Nekromanta przystanął i przyjrzał się sobie. Miał na sobie tylko spodnie, jedyny fragment odzieży, jaki zostawiła na nim Salene. Spodnie były podarte. Buty, o których zapomniał w pośpiechu, stały obok łóżka. Zrozumiał, w jakim chaosie znajduje się jego umysł. Stał boso, prawie nagi, a chciał wracać do zdradzieckiej krypty. Nie zabrał nawet sztyletu.
- Myślę, że powinieneś sobie usiąść, stary.
- Ja nie... – Przerwało mu niepewne stukanie do drzwi.
- Proszę – bez zastanowienia powiedział Zayl.
Drzwi się otworzyły i stanęła w nich Salene. Spojrzała na nekromantę i zachłysnęła się. Zayl odruchowo uniósł ręce, żeby się zasłonić. Zbyt późno zdał sobie sprawę, że kolejny raz pokazał jej prawą dłoń i skrzył ją szybko za plecami. – Wybacz mój wygląd – wymamrotał. Kobieta zdążyła się już odwrócić.
- Usłyszałam twój głos i pomyślałam, że leżysz w łóżku. Nierozsądnie z mojej strony, ale tak bardzo mi ulżyło, że odzyskałeś przytomność.
Nekromanta rozejrzał się i znalazł to, co pozostało z jego płaszcza. Owinął się i pomimo opłakanego stanu garderoby poczuł się lepiej.
- Nie, to ja zachowałem się nietaktownie. Możesz się już odwrócić.
Gdy spojrzała w jego stronę, zauważył rumieniec na jej policzkach. Nie był przyzwyczajony do takich reakcji ze strony kobiet. Spojrzał więc na zawiniątko, które miała w dłoniach.
- Ubranie?
- Masz podobny rozmiar, co Sardak. Pozwoliłam więc sobie zamówić kilka ubrań. Proste, ale podobne do tych, które miałeś na sobie. Na płaszczu nie ma znaków twej profesji, ale...
- Będą doskonałe, jestem twoim dłużnikiem. – Wziął od niej zawiniątko.
- Nie, nie po tym... wszystkim. – Jej twarz spoważniała.
- Przykro mi z powodu Poltha, Wiem, jak ważny był dla ciebie. Tak samo zresztą ty dla niego. Takiej lojalności nie da się kupić.
- Ojciec Poltha służył memu ojcu. – Salene pochyliła głowę. – Tak jak przedtem i jego ojciec. Najwyraźniej klątwa Nesardo spadła także na jego ród. Był ostatni.
Rathmita zastanowił się przez chwilę.
- Jeśli chcesz, mógłbym...
Ucięła spojrzeniem jego niedokończone zdanie.
- Nie. Tego już nam nie trzeba. Pozwólmy Polthowi spoczywać w pokoju. Jemu i mojemu mężowi. To było coś więcej niż nieudana próba. Kosztowała nas zbyt wiele.
- Paru rzeczy się jednak dowiedzieliśmy. Powiedz, czy mówi ci coś imię "Karybdus"?
- Mi nie... ale wydaje mi się, że ty je znasz, mistrzu Zaylu. Wypowiadałeś je, jakbyś je znał.
- Tak, wiem. Ale najwyraźniej straciłem pamięć, odzyskując przytomność. – Nekromanta z żalem pokręcił głową.
- Może z czasem... – Jej mina wyrażała współczucie.
- Może.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz