W literaturze można znaleźć tak wiele różnych legend o słynnym królu Arturze, że nie sposób dowiedzieć się, jaki w rzeczywistości był przodek dzisiejszych Walijczyków, bowiem co opowieść, to inne jego przedstawienie. "Nieprzyjaciel Boga" kontynuuje historię rozpoczętą w "Zimowym Monarsze", zobrazowaną przez brytyjskiego autora, Bernarda Cornwella, która – jak twierdzi – ukazuje prawdziwego Artura, człowieka z krwi i kości, a nie wyimaginowanego herosa. Jako że pierwszy tom zdobył me uznanie, z radością wziąłem się za tę lekturę, by poznać odpowiedzi na postawione sobie wcześniej pytania.
Tak samo jak poprzednio historię poznajemy z przekazu Derfla, saksońskiego niewolnika, który został wielkim wojownikiem, przyjacielem Artura, a teraz, po latach, spisuje ją na życzenie królowej Igraine. Wspaniałą powieść o Złotym Arturze, królu, który nigdy nie był królem, Nieprzyjacielu Boga i biczu na Saksonów przedstawia Derfel Cadarn, który sam przyczynił się do tego, że wszystko było nie tak, jak być miało. "Nieprzyjaciel Boga" wprowadza czytelnika prosto na pole bitwy w dolinie Lugg, gdzie kilka godzin temu Arturowi udało się pokonać armie Gundleusa, króla Sylurii, oraz Gorfyddyda, władcy Powys. Ten niesamowity wyczyn umożliwił bohaterowi realizację swojego życiowego planu, którym było zjednoczenie Brytów i walka przeciw wspólnemu wrogowi – Saksonom. By tego dokonać, na tronie Powys Artur posadził syna Gorfyddyda, Cuneglasa, który również pragnął pokoju. Kwestią sporną pozostawała korona Sylurii, ostatecznie jednak miała trafić do słynnego Lancelota ukrywającego się pod skrzydłami Brytanii, wraz z siostrą Cuneglasa, śliczną Ceinwyn. I tak zjednoczone królestwa Brytów stawiłyby czoła dwóm saksońskim wodzom, Cerdykowi i Aelle. Taki był plan Artura, działającego w imię młodziutkiego króla Mordreda, który nie był jeszcze gotów przewodzić Byratnii. Wszystko miało być w porządku. Niestety, nie było.
Z radością mogę napisać, że książka Bernarda Cornwella jest po brzegi wypchana akcją. Autor opisuje wiele osobnych wątków, rozgrywających się na różnych płaszczyznach, które w połączeniu dają wspaniałą całość. Czasem ze względu na ilość zaskakujących wydarzeń miałem wrażenie, że przeczytałem dobre dwieście stron, kiedy okazywało się, iż w rzeczywistości było ich jedynie trzydzieści czy czterdzieści, a ja zastanawiałem się, co jeszcze może się wydarzyć. Bardzo mocną stroną "Nieprzyjaciela Boga" są przedstawione postacie, bowiem każda żyje swoim życiem, posiada bogatą historię, swój cel i odmienne poglądy na świat, niejednokrotnie będące powodem poważnych sprzeczek. Godzien uwagi jest również wizerunek samego Artura, upartego mężczyzny, który nie wierzy w bogów, a sprawiedliwość i moc ślubów. Owszem, zdarza mu się w bohaterski sposób decydować o wygranej, ale możemy też poznać Artura, który przyznaje się do winy czy płacze jak dziecko. Nadaje to realizmu książce i pozwoli każdemu znaleźć osobę, z którą może się utożsamiać, niemal podróżować z nią i na własne oczy podziwiać mroczne dzieje Brytanii, bo cały świat nie obraca się wokół Artura. Niejednokrotnie siedziałem wściekły pijąc zieloną herbatę i zastanawiając się, dlaczego mój bohater postąpił tak, a nie inaczej. Nie dziwcie się, bo gdy dorzucimy do tego jeszcze fantastyczny klimat, który otula nas niczym ciepły koc, otrzymamy kawał wspaniałej historii porywającej nas w niezapomnianą przygodę. Fakt faktem, że jest pewien moment, w którym tempo powieści nieco zwalnia, by czytelnik mógł sobie poukładać w głowie wszystkie fakty, ale na ostatnich stu pięćdziesięciu stronach znów dostaje potężne kopnięcie dające się odczuć do samego końca.
Książka została napisana lekkim stylem, dlatego czyta się ją z łatwością i nie ma potrzeby zastanawiania się nad znaczeniem nieznanych dotąd słów. Warto zwrócić uwagę, że jest to pozycja wyłącznie dla dorosłych, bowiem obfituje w brutalność, krew, mordy i erotyczne sceny. Całość została podzielona na cztery części nazwane: "Ciemna droga", "Wojna", "Camelot" i "Misteria Izydy". Pod względem technicznym nie można mieć żadnych uwag, twarda okładka ze skrzydełkami prezentuje się mile dla oka. Na wzór "Zimowego Monarchy" dostajemy w komplecie przydatną mapkę i dwie listy – jedną z imionami pojawiających się postaci i wyjaśnieniami kim są oraz taką samą, tyle że z odwiedzanymi przez bohaterów miejscami.
Jest jednak coś, za co muszę ponarzekać na Instytut Wydawniczy Erica i co, choć z początku nie decydowało o niczym, ostatecznie doprowadzało do irytacji. Otóż, kupując książkę za prawie 40 zł liczymy na to, że będzie stać na wysokim poziomie pod każdym względem, a tym razem osoba bądź osoby odpowiedzialne za korektę nie popisały się ani trochę. Nie myślę o kilku różnych literówkach czy braku przecinka tam, gdzie być powinien, ale o fatalnym błędzie, jaki powtarza się przez całą lekturę – co czwarte "l" w książce ma niepotrzebną kreseczkę, dlatego nie dziwcie się, jeśli natkniecie się na "Cunegłasa" czy "Lancełota". To nie koniec, sztuczka ta działa również w drugą stronę, więc spotkacie całą stertę interesujących wyrazów "byl" i innych tego typów kwiatków. Na co dzień jestem człowiekiem spokojnym i wyrozumiałym, jednak ogromna ilość tych błędów spowodowała, że ostateczną ocenę książki obniżę o połówkę.
Suma summarum z radością mogę każdemu polecić "Nieprzyjaciela Boga", bowiem jest to książka, która porwie was w wir niesamowitych wydarzeń i niezapomnianą przygodę. Miłość i zdrady, śluby i śmierć, wspaniałe bitwy i radosne chwile, honor i chwała, kłamstwa i knucie, wszystko to czeka na czytelników, którzy pragną towarzyszyć ukochanemu wodzowi i chlebodawcy, naszemu Arturowi. To nie tylko obowiązkowa pozycja dla tych, którzy czytali "Zimowego Monarchę", ale również dzieło zapewniające czytelnikom wiele wspaniałych chwil. Niech żyje Artur!
Dziękujemy wydawnictwu Erica za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz