaki to kadr?”. Zostaliśmy podzieleni na zespoły i naszym zadaniem było odgadnąć, z jakiego anime był pokazywany slajd oraz dodatkowo, jakie postacie na nim występowały. Było dużo śmiechu i dowcipów, sam konkurs został dobrze poprowadzony. Niestety naszemu zespołowi zabrakło niewiele, by stanąć na podium. Żałowaliśmy także, że wszystkie kadry były z jednego gatunku anime. Mówi się trudno i żyje dalej.

Polcon 2009Polcon 2009Polcon 2009

Na uroczyste rozpoczęcie konwentu nie chciało nam się iść, ponieważ w budynku panowała duchota, a wielce ciekawych rzeczy tam nie miało być. Poszliśmy coś przegryźć, by zdążyć na prelekcję o dziwnych broniach. Jest ona już znana z innych konwentów, na których pokazywana była część z nich. Sala wypełniła się ludźmi po brzegi. Na szczęście były otwarte okna. Pokazano nam przeróżne dziwne bronie, wymyślane głównie przez Rosjan, Amerykanów lub Anglików. Królowały czołgi, armaty oraz ich kombinacje. Opowiedziano nam o Szczurze, Behemocie i kilku innych strasznych pojazdach. Wszystkie z nich nie zrobiły zbyt dużej kariery na polu bitwy, choć miały duży potencjał. Dane nam było także obejrzeć kilka modeli ręcznej broni palnej, z kultowym kitty cornershotem na czele. Do zwykłego cornershota, czyli urządzenia pozwalającego strzelać zza rogu, doczepiono pluszowego kota, by imitował zwierzę i mylił wroga. Wszystko było by wspaniale, gdyby nie obowiązek strzelania przy ziemi oraz prucie się pluszaka podczas strzału. Cała prelekcja była wielce zabawna i wyszliśmy z niej z dobrymi humorami.

Na tym skończyły się punkty programu, więc po posiedzeniu trochę w ogródku piwnym, postanowiliśmy odwiedzić Gamesroom, który znajdował się w hali sportowej MOSIR. Było w niej wiele atrakcji, od Gamesroomu i LARPowni, po stanowiska komputerowe, sklepiki, stoły do MtG lub bitewniaka. Można było także pograć w Dragon Age: Początek na przygotowanych PCtach. W samym Gamesroomie było wiele przestrzeni zawalonej stołami i graczami turlającymi kostki, walącymi rękami w stół lub biegającymi po sali, by coś podnieść. Za pierwszym razem pograliśmy w Munchkina, który jest znany wielu ludziom. W miarę prosta gra karciana, w której podkładanie świń innemu graczowi jest na porządku dziennym. Po tej partii postanowiłem zagrać w coś innego. Do wyboru było trochę planszówek – my wzięliśmy znaną mi grę Rice Wars. Postanowiliśmy zagrać w cztery osoby. Z racji tego, że gra się przeciwko sobie i do ostatniej chwili nie wiadomo, kto wygra, mieliśmy kilka godzin ubawu i kombinowania. Zabawę zakończyliśmy o 4 nad ranem i nie żałujemy tego.

Potem tylko szybko iść spać, bo nad ranem trzeba wstać na kolejne punkty programu.

Piątek

Kilka osób poszło na prelekcję o Dziedzictwie Lovecrafta, ja natomiast na 10 rano wraz z przyjacielem udałem się na LARPa. Wszystko odbywało się w MOSIRze, ale oznaczenia larpowni były źle zrobione, a samo miejsce LARPa nie było w ogóle jakkolwiek wyodrębnione. Na szczęście znajdowało się na piętrze, więc był spokój. LARP miał tytuł Warhammer: Dwie baszty i jak można się domyślić z pewnych źródeł, miał miejsce w świecie Warhammera. Prowadzili go Paweł „Skała” Jurgiel i Robert „Bothari” Wołkiewicz, którzy są bardzo doświadczonymi MG, a także prowadzą obozy RPG. O fabule przygody można przeczytać w Internecie. Ja opowiem, jak ogólnie przebiegała. Każdy wybrał swoją postać, która jednak po podjęciu decyzji rozbudowała się o dużo więcej zawiłości. Wszyscy bohaterowie mieli bogatą historię i różne sekrety. Większość czasu poświęciliśmy na dysputy, przekonywanie innych oraz myślenie, jak rozwiązać problem. Część ludzi walczyła w drugiej baszcie z mutantami chaosu. Podziwiam ludzi, którzy czołgali się po brudnej podłodze do drugiej baszty, by nie dostać strzały od łuczników. Było kilka momentów nagłych zwrotów akcji, leczenia rannych, barykadowania się. Całość zakończyła się także niespodziewanie. Było kilkoro ludzi, którzy założyli na siebie średniowieczne stroje lub chociaż dodali jakieś akcenty. Dodawało to dużo realizmu. Przygoda była wielką frajdą, a przy okazji poznało się trochę ludzi. Jednak pamiętajcie – nie ufajcie elfom, które chcą polecieć sterowcem po pomoc.

Polcon 2009Polcon 2009Polcon 2009

Następnie poszliśmy na jedną z najlepszych prelekcji Polconu – o grach RPG, prowadzoną przez Johna Wicka. Wiele by mówić, o czym tam była mowa. Opowiedział o różnych grach RPG, które stworzył, porównywał z innymi już istniejącymi. Rzucał bardzo dużo żartów i żywiołowo mówił. Sala co chwila wybuchała śmiechem. Takie teksty jak: „D&D to gra o expieniu postaci”, „D&D to gra o zabijaniu ludzi, którzy wyglądają inaczej niż ty dla pieniędzy” oraz „Wampir to gra o używaniu fajnych mocy” zapadają w pamięć. Prelekcja była prowadzona w pełni po angielsku. Dopiero przy pytaniach słuchaczy pomagał tłumacz. Wick dał także kilka rad ludziom, którzy tworzą własne systemy RPG. Zaletą jego prelekcji był także jego amerykański temperament i styl opowiadania. Warto było przyjechać na Polcon chociażby tylko dla tej prelekcji.

Po zrobieniu sobie krótkiej przerwy poszliśmy na Średniowiecze: Kościół i krucjaty. Temat był ciekawy, lecz nie było powiedziane zbyt dużo odkrywczych informacji. Prelegent powiedział o wpływie kościoła na tamte czasy, konflikcie Zachodniej i Wschodniej Stolicy Papieskiej, krucjatach, umowach między państwami dotyczących sposobu prowadzenia wojny itp. Zabawną częścią prelekcji była masa butelek wody, które stały na biurku i które autor popijał, przy czym wciąż donoszono mu nowe zapasy.

Niestety w piątek nie było zbyt dużo ciekawych prelekcji. Szwendaliśmy się to tu, to tam. Udało się zdobyć dmuchane miecze świetlne, więc urządziliśmy sobie pojedynki. Miejsca przed Lodexem było dużo, więc można było trochę pobiegać. Po spoceniu się i wyczerpaniu, poszliśmy na kolejną prelekcję Johna Wicka. Tym razem dotyczyła ona sesji RPG oraz rad odnośnie bycia MG. Tutaj także John nie zawiódł. Było jeszcze zabawniej niż na jego pierwszej prelekcji, poza tym opowiedział o kilku swoich sesjach RPG, ciekawych rozwiązaniach, a także udzielił kilku wskazówek. Kolejne miło spędzone dwie godziny.

Polcon 2009

Wieczorem poszliśmy popatrzeć na LARPa w świecie Warhammera, który miał być kontynuacją przygody Ekspedycji Lustrii. Nie braliśmy w nim udziału, jedynie przysiedliśmy z boku, udając krzaki oraz wodospad i oglądając zmagania naszych kolegów. Właściwie cała sesja opierała się na rozmowach, były także pojedyncze pojedynki. Z racji bycia krzakami, mieliśmy dostęp do tajnych informacji, które czyniły sesję śmieszniejszą. Tutaj także było kilka osób poprzebieranych w najróżniejsze stroje.

Po wszystkim, usiedliśmy sobie w parku w grupce redakcyjnej i rozmawialiśmy o najróżniejszych rzeczach. W końcu zaczęło kropić, więc postanowiliśmy się zwinąć do akademika.

Sobota

I znowu trzeba był powstać z rana, bo o 10 miał się odbyć kolejny ciekawy punkt programu – Bitwa o tytuł Mistrza Opisu! Przybyliśmy na miejsce trochę przed czasem cali zmoknięci, gdyż tego dnia od samego rana mocno padał deszcz. Po chwili czekania, weszliśmy do sali. Przybyli także „Skała” i „Bothari” wraz z dwoma swoimi kolegami. Cała czwórka organizatorów była także sędziami. Z racji tego, że na początku było mało chętnych do wzięcia udziału w zabawie, a dużo widowni, to zgłosiłem się na uczestnika. Z czasem zawodników było ośmioro. Cała Bitwa podzielona była na trzy etapy. W eliminacjach wysłuchaliśmy pięciu utworów oraz dostaliśmy pięć tematów. Każdy wybierał sobie temat do muzyki i mówił opis z utworem w tle. Oceniane były styl, dopasowanie do muzyki, pomysłowość. Trzy osoby były wybierane przez jury, jedna przez widownię. Dzięki uprzejmości kilku osób udało mi się dostać do półfinału. W drugim etapie było już trudniej. Każda osoba dostawała katalog z trzema utworami. Potem losowało się cztery tematy, wybierało jeden do muzyki i dawało innemu zawodnikowi do opisu. Mógł on przesłuchać potem pierwsze kilka sekund piosenki. Wszystkie utwory muzyczne, jakie były na tym konkursie były niezwykle ładne i klimatyczne. Nie trzeba ukrywać, że starano się dobierać tak temat, by opis było ciężko poprowadzić. W tym etapie każdy opisywał dwa razy. Niektóre tematy zostały dobrze dobrane do muzyki, ponieważ ludzie mieli trochę do kombinowania. Jednak wszystkim udało się wyjść cało z opresji, co zostało nagrodzone oklaskami. Najzabawniejsze momenty były, gdy nie spodziewano się, że muzyka zaraz zmieni ostro rytm, a opis nie daje możliwości łatwego przejścia na dynamizm. W finale, do którego już nie dotarłem (lecz i tak nie zasługiwałem), zostało dwoje uczestników. Tutaj trzeba było mówić opis do muzyki, której w ogóle się wcześniej nie słyszało. Zawodnicy także przerzucali się opisami, każąc drugiej osobie wejść z opisem w dogodnym dla siebie momencie. Tutaj także było wiele śmiechu, ponieważ fabuła opisu zmieniała się niespodziewanie. Z drewnianych desek japońskiego domu przenosiliśmy się na deski teatru, ze świata magii i cyberpunku do pokoju graczy, grających w sesję RPG. Niestety muzyka w finale była zbyt monotonna, więc nie było za dużo wyzwań zmiany nastroju. Po wielu momentach śmiechu, konkurs się zakończył, a ja udałem się spożytkować zarobione Polcoiny.

Po tej zabawie nastąpił okres odpoczynku i znowu szwendania sie po terenie konwentu. Przez kilka godzin nie było ciekawych prelekcji. Udaliśmy się w końcu na „Anime, których nie ogląda się przy śniadaniu”. Prelekcja była o ambitniejszych, cięższych, schizowych anime. Przewinęły się takie tytuły jak „Serial Experiments LAIN”, „Paprika”, „Perfect Blue”, „Kanon 2006,” „Air”. Poznałem kilka nowych tytułów, za których oglądanie z pewnością się wezmę. Znowu był duży ubaw, ponieważ prelegent, który prowadził wiele konkursów i wykładów z działu Japonii, rzucał dowcipami. Poza tym zebrali się tam sami pasjonaci anime, więc było o czym rozmawiać.

Polcon 2009Polcon 2009Polcon 2009

Po tej prelekcji znowu nie było zbyt wiele ciekawych rzeczy do oglądania, więc po poszwendaniu się po Lodexie i MOSIRze, udaliśmy się do Gamesroomu, by pograć w kilka osób w coś nowego. Zdobyliśmy grę na 4 osoby pt. Ghost Stories. Różniła się ona od innych tym, że grało się razem przeciwko grze. I wcale nie było to łatwe. Nie ma co zasad opisywać, jednak była to jedna z fajniejszych gier, jakie widziałem i grałem. Rozgrywka nie jest zbyt długa. Można rozegrać kilka partii, a wspólne myślenie, co zrobić, by przeżyć, jest bardzo przyjemne.

Po powrocie do akademika urządziliśmy sobie imprezę. Dołączył do nas w pewnym momencie inny uczestnik konwentu z pokoju obok. Przyniósł ze sobą eliksir +10 do szczęścia, więc nie musiał czekać na zaproszenie. Impreza trochę potrwała, potem ludzie poszli spać.

Tym oto akcentem zakończył się przedostatni dzień konwentu.

Niedziela

Ostatni dzień konwentu znowu był słoneczny. Trzeba było się jednak spakować, ponieważ opuszczaliśmy już akademik. Na 11 rano był planowany konkurs muzyczny z anime, na który oczywiście się udałem. Ogólnie zespoły były trzyosobowe, lecz z racji tego, że Tokar o anime nie wie nic, można powiedzieć, że było nas dwóch. Tutaj poszło nam lepiej, niż na „Jaki to kadr?”. Muzyka była z przeróżnych anime, bardzo często ze znanych i lubianych. Można było przejmować pytania od innych drużyn, więc był wyścig, kto to pierwszy zrobi. Miło było usłyszeć niektóre utwory, a jeszcze milej zgadnąć. W tym konkursie udało się nawet zdobyć drugie miejsce, lecz zdobyte Polcoiny zostały wykorzystane tylko w niewielkim stopniu. Ostatniego dnia nie było w sklepiku wartościowych rzeczy, które można byłoby kupić. Wziąłem sobie ze trzy książki, które jako tako warto było, kilka Fantastyk, a reszta Polcoinów została niewykorzystana.

Polcon 2009Polcon 2009Polcon 2009

Reszta dnia, a było go niewiele, zeszła nam w Gamesroomie, w którym niektórzy z nas przesiadywali stale. Graliśmy w gry logiczne, popatrzyliśmy sobie na Ghost Stories. Ostatni dzień był już nudnawy. Ludzie już rozjeżdżali się do domów, stoiska były zamykane. Skończyły się także punkty programu. Odwiedzaliśmy za to czasem naszego kolegę, który cały weekend grał w Warhammera figurkowego.

Wraz z tobołami po południu udaliśmy się z powrotem na dworzec kolejowy. Tego dnia wszyscy ludzie z naszej ekipy jechali o różnych godzinach i gdzie indziej, więc przyszedł czas pożegnania. Łzom nie było końca. Potem już tylko czekanie na pociąg i smutny powrót do domu.

Wrażenia

Konwent odbył się w Łodzi – mieście przemysłowym, w którym dominują zakłady włókiennicze. Jednak przeprowadzenie go w oazie zieleni bardzo dodało mu uroku. Dojazd był wygodny, dwa najważniejsze budynki były obok siebie, a akademik w pobliżu. Od tej strony organizacja była bardzo dobra. Jednakże już pierwszego dnia było zamieszanie z rejestracją i zakwaterowaniem. Niektórzy ludzie nie mieli dowodu wpłaty, akademik był rozdzielany losowo. Na szczęście jakoś sobie z tym poradzono (biedna kami).

Sam program konwentu był bogaty, ale wg mnie i także moich znajomych, nie było zbyt dużo ciekawych prelekcji. Natomiast konkursy przyciągały, a ilość Polcoinów, czyli waluty konwentowej, która była do wygrania, zachęcała także. Niestety ciekawych nagród także nie było zbyt wiele. Co lepsze rzeczy zostały wykupione w pierwszym, najwyżej drugim dniu. Wielu ludzi odjechało z konwentu z Polcoinami w kieszeni.

Budynek Lodexu był bardzo ładny. Czerwona cegła z zewnątrz, wewnątrz czysto i pachniało nowością (i nie tylko). Wystarczająco dużo przestrzeni na wszystkie atrakcje. Na zewnątrz ogródek piwny, w którym przesiedziało się ładnych parę godzin, spędzając czas na rozmowach i żartach. Hala sportowa MOSIR była ogromna, spokojnie można byłoby zmieścić jeszcze trochę atrakcji. Część niej była zastawiona przez weekend stołami do bitewniaka, ale było dość miejsca w innych jej częściach, by nawet miał miejsce sobotni konkurs walki na piankowe miecze, w którym wzięło udział wiele osób. Oprócz tego przestrzeń na LARPy i Gamesroom.

Polcon 2009Polcon 2009Polcon 2009

Jednak najwspanialszym elementem konwentu byli jego uczestnicy. Ludzie, którzy mają podobne zainteresowania, znajomi, przyjaciele. Warto pojechać na konwent tylko po to, by spotkać się z ludźmi, pogadać, pożartować, pobawić się. Na Polconie zebrała się niemalże cała redakcja GameExe. Spotkanie z tymi ludźmi uważam za bezcenne. Miło wspominam chwile spędzone wraz z nimi na prelekcjach, konkursach, w Gamesroomie, przy piwie, w parku i akademiku.

Na niewielu konwentach byłem, ale ten z pewnością zapadnie mi w pamięć. Poznałem wiele wspaniałych osób, dowiedziałem się masy ciekawych rzeczy, spędziłem miło czas. Oby następne były równie przyjemne.

Komentarze

0
·
Na zdjęciach wyraźnie widać, że moc była z Wami przez cały czas
0
·
Znajdź mnie na zdjęciu
0
·
Hym... Ciemne, misiowate, z wyrazem błogiej radości na twarzy... Nie ma!

Skąd się wzięły koszulki z logiem GE? Też chcę
0
·
A mój skrótowiec gdzie wcięło? Ejj no!

Kress, kto się wkręcił do redakcji, ten ma.
0
·
biorąc pod uwagę że w sobote były spotkania z Mike Careyem, Jackiem Dukajem oraz gala Zajdlowa pisanie że w sobote "nie było ciekawych rzeczy do oglądania" jest pewną przesadą.
0
·
de gustibus non disputandum est
0
·
Tar jak zawsze mądrze prawi (tylko dlaczego nie po Polsku?).

Ocena konwentu przez relacjonującą osobę jest sprawą indywidualną, chętnie przyjmiemy Twoją relację, drogi gościu i umieścimy ją na stronie, jako opinię obiektywnego obserwatora.
0
·
Matt, quidquid latinum dictum est altum viditur
0
·
Zatem możesz od dziś posługiwać się jedynie łaciną. ;p

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...