Kiedy pierwszy raz usłyszałem tytuł „Nekromeron”, natychmiast przed oczyma pojawiło mi się mroczne tomiszcze z jeszcze mroczniejszą treścią, obejmującą nekromantów, rozkładające się żywe trupy i niezwykle dokładne opisy krwawych rytuałów. Później, gdy Fabryka podała więcej informacji o książce Wiktorii i Olega Ugriumowów, ze zdziwieniem stwierdziłem, że będzie to powieść pełna humoru. Zamiast z chorą ciekawością zgłębiać sekrety mrocznych sztuk, miałem umierać ze śmiechu na każdej stronie czytając o nekromancie-pacyfiście. Muszę przyznać, że z początku podszedłem sceptycznie do tego dzieła. Przecież „to już gdzieś było, czytało się podobne twory”. Jak się okazało, byłem w błędzie.
Fabuła powieści z początku może wydawać się skomplikowana. Otóż ostatni potomek nekromanckiego rodu da Kassar, Zelg, z wykształcenia belfer, z przekonania pacyfista, wraca z emigracji, by wziąć w posiadanie stary rodowy zamek. Niestety wybiera najgorszy moment na powrót. Jego daleki kuzyn, Julein, pan sąsiedniej Tyrongii, chce uzupełnić pustki swego skarbca za pomocą najazdu na ową twierdzę i jej legendarne wręcz bogactwa. Na dokładkę dostajemy ambitnego młodego minotaura Takangora aspirującego do rangi generała sił wojskowych nekromantów oraz młodego troglodytę Karluzę chcącego pobierać od Zelga nauki w dziedzinie mrocznych sztuk. Powrót naszego nekromanty-pacyfisty oraz wojna dodatkowo splatają się z najazdem obcej, potężnej siły, zagrażającej całemu światu.
Jeśli chodzi o styl, w jakim powieść została napisana, to mam jedno zastrzeżenie. Na pierwszych kilkudziesięciu stronach występują liczne skoki historyczne, które dwukrotnie sprawiły, że lekko się pogubiłem w rozwoju wypadków i musiałem się cofać. Na szczęście później wszystkie wątki łączą się w jeden strumień, który potrafi porwać czytelnika na długi czas. Czyta się to bardzo przyjemnie.
Humor występujący w książce jest dość łagodny. Może nie „umieramy ze śmiechu na każdej stronie”, jak głosi tył książki, ale wiele sytuacji i dialogów wywoła jeśli nie wybuch śmiechu, to przynajmniej szeroki uśmiech. Uwagę zwracają także liczne wypowiedzi znanych autorów, filozofów i polityków, które wtrącone zostały w tekst, często jako przerywnik danej sceny, ale pasujący do niej.
Czas na podsumowanie. „Nekromeron” z pewnością jest książką, którą dobrze i przyjemnie się czyta, pomimo dość zagmatwanego wstępu. Łagodny humor i zabawni bohaterowie dostarczą czytelnikowi sporej dawki śmiechu. Lekturę polecam każdemu, nawet osobom nie mającym dużej styczności z fantasy.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz