"Niniejszy tekst jest wątpliwy dla Sprawy Światła.
Nocny Patrol
Niniejszy tekst jest wątpliwy dla Sprawy Ciemności.
Dzienny Patrol"
Wiele wody musiało upłynąć w Moskwie, nim "Ostatni Patrol" doczekał się kontynuacji, która ujrzała światło dzienne pod nazwą "Nowy Patrol". Jak ten długi rozbrat z "Patrolami" wpłynął na Siergieja Łukjanienkę? Czy sugerując się tytułem powinniśmy oczekiwać zaskakujących nowości, czy może kwestia ta ma drugie, a nawet i trzecie dno? Nie zdziwiłbym się wcale, toteż czym prędzej zacząłem go czytać, by samemu się przekonać.
Tym razem fabuła rozpoczyna się niewinnie – od krzyczącego wniebogłosy dziecka na lotnisku. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ostrzegający przed katastrofą samolotu chłopiec, którego przypadkowo usłyszał Anton Gorodecki, okazał się – po magicznej analizie aury – potencjalnym prorokiem. Niepokojące jest to, że pojawienie się Innego potrafiącego przewidywać przyszłe wydarzenia obudziło straszliwą bestię, która ma jeden cel – nie dopuścić do spełnienia przepowiedni. Nie chodzi jednak o przesądzenie losu wspomnianego samolotu, a o jedno "wielkie" proroctwo przypadające na całe życie każdego z proroków, mające się tyczyć losów całego świata. Od tego momentu słowo "proroctwo" staje się chlebem powszednim "Nowego Patrolu" i jest w nim wielokrotnie odmieniane przez wszystkie możliwe przypadki.
Zakończenie pierwszej z trzech części tego tomu zostało doprawione wyjątkowo pokaźną dawką dobrego humoru i przywołało na mą twarz szeroki, długo trwający uśmiech. Jednocześnie, co można było przewidzieć, okazało się zaskakujące i zachęcało, by z marszu brać się za kolejną odsłonę. Im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym mamy większe oczekiwania wobec niej. Z każdą przeczytaną stroną napięcie rośnie, a w głowie rodzi się kilka potencjalnych rozwiązań danego problemu, które – zresztą zgodnie z tradycją – mają się później okazać błędnymi. Jako że wszystkie pozostałe cztery części "Patroli" zwalały z nóg swą nieprzewidywalnością, i tym razem ma się nadzieję na wielkie "boom" na końcu książki, lecz...
Niestety, nie tym razem. "Nowy Patrol" faktycznie różni się od poprzednich tomów. Można przypuszczać, że autor sam nawarzył sobie piwa dotychczasową jakością. W końcu im komuś lepiej idzie, tym więcej się od niego wymaga. A nie jestem przekonany, że tym razem dostałem tak wiele, jak chciałem. W gruncie rzeczy to problem wszystkich, którym dobrze idzie i kiedyś taka chwila musiała nadejść. Wcześniejsze tomy były magiczne, fantastyczne. Jeśli śledzi się cykl od początku, to wiadomym jest, że w każdej kolejnej książce Anton rośnie w siłę i na starcie obecnego tomu jest wyjątkowo potężny, podobnie jak jego żona i córka. Cóż miał począć Łukjanienko z takim potencjałem? Powinien dać bohaterom do rozwiązania jakiś miałki problem? Trudno się dziwić, że tym razem przyszło im ratować nie Moskwę czy Rosję, ale losy całego świata i Zmroku. Właśnie dlatego książka jest inna niż poprzednie – walczymy o wszystko, czyli tak naprawdę o nic. Bardziej podobało mi się, kiedy problemy nie były aż tak globalne, a skupiały się na życiu Antona, jego pracy w terenie czy bliskich znajomych. To właśnie ta esencja cyklu Rosjanina, w której się zauroczyłem.
Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że lektura jest marna. To wciąż kawał dobrych "Patroli"! Autor kolejny raz udowodnił, że potrafi wykorzystać jedną ze zwykłych, niegodnych zapamiętania scenek z początkowych części, która nic wtedy nie wniosła i wykorzystać ją tak, by obecnie stanowiła trzon fabuły i opierała się na niej cała prezentowana obecnie reszta. Anton, Heser czy Zawulon wciąż zachwycają, są barwni i wyraziści, a wątki poboczne są nieraz tak śmieszne, że można zacząć się zastanawiać, czy przypadkiem nie ma się w ręce jakiejś komedii. Lekkość, z jaką Łukjanienko łączy wesołość z trzymającą w napięciu akcją, jest wręcz niesamowita. Tym samym z jednej strony stale w skupieniu myślimy, co też wydarzy się na następnych stronach, a z drugiej regularnie wybuchamy śmiechem. Fantastyczna sprawa.
Jeśli można jakoś podsumować "Nowy Patrol", to z pewnością trzeba napisać, że jest książką, która gwarantuje dużo frajdy i zadowoli każdego fana cyklu pt. "Patrole". W mym odczuciu pozostanie jedną ze słabszych części, ale zważywszy na to, jak bardzo były one udane, opinia taka nie powinna zostać odebrana negatywnie. Na potwierdzenie swych słów, szczerze przyznam, iż nie mogę się doczekać debiutu kolejnej, zapowiedzianej na nadchodzący rok odsłony.
Niniejszy tekst jest wątpliwy dla Sprawy Game Exe.
Tamc.
Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz