Mówi się, że czasem zmiana miejsc dobrze robi, że pomaga się wyciszyć. Razem z otoczeniem zmieniamy też kulturę, pewne zwyczaje, do których można było przywyknąć. Są jednak rzeczy, które są niezmiennie stałe. Jedną z nich jest głupota, bo ciężko czasem sobie wyobrazić, co musi się stać, aby człowiek w końcu zrozumiał, jak narozrabiał i w jakim znalazł się niebezpieczeństwie razem z ukochanymi. Chyba że scenarzyści chcą, abyś jak najdłużej palił głupa – wtedy jesteś usprawiedliwiony.
Człowiek różnie reaguje na śmierć bliskich. Jedni godzą się z tym, widząc w takim wydarzeniu decyzję Wszechmogącego, który ma plany wobec każdego z nas. Drudzy podchodzą do tego emocjonalnie, nie mogąc wybaczyć, że życie tak się potoczyło, tęskniąc za najbliższą osobą. Do tej drugiej grupy osób można zaliczyć Marię, młodą żonę i matkę dwójki wspaniałych dzieci, Olivera i Lucy. Żyją oni w Indiach, ciesząc się beztroskim życiem, do czasu gdy w wyniku wypadku samochodowego Maria traci ukochanego synka i musi zmierzyć się z nową, brutalną rzeczywistością. Mimo wsparcia męża, Michaela, kobieta porywa się na swe życie i na jej (nie)szczęście zostaje uratowana. Piki, lokalna gosposia, która pracuje w ich domu, widząc, z jakim bólem zmaga się młoda kobieta, postanawia pomóc jej duchowo. Informuje więc ją, że w jej rodzinnej wiosce znajduje się stara świątynia, gdzie może po raz ostatni porozmawiać z synem i się z nim pożegnać. Maria wyrusza tam, aby zaznać spokoju. Niestety, jak to zwykle bywa, istnieją pewne zasady, których nie wolno łamać, aby nie naruszyć spokoju zmarłych. Złamawszy je, Maria sprowadza na siebie i swoją rodzinę niebezpieczeństwo.
Tak w skrócie prezentuje się fabuła "Po tamtej stronie drzwi". Nic odkrywczego, prawda? Od czego by teraz zacząć... Hmm... Wiem! Obsada! Niekwestionowaną gwiazdą tego filmu jest pani Sarah Wayne Callies, którą możemy oglądać w takich hitach jak "Skazany na śmierć" (jako dr Sarę Tancredi) czy "Żywe trupy" (rola Lori Grames). Kogo mamy dalej? Jeremy Sisto, czyli filmowy Michael, to aktor bardziej znany z ekranów telewizorów niż kin. Mogą go kojarzyć przede wszystkim miłośnicy takich seriali jak "Prawo i porządek" (detektyw Cyrus Lupo), a także "Sześć stóp pod ziemią" i "Podmiejski czyściec". Jeżeli chodzi o resztę obsady, to... nie ma w sumie już nikogo specjalnego. Sofia Rosinsky i Logan Creran, czyli filmowi Lucy i Oliver, dopiero zadebiutowali na dużym ekranie. Warto jeszcze wspomnieć o Suchitrze Pillai-Malik, która zagrała Piki. Nie znam się na hinduskiej kinematografii, ale zerknąwszy w internecie na jej "CV", mogę powiedzieć, że nie jest to postać anonimowa: na koncie ma kilkanaście ról filmowych w Indiach, pracuje jako piosenkarka, a ostatnio użyczyła głosu w dubbingu do "Szklanej Pułapki 4". Jest w niej moc.
Reżyser filmu, Johannes Roberts, nie jest żółtodziobem w kwestii kręcenia horrorów, ale ich poziom pozostawia trochę do życzenia. Ten 40-sto letni Brytyjczyk ma na swoim koncie takie filmy, jak "Ziemia potępionych" (ang. "Forest of the Damned") czy "Wyprawa po śmierć" (ang. "Roadkill"). Widać więc, że jego dzieła można zakwalifikować raczej do filmów klasy "C" (od biedy "B", ale to dość naciągane) i tworząc "Po tamtej stronie drzwi", zawiesił sobie wysoko poprzeczkę. Czy udało mu się do niej doskoczyć? Moim zdaniem nie.
Ale zanim przejdę do uzasadnienia, zacznę od pozytywów samego filmu. Jednym z nich jest osoba Josepha Bishara, kompozytora muzyki do takich horrorów jak "Obecność", serii "Naznaczony" oraz "Annabelle". Dźwięki Bishara bardzo pasują do filmu, jak i do samego miejsca, gdzie toczy się jego akcja. Indie, jako wielokulturowe państwo, zostało świetnie wykorzystane i pokazane. Slumsy, ciasne uliczki, tereny wiejskie, gdzie stal i beton jeszcze nie zawitały, świątynia, zabudowania mieszkalne... Naprawdę widoki mogą się podobać. No i wykorzystanie hinduskiej mitologii. Zawsze jakąś wiedzę można z filmu wynieść. Szkoda, że tak mało miejsca poświęcono plemieniu Aghori.
A co mi się nie podoba? Wiele... Po pierwsze – zachowanie postaci. Błagam was! Drodzy reżyserowie, scenarzyści... osobo, która decydujesz o tym, jak zachowają się bohaterowie. Nie traktuj widzów jak idiotów. I nie traktuj aktorów jak idiotów! Często łapałem się za głowę, widząc to, co robili aktorzy. Prym w ilości idiotycznych zachowań wiodła z całą pewnością Sarah Wayne Callies, czyli filmowa Maria, która najpierw mówiła jedno, a chwilę potem robiła drugie. Obiecałaś czegoś nie robić? A co tam, dziesięć sekund później złam tę zasadę! Byłaś świadkiem, jak krzesło przesuwa się samo po pokoju, a nieznana siła na twoich oczach wygrywa melodię na pianinie? To takie wspaniałe, że trzeba się cieszyć! O ojcu nie mówię, bo on więcej czasu spędzał poza domem, a córeczka jak to dzieci w takich filmach, traktowała ducha jako kompana do zabawy. Czy tylko dla mnie jest to niezrozumiałe? Co mamy dalej? Straszne sceny! Ponownie jesteśmy witani tanimi sztuczkami polegającymi na jumpscare'ach, które widzieliśmy już wiele razy. Schemat typowy – bohaterka w nocy udaje się do zaciemnionego miejsca, wydaje się jej, że coś ją obserwuje, a gdy stwierdza, że to tylko złudzenie, nagle coś/ktoś pojawia się bardzo blisko jej twarzy. Szanowni twórcy: proszę was, abyście byli bardziej kreatywni w tym temacie. Widzowie chcą się bać z powodu atmosfery, a nie ze względu na to, że jakaś strasznie szpetna twarz nagle pojawi się na ekranie. Nie ma w tej metodzie nic odkrywczego, a szkoda, bo potencjał w samym filmie był. I tak dalej...
Podsumowując, ten film mógł się udać. Niestety widać było, że Johannes Roberts postawił przed sobą cel, któremu nie podołał. Co z tego, że z całą pewnością dostał dużo większy budżet na film, niż we wcześniejszych produkcjach, skoro nie ma żadnego widocznego efektu. Jeżeli zrobimy film klasy "C" i opakujemy go w sreberku klasy "B" lub "A", to i tak zawartość nadal nie będzie apetyczna. Takie właśnie jest "Po tamtej stronie drzwi". Wygląda ciekawie i zachęcająco, ale po bliższym spotkaniu stwierdzamy, że to było tylko złudzenie, a czas na obejrzenie filmu można przeznaczyć na coś innego. Na koniec apel do panny Callies: jeżeli znowu ktoś zaproponuje ci rolę matki uroczych dzieci, odmów. Z całą pewnością inna aktorka zagra lepiej i na przekór scenariuszowi swoje potomstwo uratuje. Ty natomiast prędzej sprowadzisz na swoją rodzinę zagładę.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz