Piekło i szpada

6 minut czytania

O Feliksie W. Kresie mówi się, że jest „porównywany do najlepszych mistrzów gatunku współczesnej fantasy” – tak przynajmniej przeczytałem na stronie autora. Czy to prawda? Co wpływa na jego popularność? „Piekło i szpada” jest pierwszą pozycją w dorobku pisarza, po którą sięgnąłem. Tak więc przyszło mi się zmierzyć z „żyjącą legendą” polskiej fantastyki, nie znając innych, wcześniejszych pozycji Kresa. Osobiście uważam pisanie o sobie, jako o mistrzu jakiegokolwiek gatunku, za daleko idące zuchwalstwo – miejmy nadzieję, że w tym wypadku w pełni uzasadnione.

Otwierając książkę, czytelnikowi od razu w oczy rzuca się bardzo intrygujący podtytuł:

"Niezwykłe lecz prawdziwe opowieści
spod znaku
Piekła i Szpady
czyli
tajemnicze a niesamowite historie
zebrane zarówno w dalekich Księstwach
Hostenne i Saywanee,
jak też w sławnych Królestwach
Arlay i Nordii,
a wreszcie na samych ziemiach Zjednoczonych Królestw
Nolandii, Werwalu i Henestii,
spisane w Roku Pańskim 1694
przez człowieka,
co otarłszy się o wszelakie magie i religie,
zapragnął dać wyraz swemu podziwowi
dla zdradzonych światów
trwających za Bożym przyzwoleniem,
a wbrew
piekłu i wszystkim ciemnym mocom."

Jego zadaniem jest krótkie przedstawienie mrocznego świata i odniesienie do konkretnego czasu, w którym będzie rozgrywała się akcja utworu. Konstrukcja ta przypomina dobrze znany podtytuł „Pana Tadeusza”. Nie jest więc zabiegiem oryginalnym, ale mimo wszystko ciekawym. Zarówno „Piekło i szpadę” jak i dzieło Mickiewicza można w pewnym stopniu opowiedzieć, posiłkując się jedynie samym podtytułem. Jednakże dzieło polskiego romantyka w dużej mierze odbiega jakością i artyzmem od prozy Kresa.

Akcja utworu rozgrywa się w świecie przypominającym tajemniczą i mroczną Francję z przełomu XVII – XVIII wieku. Właśnie ten świat, konkretny czas oraz niektóre postaci, łączy sześć opowiadań Kresa, zawartych w tomie „Piekło i szpada”. Przeczytanie już pierwszego z nich daje czytelnikowi pełne wyobrażenie o regułach, jakimi rządzi się Księstwo Saywanee, a także Zjednoczone Królestwa. Świat jest zły, ludzie podli, a na każdym kroku czai się mrok, subtelna magia i intryga. Można powiedzieć, że stąpanie po ziemi wykreowanej przez „mistrza gatunku” jest nie lada wyzwaniem. Właśnie w tych ciemnych i strasznych czasach przyszło żyć bohaterom opowieści Kresa. Są to wyjątkowi ludzie, dla których honor oraz słowo szlachcica są jedynymi wartościami i celem życia. Niestety na ziemskim padole brakuje dla nich miejsca. Uwikłani w dworskie gierki, starają się podążać jedyną możliwą oraz słuszną drogą prawdy i godności. Jednakże los jest przewrotny i okrutny. Za każdym razem, gdy bohaterowie pozornie osiągają swój cel, fortuna skazuje ich na przegraną. Stają się marionetkami w rękach losu.

„Piekło i szpada” odbiega w dużym stopniu od standardowej formuły fantastyki. W wywiadzie Rzeczpospolitej z Feliksem W. Kresem można przeczytać, że te awanturnicze opowiadania wzorowane były właściwie na utworach Aleksandra Dumasa. Podczas lektury książki widać, że „Trzej muszkieterowie” odcisnęli piętno w prozie polskiego pisarza. Artysta świadomie odszedł od popularnej konwencji fantastyki, szukając innych środków wyrazu. Opierając się na opowiadaniach spod znaku płaszcza i szpady, stworzył swój własny, dogłębnie zły oraz zagadkowy świat. Umieszczając w nim bohaterów o szlachetnych intencjach wykazał, że los człowieka jest już z góry zaplanowany, mimo jego dobrych chęci czy uczynków.

Myślę, że utwór Kresa jest lekturą wymagającą. Wynika to z faktu, że po każdym przeczytanym opowiadaniu trzeba na chwilę odłożyć książkę i zastanowić się nad tym, czy wybory bohaterów były jedynymi możliwymi rozwiązaniami. Dodatkowo styl „mistrza gatunku” nie należy do przyjemnych. Długie i drobiazgowe opisy, przeplatane monologami wewnętrznymi, a całość pozbawiona szybkiej, wartkiej akcji – znamiennej dla dumasowskich powieści – potrafi zniechęcić czytelnika. Jednakże właśnie rozterki i pragnienia głównych bohaterów stanowią istotę zbioru opowiadań. Bez tego tła psychologicznego, postaci Kresa byłyby sztampowymi ludzikami, rzuconymi w odmęty historii. Gdyby nie pełnokrwistość bohaterów, o której mówi autor „Piekła…” w wywiadzie Rzeczpospolitej, postaci jak i książka otarłaby się o kicz, którego Kres silnie się wystrzega.

Co właściwie składa się na tę pełnokrwistość kresowskich bohaterów? Myślę, że autor chciał stworzyć takie postaci, które spodobają się młodemu czytelnikowi. W literaturze wszystko się już wydarzyło, dlatego ciężko zaintrygować współczesnego odbiorcę. Stąd Kres odwołuje się do przeszłości i sięga po stare motywy literackie. Żeby „dodać więcej krwi” swoim bohaterom, wzoruje ich na postaci Don Kichota, stworzonej przez hiszpańskiego pisarza Cervantesa. Przyznaję, że jest to ciekawy zabieg świadczący o wysokim kunszcie pisarza „Piekła…”. Kresowscy szlachcice to ludzie oddani wysokim, romantycznym ideałom. Niczym błędny rycerz podróżują po świecie, próbując dokonać wielkich czynów. Jednakże Don Kichot tak naprawdę niczego nie dokonał. Nie zmienił świata ani ludzi. Jego podróże po ziemskim padole to fikcja – udawanie jakiegoś działania. Tak jest również w przypadku bohaterów Kresa. Mimo wielkich starań, nie są w stanie zmienić rozpędzonego biegu historii. Ich bój o bliskich oraz ideały przypomina walkę z wiatrakami i z góry zostaje skazany na niepowodzenie. Szlachcice są ostatnim pokoleniem ludzi wierzących w honor i miłość. Po ich odejściu, świat zapadnie się w otchłań piekielną. Dlatego bohaterowie Kresa tak bardzo fascynują. Mimo znojów i niepowodzeń brną do celu, nawet gdyby mieli przypłacić to życiem.

Świat, w którym żyją szlachcice, jest odrażający i podły. Dworskie knowania doprowadziły już do niejednego rozpadu Zjednoczonych Królestw. W utworze zostaje wyraźnie zaakcentowana postać Dostojnej – królowej władającej jednym z państw, dla której snucie siatki intryg jest chlebem powszednim. Jej nieustanne dążenie do coraz większej władzy doprowadza do katastroficznych i nieodwracalnych skutków, w wyniku których wybucha wojna domowa. W innej części mrocznego świata wykreowanego przez Kresa, w postaci kobiety skrywa się pradawna siła – Egaheer – jej mocy obawia się nawet Bóg i Diabeł. W odległym Księstwie Saywanee, ludzie-koty, mordercy zrodzeni z mroku, odpowiadają na wezwanie swej pani, zamkniętej w ruinach zamku. Gdzie indziej, hrabia Robert Se Rhame Sar, będzie musiał zabić własną żonę – Panią lodu, aby ocalić bliskich. Felisk W. Kres w całą historię wplata subtelną czarną magię, która nadaje utworowi klimat grozy i tajemnicy. Magia w książce ma również siłę sprawczą. Można to zauważyć na przykładzie Egaheer, gdzie magia jest zachcianką, kaprysem chwili, od której zależy los wielu istnień. Feliks W. Kres urządza swoim bohaterom piekło za życia. Bezkarnie wrzuca ich wir niebezpieczeństw, pozostawiając na pastwę losu.

Czytelnik w przypadku tego utworu jest tylko świadkiem rozgrywania się okrutnej historii, w której Don Kichotowie próbują zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem. Wynik tej walki jest już z góry przesądzony. Wiemy, jaki los spotka bohaterów opowiadań. Warto sięgnąć po tę książkę i przekonać się, że istnieli kiedyś ludzie, dla których honor to nie tylko słowo, ale całe życie.

Ze wszystkich opowiadań zawartych w tomie, dwa spodobały mi się wyjątkowo mocno i warte są uwagi: „Bez słońca (sen o miłości i śniegu)” oraz kontynuacja – „Władcy śniegu”. Utwory opowiadają historię hrabiego Roberta Se Rhamea Sara, uwikłanego w rodzinną intrygę. Młody hrabia jest synem potężnej Dostojnej, władczyni Księstwa Valaquet. Pierwsze opowiadanie rozpoczyna się powrotem bohatera z trzyletniego wygnania, do Aldie Sar – rodzinnego domu. Przybycie hrabiego na dwór staje się iskrą zapalną w politycznej grze, jaką prowadzi jego matka. Czytelnik śledząc losy szlachcica stopniowo odkrywa skrzętnie tajone sekrety rodzinne i prawdziwe cele Dostojnej. Okazuje się, że potężna władczyni wypowiada wojnę własnej córce! – królowej sąsiedniego księstwa. Robert próbuje nie dopuścić do przelewu krwi, jednakże nie zdaje sobie sprawy z tego, że został wciągnięty w potężna machinę, która swoimi kołami zmiażdży wszystko, co kochał. Losy młodego szlachcica czynnie śledzi zazdrosna żona – Pani lodowego królestwa – posiadająca całą pogańską magię Valaquet. Kres w tych opowiadaniach przedstawił ciekawą oraz wciągającą historię bohatera, z góry skazanego na niepowodzenie. Jego walka o ocalenie rodziny budzi w czytelniku pozytywne emocje. Śledząc losy hrabiego, odbiorca nawiązuje intymną więź z Robertem, zaczyna wierzyć, że szlachcicowi uda się uratować bliskich. Niestety los ma inne, zgoła odmienne plany, o czym czytelnik dowie się w trakcie czytania książki. Bezskuteczna walka o dobro bliskich poruszyła mnie. Po przeczytaniu tej historii uświadomiłem sobie, że w dzisiejszym świecie mało jest takich ludzi, jak hrabia Robert Se Rhame Sar. Reszta utworów napisana jest na dobrym poziomie, choć nie wszystkie podobały mi się tak, jak przygody hrabiego Roberta.

Autor „Piekła i szpady” w sposób przyczynowo – skutkowy konstruuje fabułę swoich opowiadań. Każdy ruch wykonany przez postaci pociąga za sobą określone konsekwencje. W ten sposób Kres tworzy ciekawe i trzymające w napięciu historie. Taki sposób konstruowania treści pozwala również na jednoznaczną interpretację oraz wysuwanie hipotez typu: Co by było, gdyby…? Jednowątkowość opowiadań odpowiada za spójność wydarzeń, a także podkreśla ich rolę w życiu bohaterów. Kres stopniowo tworzy klimat grozy w swoich utworach. Mimo że postaci żyją w złym świecie, to jednak ich decyzje są kołem napędowym atmosfery strachu i grozy. Odbiorca boi się cały czas o losy szlachciców, podświadomie wierząc, że dobro zatriumfuje, z trwogą czyta momenty kulminacyjne utworów. Jednakże autor, powoli odsłaniając przed czytelnikiem mroczne tajemnice czarnej magii, daje mu do zrozumienia, że walka z Panią Lodu, ludźmi-kotami czy Egaheer jest niemożliwa. Odbiera nadzieję na zwycięstwo bohaterów, pozostawiając gorzki smak goryczy w ustach.

O sukcesie książki decyduje niewątpliwie wcześniejszy dorobek pisarza. Mimo wszystkich zalet utworu, które wymieniłem, „Piekło i szpada” nie przekonuje mnie do siebie. Dla mnie jest to zbiór opowiadań przewartościowanych i stworzonych jakby na siłę. Z całym szacunkiem do dorobku pisarza, ale po przeczytaniu tej książki, nie nazwałbym go „mistrzem gatunku”. Nie zmienia to faktu, że czytelnik dostaje solidny zbiór opowiadań, którego przeczytanie z całą pewnością zajmie kilka miłych wieczorów. Jednakże jak mówi sam Kres: „to jest literatura, którą się czyta i natychmiast o niej zapomina”. Przykre, być może przy innym nastawieniu, książka ta mogłaby się okazać bestsellerem na polskim rynku.

Pierwsze wydanie „Piekła i szpady” zaprezentowało wydawnictwo Mag w 2001 roku. Cienka i prawdę mówiąc kiczowata okładka, raczej odpychała, niżeli przyciągała czytelnika. Reedycji zbioru podjęła się Fabryka Słów w 2006 roku. Wydanie to zostało opatrzone klimatyczną okładką, przedstawiającą mrocznego szlachcica z pistoletami w dłoniach.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
7.17 Średnia z 3 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Trochę mam ochotę przytulić się do tego typu książki.
0
·
Ależ pitolenie. Porównanie do Mickiewicza, Cervantesa, a potem "książka mnie nie przekonuje", no i autor nie jest mistrzem. Recenzja pisana przez nastolatka?

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...