"Obietnica krwi" to debiutanckie dzieło Briana McClellana, otwierające "Trylogię magów prochowych". Jako że lubuję się w tego typu książkach, a ona sama została polecona przez takich literackich tuzów, jak Peter V. Brett i Brandon Sanderson, nie mogłem przejść obok niej obojętnie. Czym prędzej chciałem sprawdzić, czy rzeczywiście stanowi jeden z lepszych debiutów, będący obłędną, pozbawioną wad pozycją.
Wystarczy przeczytać kilka pierwszych stron, by przekonać się, że przedstawiona historia zaczyna się z wysokiego C. Adamat, niegdyś inspektor policji, a obecnie prywatny detektyw, zostaje wezwany do Pałacu Wschodzącego Słońca, gdzie dostaje nieoczekiwane zadanie – musi rozwiązać nadzwyczajną zagadkę. Jednocześnie przekonuje się, że dotychczas znany mu świat niebawem wywróci się do góry nogami. Wszystko bowiem wskazuje na to, że prochowi magowie, pod przywództwem charyzmatycznego Tamasa, który przedstawił mu obecne zadanie, zamierzają obalić dotychczasowego władcę Adro, Manhoucha XII. Łączący umiejętności strzeleckie z tajemniczą magią mężczyźni uzasadniają swe postępowanie chęcią zakończenia dotychczasowego marnotrawstwa i korupcji, zżerających od środka Adro. Jak twierdzą, jedynym sposobem na uzdrowienie kraju i oddanie go zwykłym ludziom, jest "wyeliminowanie" szlachty i usunięcie króla. Jakie będą konsekwencje spotkania się ostrza gilotyny z jego szyją?
Jak widać, rozgrywające się wydarzenia od początku mają kolosalne znaczenie dla opisywanego świata, a ich następstwa będą się ciągnąć do samego końca powieści. W "Obietnicy krwi" akcja rozgrywa się w kilku różnych miejscach. Poznajemy wydarzenia dziejące się w jednej części królestwa, by w kolejnym rozdziale zobaczyć, jak reagują na nie ludzie na jego drugim końcu. Taką konstrukcję umożliwia spora liczba występujących postaci. Detektyw Adamat, marszałek polny Tamas, praczka Nila, podskarbi Ondraus, stojący na czele związków Ricard Tumblar, arcybiskup Charlemund, dowodząca najemnikami lady Winceslav, prochowy mag Taniel i pomagająca mu Ka-poel to tylko część z nich. Oczywiście nie poznajemy ich wszystkich jednocześnie, tylko stopniowo, z czasem, by nie było problemu z zapamiętaniem, kto jest kim. Z racji tego bogactwa charakterów każdy z czytelników znajdzie swego ulubieńca, postacie obojętne i te, którym będzie życzyć źle.
Koncepcja połączenia magii oraz prochu stanowi sensowne i ciekawe rozwiązanie, przywodzące mi nieco na myśl czytane jakiś czas temu "Tysiąc imion". Prochowi magowie nie tylko doskonale posługują się bronią palną, ale potrafią powodować wybuch znajdującego się w pobliżu prochu czy, zażywając go, wchodzić w trans, w którym są potężniejsi i bardziej wytrzymali. Brian McClellan kupił mnie swym specyficznym poczuciem humoru: niejednokrotnie przedstawiał wydarzenia bądź wymawiane przez bohaterów kwestie tak, że trudno było nie zareagować wybuchem śmiechu. Z drugiej strony stale towarzyszy nam napięcie, gdyż zdarza mu się uśmiercić którąś z postaci, więc nigdy nie możemy być pewni, kto dotrwa do końca rozdziału.
Prezentowane wydarzenia wciągają, a autor zmienia perspektywy, toteż chcąc się dowiedzieć, co stało się w danym miejscu, musimy przeczytać kilkadziesiąt stron o czymś innym, by znów wrócić do poprzedniego. Sytuacja ta zmieniła się pod sam koniec książki, kiedy akcja pędziła jak szalona, a zdarzenia przeplatały się bardzo szybko. Inna rzecz, że do ostatnich stron nie było wiadomo, jak zakończy się historia. Nad książką można siedzieć, czytać i czytać, a kartek ubywa niewiele, także przez długi okres nie wiemy, co nas dalej czeka, a świadomość ta stymuluje naszą ciekawość.
Całość obejmuje 40 rozdziałów i prawie 700 stron, co też gwarantuje nam kilka, może kilkanaście przyjemnych wieczorów z wciągającą lekturą. Warto zwrócić uwagę, że, jak na tak pokaźną liczbę materiału, w tekście wypatrzyłem raptem nieliczne literówki. Książka sama w sobie została porządnie wykonana, a na jej początku umieszczono trzy mapki, dzięki którym łatwiej śledzić losy bohaterów.
Muszę przyznać rację Peterowi V. Brettowi i Brandonowi Sandersonowi. "Obietnica krwi" to faktycznie debiut godny uwagi, zapewniający fantastyczną przygodę i wiele frajdy. Co najlepsze, książka kończy się w taki sposób, że już zaczynam wypatrywać na horyzoncie jej kontynuacji, by móc przekonać się, co też wydarzy się dalej.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz