Pieczęć Robaka

3 minuty czytania

pieczęć robaka, adrian tchaikovsky

Jeden z polityków powiedział kiedyś, że prawdziwego mężczyznę poznamy po tym, jak zakończy swoją historię. Parafrazując tamten znany cytat, prawdziwą wartość serii i jej autora poznamy po tym, jak zaprezentuje się w ostatnim tomie. Niestety, „Cienie Pojętnych” i wieńcząca je „Pieczęć Robaka” to książka na swój sposób bardzo zła, nużąca – a co gorsza – dźwigająca na barkach całą serię, którą czytałem wytrwale przez ostatnie lata.

Nim jednak dotarłem do tych smutnych wniosków, z pewną dozą radości zagłębiłem się w lekturze. Warto zauważyć, iż bez znajomości serii nawet opis bohaterów w końcowej części książki może okazać się niewystarczający. Tchaikovsky nie idzie na kompromisy i serwuje nam staroszkolną kontynuację, która wymaga od czytelnika dość dobrej znajomości świata. Nie jest to zasada bezwzględna, jednak nowicjusz może zagubić się w dość skomplikowanej sytuacji politycznej Nizin. Co więcej, tak naprawdę główny wątek dotyczyć będzie tytułowego Robaka, który odzyskuje możliwość ingerencji w świat powierzchni i ochoczo zabiera się za realizację jakże ambitnego planu – pożerać i przekształcać.

Ta jowialność głównego antagonisty odbija się na książce bardzo niekorzystnie, bowiem kto chce czytać o wrogu, który zachowuje się niczym spasiony dzieciak wypatrujący szalonym wzrokiem kolejnego zestawu „Happy Meal” w jednej z restauracji McDonald's? Tyle w poprzednim tomie czytałem o wielkiej sile ukrytej pod ziemią i gdy w końcu ją poznałem, okazało się, że właściwie jestem straszliwie rozczarowany. Gdy dodać do tego ukryty pod powierzchnią świat składający się z wiosek, to szybko okazuje się, że daleko mu do barwnych krain bez światła, którymi karmiono nas w wielu grach czy filmach. Tchaikovsky w poprzednich tomach potrafił wykreować ciekawe miejsca, nawet składające się wyłącznie z wody, jednak podziemia to zdecydowanie nie jego żywioł.

Zawiodłem się także na postaciach pierwszoplanowych pokroju Che oraz Sedy. „Siostry” prezentują odmienny światopogląd, jednak pierwsza razi swoją nieudolnością, podczas gdy druga szykuje tajemny rytuał, o którym czytelnik, czyli osoba najmocniej zainteresowana, wie akurat najmniej. „Cichym” bohaterem okazuje się płeć zwana brzydką, która przejmuje stery i właściwie decyduje o wszystkich ważnych wydarzeniach. Nie mam pojęcia, skąd ta nagła odmiana po poprzednich tomach, kiedy to panie miały do powiedzenia zdecydowanie więcej, ale nie wszystkim taka polityka może się spodobać i niżej podpisany takie zastrzeżenia jak najbardziej zgłasza.

Zabrakło mi także jakiejś świeżej myśli światopoglądowej. Wszystko obraca się wokół osi dobro-zło, gdzie Imperium przedstawia się w roli kata wolności, który zdecydowanie musi w końcu upaść. pieczęć robaka, adrian tchaikovsky Świadomość tego faktu dopadła mnie już w połowie tomu i gdy w końcu poznałem ostateczne rozwiązania, okazało się, że autor wcale nie zaskoczył, a wręcz dopuścił do gloryfikacji systemu zgromadzeń demokratycznych przedstawionych jako lekarstwo zdolne nawet „uzdrowić” aparat władzy osowców. Nie mogę także wybaczyć pisarzowi porzucenia wątku walki dwóch frakcji modliszowców, które ostatecznie doszły do porozumienia. Odrzucenie wielowiekowej nienawiści oraz piętna historii to dokonały materiał na chociaż stronę opisu, jednak Tchaikovsky postanowił, że bardziej zaciekawi nas ciągła walka o Kolegium, któremu poświęcił przecież większość poprzedniego tomu. Na Lolth, ile można wałkować walkę o to samo miejsce?

Nim zadam ostateczny cios, słów jeszcze kilka o polskim wydaniu. Nie jest ono bezbłędne niczym klinga Tisamona, chociaż jedno zbędne słowo to niewielka plama na honorze Domu Wydawniczego „Rebis”. Mniejszym optymizmem napawa cena, bowiem prawie 44 PLN to całkiem sporo, zaś z tych ponad 600 stron spokojnie jedna trzecia mogła wylecieć bez większej straty dla spragnionego akcji czytelnika. Okładka na medal, nie tylko dzięki podtrzymaniu decyzji o wyborze okładki ze światowych wydań, ale także dzięki własnemu tłoczeniu oraz przyzwoitej trwałości.

Koniec końców, „Pieczęć Robaka” to tom bardzo słaby i tylko fakt, iż kończy świetną serię, może przemawiać za tym, by nabyć go bez oglądania się na jakiekolwiek recenzje. Tchaikovsky zawiódł mnie w kilku istotnych aspektach i stworzył książkę w dużej mierze nudną, o szarpanej akcji i niemym głównym przeciwniku, który wzbudza raczej śmiech niż strach. Pozbawienie kobiet wiodącej roli w fabule także zaszkodziło „Pieczęci Robaka”, czyniąc z niej kolejną książkę, gdzie bohaterowie ratują damy z opresji. Co wy na to, drogie czytelniczki?

Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
5.5
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...