Piąty Elefant

2 minuty czytania

Według wielu Terry Pratchett napisał najwspanialszy cykl książek fantasy. Ja również zaliczam się do grona jego zwolenników. Niedawno (to znaczy kilka miesięcy temu ;) ) wydawnictwo „Prószyński i S-ka” uraczyło nas kolejną, już dwudziestą czwartą – przetłumaczoną powieścią tego autora. Jest to „Piąty elefant” (ang. „The fifth elephant” dosłownie „Piąty słoń”). Wymyślone słowo „elefant” figuruje na okładce, ponieważ tytuł miał kojarzyć się z „Piątym elementem”(ang. „The fifth element”), a nie sposób zręcznie przełożyć angielską grę słów. Tym razem Pratchett przeszedł samego siebie. Pokazał, że jest mistrzem w swoim fachu, perfekcyjnie łącząc horror z komedią.

Akcja rozgrywa się na płaskim świecie, lecącym przez przestrzeń kosmiczną na grzbietach czterech słoni, które z kolei stoją na skorupie gigantycznego żółwia. Tytułowy piąty elefant to ogromny słoń, który wpadł kiedyś w atmosferę Dysku z ogromną prędkością. Uderzając w jego powierzchnię, spowodował wypiętrzenie gór. W dodatku to wielkie zwierzę miało kości z żelaza, a w jego żyłach krążyło płynne złoto. Zderzenie elefanta z Dyskiem spowodowało powstanie złóż wszelkich bogactw mineralnych w Überwaldzie – krainie, rządzonej przez krasnoludy, wampiry i wilkołaki. Poprzez to zdarzenie sprzed setek lat, wszystkie kraje na Dysku są zmuszone zachowywać przyjazne stosunki z überwaldzkimi monopolistami.

Akcja rozpoczyna się w dniu śmierci króla krasnoludów. Oczywiście nowy władca oznacza renegocjacje wszelkich kontraktów, paktów i umów. Każde państwo musi wysłać swoją delegację na uroczystość koronacji do Überwaldu. Patrycjusz wytypował jako przedstawicieli Ankh-Morpork (największego miasta Dysku) diuka Samuela Vimesa (na co dzień komendanta straży miejskiej, znanego z poprzednich części) oraz jego małżonkę. Negocjacje nie są jednak jedynym powodem tego, że to on został wybrany przez patrycjusza. Okazuje się bowiem, że ktoś ukradł niezwykle ważny dla krasnoludów artefakt – Kajzerkę z Kamienia, bez której nie może odbyć się koronacja. Sprawa zniknięcia tej niezwykle cennej rzeczy została starannie zatuszowana, ale jeśli nie znajdzie się na czas prawdopodobnie wybuchnie w Überwaldzie wojna domowa. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy ktoś wrabia Vimesa w zamach na króla. Kapitan straży musi uciekać, a ścigają go wilkołaki – niezwykle sprytne i krwiożercze stworzenia.

Równocześnie ze służby w Ankh-Morpork zwalniają się kolejni funkcjonariusze straży miejskiej. Wybuchają strajki, panuje chaos. Komendant musi jak najszybciej powrócić ze swojej misji i zaprowadzić porządek.

Od pierwszych stron widać, że „Piąty elefant” ma niewiele wspólnego z, moim zdaniem, nieco nudnawą trylogią Tolkiena. Z drugiej strony jest tu nieco mniej akcji niż w sadze Andrzeja Sapkowskiego. Jednym słowem, fabuła książki jest idealnie wyważona między szczegółowymi opisami postaci i miejsc, a dynamicznym rozwojem historii. Nie pojawiają się co chwila nowe walki i nie dochodzi do żadnych rzezi. Jest kilka gwałtownych zwrotów akcji i za każdym razem naprawdę zaskakują. Pratchett buduje przez cały czas świetną atmosferę i genialnie dawkuje napięcie, nie zapominając o tym, czego się od niego oczekuje – o żartach. „Piąty elefant” to kolejna powieść wypełniona po brzegi humorem, tym razem po prostu nieco mroczniejszym.

Według mnie „Piąty elefant” jest najlepszą książką z cyklu, co czyni ją równocześnie najlepszą przeczytaną przeze mnie powieścią fantasy. Polecam książkę wszystkim, którzy kochają fantasy i potrafią oderwać się od stereotypów, wykorzystywanych w większości innych książek dostępnych na rynku.

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
10 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...