Pax

4 minuty czytania

okładka, pax

"Nowoczesna klasyka na miarę Małego Księcia". Te odważne słowa przyciągnęły moją uwagę do "Paxa" Sary Pennypacker. Dzieło Antoine de Saint-Exupéry'ego jest jedną z moich ulubionych powieści dzieciństwa. Dojrzałą, pełną złotych myśli, zmuszającą do zastanowienia lekturę czytałem wielokrotnie i nie odbiegnę daleko od prawdy, jeżeli powiem, że w jakiś sposób ukształtowała moją osobowość. Dla mnie to książka wyjątkowa, wiążąca się z masą pozytywnych wspomnień. W związku z tym reklamowanie współczesnej powieści jako duchowego następcy utworu, powstałego ponad siedemdziesiąt lat temu, nazwę co najmniej brawurowym. Takie hasła przyciągają do czytania, jednak gdy okazuje się, że były wypowiedziane na wyrost, rozczarowanie treścią jest dużo większe. "Pax" za oceanem gościł na pierwszych miejscach list bestsellerów, więc nadzieje na sprostanie oczekiwaniom nie były bezzasadne.

Miejsce akcji nie zostało bliżej określone – wiemy jednak, że świat przedstawiony jest na krawędzi wojny. Ojciec Petera pragnie zaciągnąć się do wojska, lecz uprzednio musi coś zrobić ze swoim synem, którego wychowuje samotnie. Rozwiązanie nasuwa mu się jedno – zostawi chłopca u dziadka, mieszkającego paręset kilometrów od miejsca bitwy. Jedynym problem okazuje się lisek, Pax, którego chłopczyk dawno temu przygarnął i zaopiekował się nim. Opiekun Petera nakazuje mu wypuścić zwierzę w pobliskim lesie, a jego samego zabiera do seniora rodu. Z każdą przejechaną milą maluch dostrzega, jaki popełnił błąd, porzucając swojego najlepszego przyjaciela. Gdy w końcu dociera do dziadka, pierwszej nocy wyrusza w podróż z powrotem do pamiętnego lasu, nie oglądając się za siebie. Czas nagli – lis jest przekonany, że jego ludzie zaraz wrócą, bowiem zostawili go tylko na chwilkę. Niestety oswojone zwierzę nie ma większych szans na przeżycie w głuszy. Czy przyjaciołom uda się ponownie ze sobą połączyć?

Narrację postanowiono podzielić na naprzemiennie ułożone rozdziały, w których w pierwszej osobie wypowiadają się Peter albo... Pax. Dobrze widzicie, w powieści Sary Pennypacker lisy co prawda nie potrafią rozmawiać z ludźmi, ale już między sobą jak najbardziej. Dzięki temu fragmenty poświęcone zwierzętom są naprawdę emocjonujące i to one stanowią najlepszy element książki – pisarka odwaliła tutaj kawał dobrej roboty. Dokładnie przygotowała materiał na temat tych leśnych stworzeń, żeby jak najwierniej oddać ich zachowanie. Jeśli czegoś nie wiedziała albo fakty nie pasowały do jej historii, kierowała się fantazją. Ta mieszanka spowodowała, że Pax zachowuje się jak lis, jednocześnie pozostając bardzo ludzkim – w związku z tym łatwo utożsamić się z rudzielcem, kibicować mu i uwierzyć w przemianę, jaka zachodzi w nim podczas lektury. Losy czworonoga są naprawdę wzruszające, gdy biedny nie tylko z utęsknieniem czeka na swojego chłopca, ale także próbuje wtopić się w lisią społeczność, która nie chce go przyjąć, gdyż na odległość czuć od niego swąd znienawidzonego człowieka.

pax

Z drugiej strony mamy rozdziały poświęcone Peterowi – przyznam szczerze, że pragnąłem, aby były jak najkrótsze, żebym mógł wrócić do Paxa. Początek jego przygód jest równie emocjonujący, co pozostawionego w dziczy przyjaciela – pisarka nie stara się ułatwiać chłopcu drogi do ukochanego zwierzątka, a wręcz rzuca mu nieustannie kłody pod nogi. Wszystko przebiega tak, jak wyglądałoby to w rzeczywistości – malcowi doskwiera chłód, głód oraz pragnienie, jednak jest on bardzo zdeterminowany. Tempo siada, kiedy dzieciak dociera do chatki pewnej pustelniczki, u której zmuszony jest na pewien czas się zatrzymać. W teorii mogłoby to być naprawdę ciekawe spotkanie – pani cierpi na zespół stresu pourazowego, związanego z jej przeszłością i, przynajmniej początkowo, nie jest zbytnio pomocna Peterowi, a wręcz przeciwnie. Niestety, te fragmenty lektury są nie tylko nudne, ale również niesamowicie denerwujące, szczególnie gdy kobieta sili się na dawanie pseudofilozoficznych rad.

Gdy chłopczyk w pewnym momencie zmuszony jest do popracowania nad mięśniami rąk i katuje się, robiąc ćwiczenia, którym wielu dorosłych by nie sprostało, przewróciłem oczami. To najpierw dbamy o realizm, żeby później o nim zapomnieć? Tak samo niepojęte jest to, że Petera nikt nie szuka. Owszem, możemy dać tutaj parę argumentów, dlaczego tak się stało (oboje z dziadkiem się nie lubili, paręset kilometrów od miejsca akcji trwa wojna, chłopak pisał listy do opiekuna), ale nie oszukujmy się – nie jest to zbytnio wiarygodne. Swoiste kuriozum stanowi wojskowy, postawiony na czatach, który bez problemu wpuszcza chłopaka na obszar objęty działaniami wojennymi, bo przypomniał sobie swojego psa i się wzruszył. Wiem, że to książka dla dzieci i nie powinienem zbyt wiele wymagać od fabuły, ale strasznie nie lubię braku konsekwencji, a takie sytuacje powodują, że po prostu ręce opadają. Pochwalę natomiast jeden z morałów powieści, czyli nazwanie człowieka największym drapieżnikiem na świecie, zdolnym zniszczyć swoimi nierozważnymi działaniami całą planetę. Ważne przemyślenie dla dzieci – miło, że się tutaj znalazło.

pax

"Pax" to dobra książka o przyjaźni, wierności oraz miłości – o tym, jak wielką siłę można mieć, gdy pielęgnuje się w sobie te cechy. Czy nazwałbym ją "nowoczesną klasyką na miarę Małego Księcia"? Zdecydowanie nie – ta historia jest o parę klas gorsza, mimo że ma swoje pozytywne momenty oraz widać inspiracje dziełem Antoine de Saint-Exupéry'ego. Wielkie brawa za to dla Jona Klassena – ilustratora powieści. Jego obrazki są proste w formie, jednocześnie oddając złożony przekaz emocjonalny. Zatrzymywałem się nad nimi parokrotnie na dłuższą chwilę, szczególnie w trakcie rozdziałów poświęconych Peterowi. Podobało mi się również zakończenie lektury – prawdziwe, logiczne i wzruszające – po prostu idealne. "Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś" – powiedział w "Małym Księciu" lis do róży. Tutaj sytuacja trochę się zmieniła i to czworonóg jest tym oswojonym, za którego chłopiec jest odpowiedzialny. Jeśli chcecie wiedzieć, czy malcowi udało się naprawić swój błąd – polecam przeczytać "Paxa". Nie jest to może lektura najwyższych lotów, jednak jestem przekonany, że wielu dzieciom przedstawiona historia się spodoba, a i być może część dorosłych się w niej zakocha. Mnie nie do końca przekonała, ale patrząc w internecie po ocenach – jestem w tym względzie raczej odosobniony. Nie pozostaje wam więc nic innego, tylko samemu się przekonać, jak jest w rzeczywistości.

Dziękujemy wydawnictwu IUVI za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6
Ocena użytkowników
6 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...